Eurostat opublikował wyniki badan aktywności zawodowej kobiet w Europie.

Po pierwsze okazuje się, że Polska ma jeden z najniższych wskaźników aktywności zawodowej w Europie. Ci, którzy spieszą z wnioskami, że to skutek 500+, niech się na chwilę wstrzymają. Sytuacja nie jest czarno-biała.

Po pierwsze – należy wziąć pod uwagę, że nie ma wystarczającej infrastruktury, która pomagałaby matkom w opiece nad ich dziećmi. A trudno oczekiwać od kobiety, by szukała pracy, jeżeli nie jest w stanie zapewnić swojemu dziecku profesjonalnej opieki. Dwie na trzy gminy nie dysponują żadnymi miejscami opieki nad dziećmi do 3 roku życia. Tylko jedno z dziesięciu dzieci do 3 lat ma szansę na miejsce w żłobku. Zatem młode matki, w wieku produkcyjnym, nawet jeśli chcą pracować, po prostu nie są w stanie tego zrobić, więc „głosują nogami” czyli nie idą do pracy, a nawet jej nie szukają, bo to głęboko nieracjonalne zachowanie. W takiej roli jest 37 proc. młodych kobiet. To cała armia potencjalnych pracowników.

75 proc. biernych zawodowo kobiet odpowiada, że ich bierność związana jest z koniecznością sprawowania opieki nad dziećmi i zajmowania się domem.

Bierność w poszukiwaniu pracy jest też ściśle związana z poziomem wykształcenia, który z kolei jest związany równie często z miejscem zamieszkania. We wsiach i małych miasteczkach kobiety są gorzej wykształcone i pozostają bierne zawodowo, ponieważ ich kwalifikacje nie wystarczają często do aplikowania o atrakcyjne zatrudnienie.

W związku z tym trudno się dziwić, że aktywność zawodowa kobiet w Polsce wynosi 63 proc. Za nami są tylko cztery państwa. Na tle na przykład takiej Islandii, Szwecji czy Szwajcarii, w których aktywność zawodowa kobiet przekracza 80 proc. wyglądamy rzeczywiście fatalnie.

Największy udział aktywnych zawodowo kobiet? Na Islandii (aż 85 proc.), w Szwecji (81 proc.) i Szwajcarii (80 proc.).

Po drugie aż 77 proc. pytanych jest zdania, że podstawową rolą kobiet jest opieka nad domem i rodziną. Ten głęboko zakorzeniony konserwatywny pogląd też nie ułatwia kobietom poszukiwania i podejmowania pracy.

Po trzecie, nawet istniejąca infrastruktura opieki nad dziećmi jest nieefektywna. Jeżeli na przykład na Podkarpaciu do świetlic nie uczęszcza 20 proc. dzieci, a na dodatek, te, które dostąpiły szczęścia i mają miejsce w świetlicach, też nie do końca są objęte tą opieką, ponieważ połowa świetlic zamykana jest przed 16.00, a elastyczność pracy jest w Polsce jest nad wyraz rzadkim zjawiskiem.

Powyższe wytraca z reki argumenty tym, którzy mówią, że to 500+ jest główną przyczyną słabej aktywność zawodowej kobiet w Polsce.

Wyniki badań Eurostatu dowodzą, że sytuacja polskich kobiet na rynku pracy jest bombą z opóźnionym zapłonem. Za kilkanaście lat Polska będzie zagłębiem starych kobiet pozbawionych prawa do jakiejkolwiek emerytury.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Gdzieś widziałem filmik na którym jakaś „feminaziolska” działaczka prawi, że ona wie lepiej co jest dobre dla kobiet i gdyby to od niej zależało to ZABRONIŁA by domowego wychowywania maluchów.
    Moje dwie siostry podjęły z mężami lata temu decyzję, że będą PRACOWAĆ!!!!! w domu!!!!! Jedna ma 2 a druga 3 dzieci, wszystkie pociechy już po studiach i szczęśliwie pracują a rodzice (szczególnie matki) mają z nimi rewelacyjny kontakt, te dzieci przychodząc przez lata ze szkół czy studiów wiedziały, że czeka na nich ciepły dom a nie świetlica…….
    Pozwólcie tzw. lewico decydować ludziom o własnym losie a nie uszczęśliwiajcie ich na siłę, powtórzę jeszcze raz — w domu się nie siedzi tylko PRACUJE i matki wychowujące dzieci winny liczyć na coś w formie wsparcia emerytalnego bo wszak wychowały państwu podatników!!!!
    Jeszcze a propos zmuszania ludzi do pewnych zachowań pamiętam taki program z BBC w którym naprzeciw siebie siedziały po jednej stronie piękne dziewczyny a po drugiej starszy, feminaziolski i brzydki pasztet który przekonywał owe dziewczęta, że to dla ich dobra zakazano im paradowania z parasolkami czy numerami startowymi po torach Formuły 1!!!! Te dziewczęta gremialnie się z tym nie zgadzały słusznie twierdząc, że feminaziolskie brednie pozbawiły ich pracy ale pasztet twierdził iż to dla ich dobra…………..
    A jako lewicowiec winieneś wiedzieć Macieju, że mając do wyboru 1500 na troje dzieci i minimalną u „janusza” lepiej pracować w chałupie na swoim, poza tym kobieta wychowując te dzieci odciąża państwo od dopłat do żłobków czy przedszkoli, potrafisz policzyć Macieju, że to dużo taniej?

    1. Problem w tym, że „zawodowa” matka znajduje się w fatalnym położeniu, gdy nie wyjdzie jej w małżeństwie/związku. Wtedy zaczyna się płacz i zgrzytanie zębów, że ona nie może się usamodzielnić, bo nie pracowała i nie podnosiła kwalifikacji, a państwo, które niby zaoszczędziło na opiece nad dziećmi, musi z nawiązką wyłożyć kasę na rozmaite świadczenia i usługi. Tymczasem każda rozsądna polityka społeczna dąży do wspierania samodzielności obywateli, czyli stanu zupełnie odmiennego.

  2. Kiedyś byłem na dzikich Kaszubach na wsi, w takiej fabryce, co obejmowała całą wieś. Uderzyło mnie to, że w tej fabryce pracowało dużo kobiet. Zapytałem wrednego Kaszuby, to to było jego ta fabryka, dlaczego aż tyle kobiet zatrudnia (z cichą nadzieją, że może są dokładniejsze w pracy, bo fabryka dosyć specyficzna, czy choć może dlatego, że mężowie pijacy, a wiadomo, kobiety są gospodarniejsze). Odpowiedź dzikiego Kaszuby mnie powaliła: bo kobietom można mniej płacić.
    Nie jestem kobietą i nie muszę u dzikiego Kaszuby robić, ale chyba bym jednak u niego nie robił.

  3. Niskiej aktywności zawodowej nie da się wytłumaczyć tylko opieką nad dziećmi. Tym bardziej, że wśród najmłodszych kobiet nie odstaje ona aż tak znacząco od płci przeciwnej (rozjazd zaczyna się później), a ponadto pierwsze lata życia są tymczasowym utrudnieniem, które daje się we znaki głównie napływowym do dużych miast. Na wsiach, pomimo rodziny na miejscu, nie pracuje się, bo… zwyczajnie się nie opłaca. Bardziej kalkuluje się być zgłoszonym do ubezpieczeń przez KRUSowca i żyć z socjalu. Natomiast ponadklasowym celem wielu kobiet pozostaje znaleźć dobrze zarabiającego faceta i ograniczyć pracę do minimum, co w znacznym stopniu przekłada się na wymienione statystyki.

  4. Islandia – to zły przykład. Zajrzyj sobie do innej statystyki, liczby kobiet samotnie wychowujących dzieci.
    Wówczas załapiesz skąd 85% poziom tego wskaźnika.
    Następnym elementem układanki którego red.Wiśniowski nie wziął pod uwagę jest… tradycyjne wychowanie młodych kobiet (szczególnie jedynaczek z zamożniejszych rodzin) dla których definicja kobiecości jest leżeć (do góry wialnią naturalnie) i pachnieć.
    Jeżeli mówimy o stereotypach – nie pomijajmy tych które mogą być niewygodne.

    1. Dokładnie!! Od dziewczynek wymagało się mniej niż od chłopaków, i skutkiem tego są różnice w wykształceniu i poziomie intelektualnym. Choć wciąż to niewielkie różnice, bo statystycznie większość ludzi bez względu na płeć, to matoły. Tylko że chłopców uczono jak z własnego matolstwa uczynić atut, a przynajmniej jak będąc matołem nie sprawiać takiego wrażenia!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…