Związkowcy z „Solidarności” działającej w ramach Volkswagen Poznań przez lata nie potrafili zebrać się do skutecznej walki o wyższe wynagrodzenia dla pracowników. Aż a w końcu w zakładzie pojawiła się konkurencja. Bojowa Inicjatywa Pracownicza przyciągnęła do siebie prawie 1000 zatrudnionych. Wtedy „solidaruchy” przypomniały sobie o swoich obowiązkach.
Zarząd poznańskiego Volkswagena poinformował o zawarciu porozumienia z „Solidarnością”. Negocjacje trwały ponad trzy miesiące. Według ustaleń podwyżka będzie wprowadzana w miesięcznych interwałach od początku przyszłego roku. Łącznie wynagrodzenie zasadnicze każdego pracownika ma wzrosnąć o ponad tysiąc złotych. To jednak nie wszystko. Wzrosnąć ma również indywidualna premia miesięczna i to aż o 60 proc. – do 200 zł. Dodatkowo, osoby z co najmniej rocznym stażem z okazji 25 lat istnienia spółki otrzymają też specjalny bonus w wysokości 6,5 tys. zł. Według władz koncernu średnie wynagrodzenie w zakładzie wynosi obecnie ponad 6 tys. zł miesięcznie.Warto jednak zwrócić uwagę na pewien komunikat wygłoszony przez przewodniczącego zakładowej „S”. „Mamy poczucie, że rezultat tych negocjacji to przede wszystkim uznanie dla naszych pracowników i ich ciężkiej pracy. „Solidarność” to Związek odpowiedzialny, który porozumienia zawiera przy stole negocjacyjnym, a nie na ulicy” – powiedział cytowany przez „Gazetę Wyborczą” Piotr Olbryś. Jest to ewidentna złośliwość względem drugiego związku działającego w ramach Volkswagena od wiosny bieżącego roku – Inicjatywy Pracowniczej.
Tymczasem to właśnie Inicjatywa Pracownicza jako pierwsza wysunęła postulat podwyżki o 1000 zł. Kiedy związek ten rozpoczął działalność w ramach spółki wiosną tego roku, wstąpiło do niego ponad 800 pracowników, a morale całej załogi wyraźnie wzrosło. Związkowcy zwracali uwagę, że wzrost płac w zakładzie wynosi jedynie 2 proc. w skali roku, podczas gdy płace w polskiej gospodarce zwiększają się średnio w 2017 roku o 3 proc. „Solidarność” skorzystała z radykalizacji pracowników i zasiadła do stołu negocjacyjnego z zarządem, a teraz próbuje sobie przypisać sukces wywalczonych podwyżek.
Jak działalność „S” oceniają sami pracownicy? Niezbyt dobrze.
„Pomimo że w VW jest Solidarność, to z mojej perspektywy głównie skupia się ona na naborze pracowników przechodzących z agencji pracy tymczasowej do VW i zbieraniu od ich składek. Zapewniają, że po wstąpieniu do związku będą nam pomagać, gdy pojawią się problemy z pracodawcą. Przynależność do związku ma też zwiększać gwarancję zdobycia zatrudnienia na czas nieokreślony. Ludzie często wstępują do związku tylko dlatego, że są w nim majstrowie, którzy decydują o przedłużeniu umowy czy przeszeregowaniu na lepszego stanowisko. Ja zapisałem się do Solidarności w pierwszym roku pracy, kiedy byłem zatrudniony przez agencję. Po pierwszych szantażach ze strony mojego majstra postanowiłem powiedzieć to reprezentantom Solidarności. Nie wiedziałem wtedy o tym, że większość majstrów należy do Solidarności i mają w niej znacznie bardziej ugruntowaną pozycję niż pracownicy agencyjni. Powiedziano mi więc, że przełożony ma prawo użyć swojej pozycji, żeby mnie zmusić do wykonywania „dobrowolnych” nadgodzin. Po trzech latach zatrudnienia na umowach śmieciowych i podpisaniu umowy z VW nie odnowiłem deklaracji wstąpienia do związku” – czytamy w relacji na stronie Inicjatywy Pracowniczej.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…