Ponad 90 proc. pracowników Polskich Linii Lotniczych LOT opowiedziało się za przeprowadzeniem akcji strajkowej podczas weekendu majowego. To odpowiedź na nierespektowanie głosu załogi w sporze o regulamin wynagrodzeń.
To z pewnością nie są najszczęśliwsze chwile dla Rafała Milczarskiego, prezesa LOT, który przez ostatnie tygodnie, za każdym razem gdy rozmawiał z dziennikarzami o konflikcie ze związkami zawodowymi, uspokajał i zapewniał, że „żadnego strajku nie będzie”, bo „większość załogi woli pracować i zarabiać niż strajkować”.
Dzisiaj okazało się, że pracownicy nie podzielają przekonania prezesa, a obowiązujące warunki zatrudnienia i wynagradzania są dalekie od ich oczekiwań. Wyniki referendum nie pozostawiają najmniejszych wątpliwości – załoga chce strajkować, bo wierzy, że jest to jedyny środek dialogu w sporze z zarządem, który, od czasu gdy prezesem spółki jest Rafał Milczarski, nie tylko ignorował głos zatrudnionych, ale także próbował wmówić pracownikom, że są zadowoleni z obecnych warunków.
Pracownicy LOT domagają się likwidacji aneksów do regulaminu wynagradzania, wprowadzonych osiem lat temu. Obecne zasady zmuszają ich do pracy bez względu na okoliczności takie jak choroba. Każdy dzień absencji wiąże się z utratą części pensji. W efekcie członkowie personelu stawiają się w firmie z grypą, a piloci prowadzą maszyny, kiedy powinni leżeć w łóżkach. Prezes Milczarski przekonuje, że zarabiają więcej niż w 2012 roku. To możliwe, ale tylko w przypadku 100 proc. obecności.
Przypomnijmy – w 2010 roku, kiedy LOT stał na krawędzi upadki, związkowcy zostali postawieni pod ścianą – albo zgodzą się na obniżenie pensji, albo spółka może upaść. Zgodzili się, a władze zawarły z pracownikami aneksy do umów, które miały obowiązywać do 2016 roku. Personel do teraz, za nielicznymi wyjątkami, wciąż jest wynagradzany według zasad terapii oszczędnościowej. Mimo że wyrok sądu przyznał im rację, nakazując firmie powrót do starego regulaminu nagradzania, a poprzedni prezes Marcin Celejewski obiecał pilotom 2 mln zł na podwyżki płac, obecne władze nie mają zamiaru tej obietnicy wykonywać.
Co oznacza strajk w majówkę? Z obecnych informacji wynika, że będzie to strajk generalny, a więc pracę przerwać ma cała załoga. Firmie pozostaje odwołanie lotów lub pośpieszne poszukiwania łamistrajków.
Zarząd LOT próbuje też zakwestionować legalność referendum. W wypowiedziach dla mediów szefowie spółki sugerują, że frekwencja mogła nie przekroczyć 50 proc., co oznaczałoby, że wynik nie daje związkom prawa do przeprowadzenia strajku.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…
To dzielna i perspektywiczna postawa. Postulaty zostaną z pewnościa podpisane i przyjete, a praca u zagranicznego inwestora jak w ruskim banku, albo u ukraińskiego inwestora w dawnej stoczni , noszącą nazwę niejakiego Lenina. Powodzenia i powrotu do sprawdzonych lat drugiej Solidarnosci. Emerytury na szczęście będą dla budujących przyszłość uśrednione, stopień pozostaje zależny od wyobraźni.