To był gorący czwartek w Jastrzębiu Zdroju. Członkowie Rady Nadzorczej Jastrzębskiej Spółki Węglowej opuszczając budynek, w którym mieści się siedziba spółki, musieli korzystać z asysty policji. Związkowcy są wściekli. Domagają się dymisji niektórych tych członków Rady, którzy realizują wytyczne ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego. Uważają, że szef resortu i jego ludzie działają na szkodę kompanii.
Akcja protestacyjna przed siedzibą JSW w Jastrzębiu-Zdroju trwa już od środy. Wczoraj doszło jednak do eskalacji. Dlaczego? Z powodu pojawienia się dygnitarzy. W czwartek po południu rozpoczęło się tam posiedzenie Rady Nadzorczej. Wówczas do związkowców dotarła informacja, że w harmonogramie zebrania znalazł się punkt dotyczący zmian w zarządzie spółki. Protestującym chodziło jednak o inną wymianę składu władz, niż ta, która została poddana pod głosowanie. W zarządzie ich zdaniem są osoby, które prowadzą politykę sprzeczna z interesem społecznym. Wszyscy są związani z ministrem Tchórzewskim. Co ciekawe, w gronie „szkodników” nie znajduje się prezes JSW Daniel Ozona, który zdaniem związkowców próbuje postawić firmę na nogi.
Kiedy okazało się, że odwołany został wiceprezes ds. strategii i rozwoju Artur Dyczka, a dymisja Ozona wisi w powietrzu, postanowili wtargnąć na posiedzenie. Krzyczeli w kierunku przewodniczącej rady Haliny Buk, będącej w oczach związkowców symbolem złej polityki, jedno hasło: „Rezygnacja!”. Doszło też do przepychanek.
Sławomir Kozłowski, przewodniczący Solidarności w JSW w rozmowie z dziennikarzami przekonywał że „właściciel i rada nadzorcza destabilizują JSW”. – To bandyctwo pierwszej klasy – powiedział.
Rada Nadzorcza była zaskoczona akcją bezpośrednią w wykonaniu reprezentantów pracowników. Kiedy związkowcy wtargnęli na posiedzenie, przewodnicząca organu poinformowała, że w piątek miała im zostać przekazana informacja o podjętych w trakcie posiedzenia decyzjach. Związkowcom jednak nie o to chodziło.
O co walczą reprezentanci pracowników? Nie godzą się na wyprowadzanie pieniędzy ze spółki na projekty niezwiązane z jej działalnością. W obecnym prezesie spółki, kierującym JSW od marca 2017 roku Danielu Ozonie, upatrują gwaranta stabilności oraz zarządzania zgodnego z interesem firmy i jej pracowników. Halina Buk zaprzeczyła w czwartek, by z funduszu stabilizacyjnego JSW miały być wyprowadzane pieniądze.
Według związkowców minister energii Krzysztof Tchórzewski wprowadził członków rady nadzorczej z wyboru załogi oraz stronę związkową w błąd oraz nie dotrzymał zobowiązań. – Uważamy, że nie możemy już mieć zaufania do ministra Tchórzewskiego – mówił Kozłowski, wskazując, że to minister energii będzie ponosił odpowiedzialność w momencie, kiedy JSW znajdzie się w trudnej sytuacji.
– Stanowczo sprzeciwiamy się takim działaniom; będziemy podejmować działania w celu obrony interesów spółki i obrony spraw pracowniczych, które bezwzględnie łączą się z interesami firmy – powiedział Kozłowski, zapowiadając „skuteczne działania” związkowców w obronie spółki.
Paweł Kołodziej z Federacji Związków Zawodowych podkreślił, że członkowie zarządu będący sojusznikami związkowców zostali odwołani bez podania przyczyn, bez dyskusji podczas posiedzenia rady nadzorczej. – To jest nie do przyjęcia, tak procedować nie wolno, nie można. W spółce, która jest notowana na giełdzie, takie rzeczy nie powinny mieć miejsca. Minister ma to najwyraźniej w nosie i nie liczy się z naszą opinią, działaniami i apelami. To jest również nie do przyjęcia – mówił związkowiec.
Protestujący początkowo planowali niewypuszczenie członków rady nadzorczej z sali obrad, ostatecznie jednak zmienili zdanie. Ewakuacja sali obrad nastąpiła jednak dopiero gdy na miejscu pojawiła się policja. Związkowcy zgotowali jednak mocne pożegnanie – gwizdali oraz wznosili okrzyki „hańba”, „złodzieje”.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…