W całych Stanach Zjednoczonych studenci organizują wiece, demonstracje i okupują uczelnie. Mają dość systemu, który skazuje ich na zadłużanie się kredytami studenckimi. Pod hasłem „Marsz Miliona Studentów” walczą o możliwość podjęcia nauki na publicznych uczelniach bez konieczności płacenia czesnego oraz o wprowadzenie godzinowej stawki minimalnej dla pracowników kampusów.

twitter.com / @markaprovost
twitter.com / @markaprovost

Marsze Milionów Studentów zorganizowano zaledwie dwa dni po tym jak tysiące pracowników fast-foodów wyszło na ulice w ogólnokrajowym dniu walki o 15-dolarową płacę minimalną i w obronie praw związkowych sektora.

– Zmiana zaczyna się gdy ludzie zażądają jej na ulicy. Nie w Białym Domu – tłumaczył Elan Axelbank, dwudziestoletni student trzeciego roku na Northeastern, jeden z inicjatorów protestów. Studenci nie godzą się na to, żeby uczelnie wyższe traktowane były jak korporacje. Maszerowali między innymi pod hasłem „Trzymajcie kapitalizm z dala od mojej sali wykładowej”. Dlatego domagają się anulowania długów studenckich, wprowadzenia minimalnej stawki godzinowej za pracę na kampusie oraz likwidacji czesnego na uczelniach publicznych.

Sytuacja jest poważna. Według danych US Consumer Financial Protection Bureau całkowita wielkość zadłużenia kredytami studenckimi w USA zwiększyła się w porównaniu z 2006 roku ponad dwukrotnie.

Bernie Sanders, jeden z kandydatów na prezydenta Stanów Zjednoczonych obiecał likwidację czesnego na uczelniach publicznych i obniżenie stóp procentowych dla kredytów studenckich. Jego największa rywalka Hillary Clinton poinformowała, że według niej receptą na rozwiązanie problemu jest zwiększenie dodatków do opłat dla biedniejszych studentów, zmniejszenie stóp procentowych oraz usprawnienie planów spłaty kredytów.

Krytycy uważają, że Stanów Zjednoczonych nie stać na darmową edukację. Całkowicie nie zgadza się z nimi Sanders, według którego pieniądze są – wystarczy po nie sięgnąć. Proponuje między innymi wprowadzenie podatku od transakcji finansowych dla Wall Street w wysokości 1 proc. od obrotu akcjami, obligacjami i pochodnymi. Tak mały podatek pozwoliłby wygenerować 300 mld dolarów rocznie. Przy założeniu, że rząd likwiduje wszystkie istniejące programy wsparcia i zaczyna od zera – według Strike Debat rzeczywisty koszt 4-letniej edukacji bez czesnego dla wszystkich studentów to zaledwie 15 mld dolarów.

Ale to nie wszystkie pomysły jak sfinansować bezpłatną edukację. Kongresmen z Teksasu, Thomas Wakely, uważa, że dostępną edukację bez opłat można łatwo sfinansować z przemysłu naftowego i gazowego.

[crp]
Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…