Kilka tygodni temu media obiegła informacja o tym, że od przyszłego roku Skaryszew przestanie być największym w Polsce targowiskiem koni rzeźnych, a zamiast tego postawi na pokazy rasowców i jeździeckie popisy. Ale fakty temu przeczą.
„VICTORIA! NOWE POSTANOWIENIA W SKARYSZEWIE! Fundacja Centaurus podpisała dokument, na mocy którego nigdy więcej żaden z koni nie wyjedzie z targów w Skaryszewie na rzeź. Razem zaczynamy pisać nową historię tego miejsca” – ogłosił Centaurus na swojej stronie 30 czerwca 2017. Porozumienie, które organizacja podpisała z burmistrzem Ireneuszem Kumięgą pozostało wprawdzie niejawne, ale 28 września wziął je pod lupę (i niestety zrównał z ziemią) Parlamentarny Zespół Przyjaciół Zwierząt. Okazało się, że zapisy w nim zawarte nie mają mocy prawnej, a są jedynie luźną umową, z której wcale nie wynika, że skaryszewskie Wstępy nagle zamienią się – jak zapowiadano – w imprezę przyjazną zwierzętom z pokazami w roli głównej.
Dla opinii publicznej jest to spore zaskoczenie, ale dla obrońców praw zwierząt – bynajmniej. Mnożą się pytania: czy któraś ze stron świadomie sformułowała dokument w ten sposób, aby nigdy nie mógł zostać wprowadzony w życie? Czy cała akcja była ustawką? A może opinie fachowców obecnych na zebraniu Parlamentarnego Zespołu naprawdę były zaskoczeniem również dla stron porozumienia? Aktywiści „Vivy!” dopiero teraz rozsznurowują usta: „Od początku wiedzieliśmy, że to bullshit”.
– Koncepcja zakazu sprzedaży koni na rzeź na jarmarku, który organizowany jest właśnie w celu handlu końmi, jest z góry skazany na porażkę – stwierdziła obecna na zebraniu PZPZ Dorota Wiland, prezes Ius Animalia. – Nie ma możliwości wyegzekwowania takiego zakazu w sytuacji, gdy zwierzęta w większości nie są kupowane bezpośrednio przez ubojnie, lecz przez pośredników.
Oprócz Wiland na posiedzeniu obecni byli przedstawiciele Ministerstwa Rolnictwa, Inspekcji Transportu Drogowego, ale też przedstawiciele Centaurusa (i innych organizacji walczących o dobrostan koni), a także burmistrz Skaryszewa, który z rozbrajającą szczerością przyznał, że „porozumienie nie zawiera regulacji i unormowań, które miałyby być wprowadzone przy organizacji Wstępów”. Wyznał też, że zdaje sobie sprawę, że 60 procent koni ze Skaryszewa trafia do rzeźni, ale nie jest przeciwnikiem całkowitej likwidacji targów.
Tylko że to nie burmistrz Skaryszewa wydał mylący komunikat prasowy. Wydała go Fundacja Centaurus. Która po posiedzeniu ustami swojego przedstawiciela wydała dosyć wieloznaczny komunikat: „Mamy świadomość, że może przerodzić się w proces dwu- lub trzyletni, tak aby wyeliminować handel rzeźny”.
Zapytałam Annę Plaszczyk z „Vivy!”, weterankę walki o poprawę losu koni z Morskiego Oka i działaczkę krakowskiej „Vivy!”, czy „misja dwu- lub trzyletnia”, o której mowa, to opcja, która ma cokolwiek wspólnego z rzeczywistością. Okazuje się, że od początku było to nierealne: – Dałoby się to osiągnąć jedynie poprzez wymuszenie od każdego uczestnika targów podpisania klauzuli sumienia, w której zadeklaruje, że kupionych tam koni nie wyśle dalej na rzeź. Potrzebna jest ustawa. Innej opcji nie ma. Ten sukces jest sukcesem rzekomym.
Zresztą nie tylko „Viva!” od początku była sceptyczna wobec poufnego dokumentu: po zakończeniu posiedzenia Zespołu część organizacji zaangażowanych w walkę o prawa zwierząt (Viva!, Pegasus, Zwierzeca Polana, OTOZ Animals, Mondo Cane, Ius Animalia oraz Tara) wydała wspólny komunikat prasowy w tej sprawie. Komunikat krytyczny wobec Centaurusa.
Prezes „Vivy!” Cezary Wyszyński nie ma wątpliwości, że dokument narobił tylko nadziei i odwrócił uwagę od problemu: – Od lat podkreślamy, że jedynie ustawowy zakaz handlu zwierzętami na targowiskach może sprawić, że konie ze Skaryszewa i innych targów zwierząt w Polsce nie wyjadą do rzeźni. Tylko rozwiązanie systemowe może zapobiec cierpieniu wszystkich zwierząt sprzedawanych w takich miejscach. A jeśli chodzi o konie, to 69 procent Polaków chce całkowitego zakazu zabijania ich na mięso.
Marek Jezierski z Ministerstwa Rolnictwa mówi mniej więcej to samo: – W świetle obowiązującego prawa, a także z przyczyn praktycznych, nie jest możliwe wyłączenie z targu jedynie koni rzeźnych. Żadnym regulaminem nie da się wprowadzić tego typu ograniczeń.
– Opinia publiczna została wprowadzona w błąd, co może zmniejszyć szanse na osiągnięcie realnych zmian – obawia się Agata Rybkowska z Pegasusa.
Może wydawać się, że wszystkie organizacje ustawiły się nagle w kontrze do Centaurusa. Ale to właśnie Centaurus w 2014 jako jedyny odmówił jednoznacznego opowiedzenia się za likwidacją bryczek konnych na szlaku do Morskiego Oka i poparł fiakrów. Zażądano poprawy warunków, jednak uznano, że nie ma potrzeby zupełnie rezygnować z wozów. Ten ruch wykopał przepaść pomiędzy Centaurusem a resztą działaczy, którzy uważają, że półśrodkami nic nie zdziałają wobec postawy TPN.
To, co dzieje się w Skaryszewie podczas targów, bulwersuje opinię publiczną od lat. Powszechnie wiadomo, że nie używa się ramp transportowych, zwierzęta są bite i ciągnięte siłą, przywiązywane na krótkich uwiązach w pobliżu osobników, których nie znają. W 2013 roku jeden z koni siłą wprowadzany do furgonetki złamał kręgosłup. Podczas ostatniej „edycji” targów w 2017 jeden przyjechał z grypą. Wyjechało z nią już 90 procent, spora część umarła w krótkim czasie. „Viva!” dowodzi, że nawet zakładając, że porozumienie między burmistrzem Kumiegą i Centaurusem nagle jakimś cudem dałoby się wyegzekwować i wyłączyć ze sprzedaży konie rzeźne, reszta występujących tam patologii i tak miałaby nadal miejsce. – To tak jakby przywiązać psa do samochodu i jechać na pełnym gazie – mówi Anna Plaszczyk. – Zatrzymuje cię policja i mówi: „panie kochany, niech pan trochę zwolni!”. Albo: „no już bij sobie tego psa, ale dwa razy na godzinę, a nie przez cały czas”.
Centaurus miał być również zaangażowany w pomoc likwidacji prywatnej hodowli dzikich zwierząt w Pyszącej pod Śremem. Prezeska miała zaproponować samorządowcom przejęcie opieki nad zwierzętami, które tam pozostały (w sumie było ich ponad 300, nie wszystkim udało się znaleźć nowe miejsce pobytu) i rozbudowanie im wybiegów. Pozostałe organizacje patrzą na tę ofertę podejrzliwie, zastanawiając się nad sensem wspierania właściciela. Działalność Centaurusa w środowisku od lat wywołuje kontrowersje. W prywatnych rozmowach oraz na forach internetowych np. fundacji Tara, pojawiają się oskarżenia o wydzierżawianie uratowanych koni do pracy, o nieprzejrzyste rozliczanie się ze zbiórek, niezapewnienie zadowalających warunków bytowania. Wymienione nadużycia nigdy nie zostały zweryfikowane przed sądem ani w prokuraturze. Wracają jednak w kuluarowych rozmowach i kładą się cieniem na wizerunku fundacji. Jej pracownicy bronią się. Twierdzą, że fundacja jest szykanowana, bo ma odwagę mówić własnym głosem. „To my tak naprawdę jesteśmy realistami. Rzucać piękne hasła jest łatwo”.
Z prezeską zarządu Centaurusa Ewą Mastyk nie udało mi się skontaktować. Mam jednak przed sobą wydane przez nią oświadczenie z 2 października, mające być odpowiedzią na wspólny komunikat prasowy pozostałych organizacji. Wynika z niego, że Centaurus czuje się pokrzywdzony pomówieniami o nieszczere intencje. „Bierzemy całkowitą odpowiedzialność za nasze inicjatywy i działania” – zapewnia w komunikacie prasowym. – „Przedmiotowe porozumienie pokazuje jednoznacznie gotowość władz samorządowych do podjęcia prac nad zmianami. (…) W naszej ocenie, wrześniowy komunikat nosi znamiona zmowy środowiskowej, mającej na celu zdyskredytowanie dotychczasowych działań Fundacji Centaurus podjętych w sprawie zmiany formuły targów końskich w Skaryszewie”.
Centaurus zaprzecza oskarżeniom o celowe wspieranie przegranej sprawy. „Obecnie trwają spotkania robocze, które mają na celu wypracowanie skutecznych regulacji prawnych, umożliwiających wdrożenie zapisów przedmiotowego porozumienia. Mowa była o tym w licznych materiałach prasowych. Zatwierdzony przez Radę Miasta regulamin targów zostanie przedstawiony opinii publicznej do 30 listopada 2017 roku” – zapowiada i prosi o kredyt zaufania. Centaurus podtrzymał też w oświadczeniu swoją opinię dotyczącą Morskiego Oka: „Pracuje tam ponad 300 koni, które w przypadku odebrania im pracy, w przeważającej części skończą w ubojni”.
W rozmowie ze mną Marek Pietrusiak, współtwórca porozumienia, przekonywał, że w 2018 wszyscy, którzy są sceptycznie nastawieni do sprawy, zmienią zdanie. Bo burmistrz miał obiecać fundacji wprowadzenie w regulaminie takich zmian, które realnie utrudnią skup koni rzeźnych. Za pomocą policji i władz powiatu wyeliminowany ma zostać problem alkoholu i rozkładania się handlarzy poza granicami targowiska. Zapewnił mnie, że Centaurus również chce ustawowego zakazu sprzedawania koni na mięso, jednak w momencie, gdy nie da się tego osiągnąć, gra takimi kartami, jakie ma w talii. Pietrusiak ma żal do organizacji sprzymierzonych przeciwko inicjatywie Centaurusa. Oskarża je o zacietrzewienie: – Z jakiegoś powodu to z nami samorząd wszedł w dialog. Tu krzyk jest niepotrzebny. Nam nie chodzi o palmę pierwszeństwa. Chodzi nam o zwierzęta.
Wierzę, że mówił zupełnie szczerze. Ale nie zmienia to faktu, że, jak sam przyznał: „w tej chwili nie da się zagwarantować, że ktoś, kto kupi od nas konia – załóżmy, do szkółki jeździeckiej, nie odsprzeda go po roku na rzeź”. Bez ustawowego zakazu się po prostu nie obejdzie. To tu jest koń pogrzebany.
Gdy zła jest zbyt wiele, ludzie podejmują walkę z nim na różne sposoby. Któryś trzeba wybrać. Dlatego bez wnikania w intencje i przesądzania o tym, kto czyim kosztem robi sobie PR, muszę z żalem stwierdzić, iż utwierdziłam się w przekonaniu, że najskuteczniejszą metodą będzie jednak całkowity bojkot Skaryszewa. Nawet jeśli jest to w dużej mierze podejście idealistyczne.
Argentyny neoliberalna droga przez mękę
„Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…
„Cham, chamem, na wieki, wieków Amen!”.
Pozdrawiam!