Spełnił się wymarzony scenariusz. Sąd Apelacyjny w Lublinie uchylił zakaz manifestowania w ramach Marszu Równości. Trzydniową batalię śledził cały kraj, a oburzenie na wcześniejszą decyzję wywołało potężną mobilizacje. Demonstracja nie tylko się odbędzie, ale bardzo możliwe, że frekwencja przerośnie najśmielsze oczekiwania organizatorów.
To była instancja ostatniej szansy. Kiedy po decyzji prezydenta Lublina o zakazie organizacji marszu Sąd Okręgowy podtrzymał skandaliczną decyzję, wydawało się, że już wszystko stracone. Napięcie rosło z każdą godziną, a przyjazd do Lublina na „spacer równości”, który miał być formą obywatelskiego nieposłuszeństwa, zapowiadały kolejne grupy z innych polskich miast. Teraz już wiadomo, że wszyscy zwolennicy równości społecznej będą mogli manifestować w Lublinie legalnie.
Orzeczenie dotyczyło zarówno demonstracji, jak i kontrdemonstracji, którą zapowiedziała miejscowa skrajna prawica. O godz. 10:30. Sędzia Sądu Apelacyjnego Ewa Popek ogłosiła wyrok, dodając w uzasadnieniu, że obowiązkiem władz jest zapewnić bezpieczeństwo uczestnikom marszu oraz osobom postronnym. – Zgromadzenia publiczne są istotnym instrumentem demokracji bezpośredniej. Wszelkie ograniczenia trzeba traktować jako wyjątek – podkreśliła sędzia. Orzeczenie jest prawomocne.
Największym przegranym boju o lubelski Marsz Równości jest reprezentujący Platformę Obywatelską prezydent Krzysztof Żuk. Włodarz, który kilka dni temu podczas cynicznego wystąpienia ogłosił, że sobotnia demonstracja się nie odbędzie, dzisiaj bez cienia zażenowania zwołał kolejne spotkanie z dziennikarzami. Samorządowiec bronił swojej wcześniejszej decyzji. – Decyzja o zakazie zgromadzeń planowanych na 13 października br. była jedną z najtrudniejszych, jakie podejmowałem w trakcie ośmiu lat pełnienia funkcji prezydenta Lublina. Choć wiele osób próbuje wmówić, że była ona podyktowana względami ideologicznymi to chciałbym z całą stanowczością podkreślić, że podjąłem ją wyłącznie z troski o życie i zdrowie mieszkańców – przekonywał Krzysztof Żuk, który w ciągu kilku dni stał się symbolem konserwatywnego zaduchu, jaki – wbrew zapewnieniom o liberalnym kierunku – panuje w Platformie
Lublin przez jutrzejszymi wydarzeniami jest miastem stanu wyjątkowego. Krzysztof Żuk powołał sztab kryzysowy, który będzie monitorował sytuację w mieście przez najbliższe dwa dni. W jego skład wchodzą pracownicy Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego i Straży Miejskiej. Na jego czele stanie nadinspektor Dariusz Działo, były Komendant Stołeczny Policji. Prezydent zaznaczył, że istnieje poważne zagrożenie ze strony grup ekstremistycznej prawicy. Postępem w stosunku do jego wystąpienia sprzed kilku dni był fakt, że tym razem nie postawił znaku równości pomiędzy zwolennikami równości społecznej, a bandytami, którzy grożą im śmiercią.
Tradycyjnie żenująco zachował się wojewoda lubelski Przemysław Czarnek. Przedstawiciel rządu podziękował Sądowi Okręgowemu, który jego zdaniem miał „uznać prawo zdecydowanej większości mieszkańców miasta do spokojnej soboty, do możliwości spokojnego spacerowania po słonecznych ulicach Lublina”. Wyrokiem Sądu Apelacyjnego wojewoda był wyraźnie zmartwiony. Pozwolił sobie również na wyrażenie nadziei, że marsz nie będzie epatował gorszącymi scenami, „wulgarną quasipornografią” i obsceną z udziałem gejowskich środowisk z Niemiec. Czarnek wyraził też ubolewanie iż, „Sąd Apelacyjny dostrzega prawa jakiejś mniejszości”.
Odmienne nastroje panują w Partii Razem, która lubelski marsz współorganizuje. „Decyzja prezydenta Żuka uderzała w każdą grupę, która jest źle i niesprawiedliwie traktowana. Nie można uginać się pod szantażem brunatnych bojówkarzy, kleru i PiS-owskich wojewodów. Jutro będziemy walczyć o klauzule antydyskryminacyjne w zamówieniach publicznych, o równość małżeńską, o ochronę przed hejtem, o proste procedury uzgodnienia płci” – czytamy w komentarzu zamieszczonego na Facebooku ugrupowania.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Zbierzemy się na rondzie im. Lecha Kaczyńskiego, i będziemy mogli maszerować ulicami Rajsa, Łupaszki oraz Inki.
Bitwa wygrana, ale wojna na razie przegrana.
Tolerancja ale w obu kierunkach
Mnie tam nie będzie, bo za daleko mieszkam, stąd prośba do Pana, Panie Jacej.
Faszyści tylko czekają żeby ktoś z lewicy urągał pamięci żołnierzy AK, Niezłomnych. Na marszu, mogą pojawić się konserwatywni prowokatorzy, a to przyszłości lewicy – której tolerancja jest podstawową wartością na której się ona opiera – się na pewno nie przysłuży. Dla tego mój apel, i postulaty: https://waldorfus.wordpress.com/2018/10/10/czy-wy-lewico-w-ogole-wiecie-kim-oni-byli-postulat-towarzysze/
W środowisku lewicy też zdarzają się być pozbawione kultury dzikusy. Wyrugujmy ich, aby nie psuli lewicy opinii. Przyciągajmy do siebie ludzi, a nie odpychajmy, wykluczajmy – jak to zwykła czynić autorytarna, hierarchiczna prawica, z każdym kto np. wyłamuje się od obowiązku nienawiści, szykan, i lżenia osobom LGBT+. Tam, między lordami prawicy, wystarczy tylko pozytywnie się wyrazić na temat samej tolerancji, i już zrobią z ciebie: „ciocię w rurkach”, „pedała”, albo nawet „sodomitę” kochającego zwierzęta – jak w rozgłośni u o. Rydzyka.