Dziś dobiegła końca misja humanitarna inicjatywy „Medycy na Granicy”. Przez dwa miesiące dziesiątki lekarzy i ratowników medycznych niosły pomoc ofiarom kryzysu humanitarnego na granicy polsko-białoruskiej. Dwa razy zostali zaatakowani przez nieznanych sprawców.
Trzy osobowe zespoły karetki jeździły do migrantów potrzebujących pomocy, udzielając jej również w warunkach polowych, w lasach. Obywatelska zbiórka umożliwiła zakup leków oraz wypożyczenie najlepszego sprzętu do pracy w trudnych warunkach leśnych, gdyż do poszkodowanych często nie dało się dojechać samochodem. Medycy udzielali im pomocy bezpośrednio w lesie, nie rzadko po długich poszukiwaniach. W inicjatywie wzięły udział osoby z wykształceniem medycznym: ratownicy, lekarze, pielęgniarki. Celem przedsięwzięcia było niesienie pomocy migrantom w terenie przygranicznym. Dziś odbyła się podsumowująca konferencja prasowa w Supraślu.
Ostatni dyżur medyków został odwołany z powodu ataku na bazę i zniszczenie prywatnych samochodów lekarzy i ratowników medycznych. Właśnie trwają czynności policyjne w celu wyjaśnienia sytuacji i ujęcia sprawców.
„Zaraz po incydencie zwróciliśmy się o rekomendacje do ekspertów do spraw bezpieczeństwa. Zdecydowanie zalecili nam, by do czasu wyjaśnienia sprawy zawiesić dalsze działania. Nasz zespół dyżurny jest w nie zaangażowany, co uniemożliwia utrzymanie dalszej gotowości do interwencji. „- piszą medycy w oświadczeniu.
Wczoraj doszło do skandalicznego incydentu zniszczenia samochodów należących do lekarzy i ratowników. Nieznani sprawcy powybijali szyby w pięciu samochodach. „Przebito opony, potłuczono szyby, lampy, zniszczono karoserię. Sprawę bada lokalna policja”- poinformowali medycy.
To kolejny już kolejny atak na lekarzy niosących pomoc poszkodowanym ludziom przy granicy polsko-białoruskiej. Poprzedni incydent dotyczył ambulansu. Niezidentyfikowani sprawcy spuścili powietrze w oponach karetki zaparkowanej na czas interwencji na leśnej drodze w okolicach Milejczyc. Prawdopodobnie dokonali tego żołnierze Wojska Polskiego widziani na miejscy zdarzenia. Wojsko Polskie odcięło się od tego zdarzenia. O sprawie pisaliśmy na bieżąco TU.
W czasie swojej misji na granicy lekarze i ratownicy wzięli udział w 39 24godzinnych dyżurach podczas których udzielili pomocy setkom osób. Wiele z nich zostało przewiezionych bezpośrednio do podlaskich szpitali gdzie czynności ratowania życia i zdrowia były kontynuowane. Ratownicy podkreślają, że współpraca z lokalnymi lekarzami przebiegała wzorowo i zawsze mogli liczyć na pomoc w wsparcie.
– Wszyscy ludzie, których spotykamy w lasach wymagają pomocy medycznej. Są odwodnieni, wychłodzeni, często złe warunki ujawniają choroby przewlekłe u pacjentów- mówił w rozmowie z naszym portalem Mikołaj Łaski, jeden z ratowników medycznych biorących udział w misji.
Pacjentom podawano nawodnienie, leki przeciwbólowe, opatrywano rany, a nawet wykonywano USG kobiecie w zaawansowanej ciąży. Grupa lekarzy niemal wszystkich specjalizacji udzielała również konsultacji telefonicznych osobom poszkodowanym. Większość działań medycznych miała miejsce w lasach po polskiej stronie granicy. Medycy na Granicy wielokrotnie zwracali się z prośbą do rządu, by udzielił im zgody na wjazd do strefy stanu wyjątkowego, gdzie również znajdowali się ludzie potrzebujący pomocy. Zgoda nie została udzielona, co uniemożliwiło działanie na tym terenie.
Dziś kończy się misja Medyków na Granicy, a ostatni dyżur zakłócony atakiem i zniszczeniem samochodów nie odbędzie się. Nadal aktywny jest jednak numer telefonu do konsultacji medycznych, a od jutra kolejne dyżury przejmie PCPM- Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej, pozarządowa organizacja humanitarna.
USA: prawo do aborcji już nie jest powszechne
O tym mówiło się od miesięcy. Konserwatywny Sąd Najwyższy USA głosami sędziów mianowanych …