Krótkie powstanie na terenie Krakowa w lutym i marcu 1846 r. zdołało na moment rozerwać skorupę tego, co stare.
Konserwatywny historyk Adam Zamoyski napisał o rewolucji krakowskiej, że była „żałosnym niewypałem”. Istotnie, opisywana w kategoriach powstańczej efektywności, mierzonej liczbą wygranych bitew i zmobilizowanych żołnierzy, może być traktowana jako straceńczy zryw garstki zapaleńców. Znacznie bardziej istotna była jednak polityczna treść tego wydarzenia. Znaczenie tej interwencji w procesie burzenia zastanego porządku doskonale wyczuli Karol Marks i Fryderyk Engels, którzy w osławionym „Manifeście Partii Komunistycznej” napisali: „Wśród Polaków komuniści popierają partię, która rewolucję agrarną uważa za warunek wyzwolenia narodowego, tę samą partię, która wywołała powstanie krakowskie 1846 roku”.
W 170. rocznicę tamtych wydarzeń warto bliżej przyjrzeć się wspomnianej partii i jej celom, pamiętając jednakże, że w tamtych okolicznościach słowo „partia” miało znaczenie odbiegające od dzisiejszego. Przyzwyczajeni jesteśmy pojmować partię jako pewną strukturę organizacyjną, spojoną przywództwem oraz programem. W I połowie XIX w. „partia” znaczyła zaś tyle, co szeroki prąd ideowy. W tym sensie, za rewolucją krakowską – podobnie zresztą jak za Marksem i Engelsem w tamtym czasie – nie stała żadna masowa partia polityczna. Brak dywizji uzupełniały idee.
Kraków po 1815 r., a zatem po decyzjach kongresu wiedeńskiego, który miał zlikwidować w Europie skutki rewolucji francuskiej i czasów napoleońskich, a także zapewnić panowanie sił reakcji – uzyskał status Wolnego Miasta, pozostającego pod opieką mocarstw zaborczych. Względne swobody panujące w Krakowie po 1815 r. powodowały, że życie polityczne w mieście cechowało się znacznie większą dynamiką, niż na pozostałych terenach dawnej Rzeczypospolitej. W czasie powstania listopadowego (1830-31) Kraków był ważnym ośrodkiem przemytu broni dla walczących oddziałów. Z tego też powodu po stłumieniu powstania Rosja i Austria próbowały stopniowo ograniczać zakres wolności, panujących w Wolnym Mieście, a także wspierać funkcjonujące na jego terenie grupy lojalistycznie nastawionej szlachty.
Spotykało się to z negatywnymi, nieraz gwałtownymi reakcjami krakowskiej, radykalizującej się młodzieży. Jej przedstawiciele niejednokrotnie wchodzili w skład tajnego Stowarzyszenia Ludu Polskiego, założonego w roku 1835. SLP było pierwszą na ziemiach polskich organizacją, zorientowaną na działalność wśród warstw średnich ówczesnego społeczeństwa: zubożałej szlachty, drobnych urzędników, inteligencji miejskiej czy rzemieślników. Aktywność Stowarzyszenia na terenie Krakowa szybko dała się we znaki ugodowym elitom: wybijano szyby w domach jej przedstawicieli i w gmachach, w których ta organizowała huczne bale w czasie karnawału w 1836 r. W styczniu 1836 r. przedstawiciele SLP namierzyli i zamordowali rosyjskiego szpiega Behrensa-Pawłowskiego, który wniknął do struktur organizacji. W efekcie wojska mocarstw rozpoczęły zbrojną okupację Wolnego Miasta, która trwała do 1841 r. 392 najbardziej radykalnych emigrantów, którzy schronili się w mieście, zostało zmuszonych do wyjazdu na zachód Europy.
Wydarzenia te, jakkolwiek bardzo gwałtowne na tle dość sennego krajobrazu ziem polskich w latach 30. XIX w., stanowiły jedynie preludium dla tego, co miało dopiero nadejść – dla rewolucji z 1846 r. Bez wątpliwości wskazać można jej głównego architekta. Był nim Edward Dembowski, zwany także, z uwagi na pochodzenie z zamożnej, ziemiańskiej rodziny, „czerwonym kasztelanicem”. Urodzony w 1822 r., Dembowski odebrał gruntowne wykształcenie i dosłownie wychował się wśród książek – w bibliotece jego ojca, Leona, znajdowało się ok. 10 tys. woluminów. Podczas pobytu w Warszawie 17-letni Edward natrafił na spotkanie koła młodzieży, związanej z tamtejszym oddziałem SLP, gdzie przypuszczalnie po raz pierwszy zetknął się z myślą radykalną.
Mieszkając przez pewien czas w dawnej stolicy Polski, Dembowski obracał się w dwóch środowiskach, które ukształtowały jego światopogląd. Pierwszym była grupa tzw. Entuzjastek, uznawanych czasem za prekursorki polskiego feminizmu. Choć pod względem funkcjonowania ta nieformalna koteria nie różniła się niczym od salonu literackiego, to jednak jej uczestnicy i uczestniczki wykazywali tendencje wyraźnie demokratyczne. Od typowego salonu różnił Entuzjastki skład klasowy – wiele z nich należało do zubożałych rodów szlacheckich. Drugim ze środowisk, które kształtowało młodego Edwarda, była warszawska cyganeria. Było to koło literackie, które w bardziej jednoznaczny od Entuzjastek sposób atakowało ustrój pańszczyźniany.
Gdy w kwietniu lub maju 1843 r. do Warszawy przybył kuzyn Dembowskiego, Henryk Kamieński, Edward wtajemniczył go w istniejący w mieście spisek rzemieślniczy, który parł do zbrojnego powstania. W ciągu najbliższych miesięcy obaj aktywnie angażowali się w tworzenie siatki spiskowej na terenach trzech zaborów. Nie uszło to uwadze czujnych oczu szpicli carskich. Generał Pisariew w liście z 5 marca 1844 r. do pruskiego konsula w Warszawie, Niederstettera, pisał, że Dembowski stoi na czele komunistycznego spisku i ma wspólników wśród rzemieślników z wielu miast Królestwa Polskiego. Edward, choć wielokrotnie zastawiano na niego pułapki, okazał się mistrzem konspiracji, kilkakrotnie w ostatnim momencie wymykając się tropiącej go policji.
Polityczna ocena, dokonana przez gen. Pisariewa, wydaje się słuszna. Niewiele ryzykując, uznać można Edwarda za pierwszego polskiego komunistę w nowoczesnym rozumieniu tego słowa. Bardzo wcześnie, bo już w 1842 r., zetknął się on z jedną z prac młodego i szerzej podówczas nieznanego Fryderyka Engelsa. W przeciwieństwie do większości radykałów tamtych czasów, nie poszukiwał inspiracji we wspólnotowym potencjale chrześcijaństwa, nie dokonywał również bezkrytycznej idealizacji chłopstwa. Dembowski posługiwał się hasłem „filozofii przyszłości”, za którą stała konkretna wizja procesu dziejowego. Szlachtę postrzegał jako reprezentantkę tego, co stare, lud zaś, rozumiany przezeń jako ogół uciskanych, miał być wyrazicielem postępu, realizatorem tego, co nowe. Co więcej, Dembowski sądził, że bezpośredni wpływ na życie mają idee, ale zarazem dostrzegał fakt, iż idee zmieniają się wraz z przekształceniami struktury społecznej. Komunizm rozumiał jako „asocjacyjną [tj. opartą na zrzeszeniu] organizację pracy”, opartą na równym podziale jej owoców. Wyrażając to innymi słowami, był Dembowski przekonany, że drogą rozwojową ludzkości jest „wolne, świadome zrzeczywiszczenie [urzeczywistnienie] jedni społeczeńskiej”.
Tkane przez kilka lat sieci spisku, opartego głównie o przedstawicieli zubożałej szlachty, inteligencji i rzemieślników, stawały się coraz gęstsze. Jesienią 1845 r., podczas zebrania w Poznaniu, ustalono, że powstanie wybuchnie w lutym 1846 r. w Wielkopolsce i Galicji, a następnie armia z dwóch stron wkroczy na terytorium zaboru rosyjskiego. Organizatorzy zrywu, w tym Dembowski, mieli rzeczywiście powodu do optymizmu. W Wielkopolsce i na Pomorzu Związek Plebejuszy – organizacja, kierowana przez księgarza Walentego Stefańskiego, zrzeszał ok. tysiąca osób. Kilkusetosobowa organizacja czekała na sygnał we Lwowie. Gotowy był również Kraków. Rezydenci państw zaborczych, przebywający na terenie Wolnego Miasta donosili, że „szerzą się idee komunistyczne wśród młodzieży rzemieślniczej”. Szpicle mieli szczegółowe informacje na temat uczestników spisku. Warto przytoczyć fragment jednego z donosów, bo dobrze obrazuje on skład klasowy tych działających w podziemiu grup: „Zbierała się ona [młodzież] u murarza Ignacego Łatkowskiego, bywał tam rusznikarz Jaskólski, czeladnik szewski Augustyn Margasiński, częstym też gościem u Łatkowskiego był emisariusz Mazurkiewicz, współpracownik Dembowskiego”.
Władze uprzedziły powstańców. 12 lutego 1846 r. aresztowaniami rozbito grupę na terenie Lwowa, zaś w dniach 12-14 lutego masowe zatrzymania uniemożliwiły akcję w Wielkopolsce. Kilka dni później, 18 lutego, wojska austriackie zajęły Kraków. Wydawało się, że powstanie nie wybuchnie. Jednak 20 lutego powstańcy, zrekrutowani w górniczych okręgach Galicji, samodzielnie wyzwolili Chrzanów, Krzeszowice i Jaworzno. Pod wpływem tych wydarzeń 22 lutego armia austriacka, a wraz z nią policja, opuściły miasto. Kraków był wolny. Mieszkańcy miasta uwolnili więźniów politycznych, zamkniętych w kościele św. Wojciecha.
22 lutego, czyli w dniu, w którym powstanie miało wybuchnąć według pierwotnych planów, ogłoszono Manifest Rządu Narodowego. Jego sygnatariusze zapowiadali m.in.: „wywalczymy sobie skład społeczeństwa, w którym każdy podług zasług i zdolności z dóbr ziemskich będzie mógł użytkować, a przywilej żaden i pod żadnym kształtem mieć nie będzie miejsca; w którym każdy Polak znajdzie zabezpieczenie dla siebie, dla żony i dzieci swoich, w którem upośledzony od przyrodzenia na ciele lub na duszy znajdzie bez upokorzenia niechybną pomoc całego społeczeństwa, w którym ziemia, dzisiaj przez włościan warunkowo tylko posiadana, stanie się bezwarunkową ich posiadłością, ustaną czynsze, pańszczyzny i wszelkie tym podobne należytości bez żadnego wynagrodzenia”. Była to zapowiedź całkowitego przekształcenia systemu własności.
24 lutego 1846 r. dyktatorem powstania ogłosił się Jan Tyssowski, który okazał się przywódcą raczej chwiejnym. Nie wykorzystał korzystnego momentu do pogoni za Austriakami i zdawał się dążyć raczej do ograniczania walk. Tego samego dnia, na czele 200 górników z Wieliczki, do Krakowa przybył Dembowski, przynosząc ze sobą skonfiskowane na potrzeby Rządu Narodowego fundusze kopalni soli. W nocy z 24 na 25 lutego krakowscy konserwatyści próbowali odebrać władzę Tyssowskiemu, jednak uniemożliwiła to energiczna reakcja Dembowskiego. Z punktu widzenia losów rewolucji wydaje się jednak, że Dembowski lepiej zrobiłby, dokonując zamachu stanu i ogłaszając się dyktatorem.
On jednak postanowił działać na własną rękę. 25 lutego powołał w Krakowie Klub Rewolucyjny. Zgodnie ze statutem, jego zadaniem było: „Usposobić lud do pojęcia i ukochania rewolucji – lud, który obłąkać usiłowali wrogi nasze i wewnętrzni zwolennicy przywileju i ucisku – jest powinnością i zadaniem opinii publicznej. Dla wsparcia i wyrobienia się opinii zakładam Klub Rewolucyjny Polski”. Warto podkreślić, że w tamtym czasie słowo „klub” wywoływało jednoznacznie negatywne skojarzenia w kręgach zachowawczych, oznaczało bowiem formę politycznej organizacji tych klas, które konserwatyści wykluczali z udziału w tym, co polityczne. To właśnie w takich miejscach, jak utworzony przez Dembowskiego klub, kształtowała się nowoczesna opinia publiczna.
Równocześnie do Krakowa spływały kolejne, drobne oddziały, złożone często z przedstawicieli osób, żyjących z pracy własnych rąk – drobnych rzemieślników, hutników, górników czy chłopów, którzy nie przystąpili do rabacji. Była to bardzo niebezpieczna tendencja, gdyż ograniczała rewolucję do terenu miasta. Z zagrożenia zdawał sobie sprawę Dembowski, który 27 lutego przedsięwziął desperacki krok. Wiedząc o tym, że w Galicji zachodniej działają oddziały chłopskie, dokonujące napadów na dwory, postanowił on przemówić do nich językiem, który był dla nich najbardziej zrozumiały – językiem religijnym. W tym celu zorganizował procesję, która miała skłonić chłopów do przejścia na stronę Rządu Narodowego. Jednak jej uczestnicy natknęli się nie na oddziały wierne Szeli, tylko na wojsko austriackie. Dembowski zginął, choć długo jeszcze byli tacy, którzy sądzili, że przeżył – raz widziano go w miejscowej karczmie, gdzie miał przekonywać o konieczności zmiany ustroju społecznego, innym razem pojawiały się plotki o tym, że kryje się w górach, gdzie dowodzi niewielkim oddziałem. Wkrótce potem, 4 marca 1846 r., osamotniony Kraków skapitulował. Jeszcze w tym samym roku Wolne Miasto zostało inkorporowane do Austrii.
Dla konserwatywnego wieszcza, Zygmunta Krasińskiego, rok 1846 w historii Polski był tym samym, czym 1793 w historii Francji. Przypomnijmy – 1793 r. to apogeum rewolucji francuskiej, ścięcie na gilotynie króla Ludwika XVI i powołanie Trybunału Rewolucyjnego w celu walki z kontrrewolucją. Skala wydarzeń na ziemiach polskich jest zupełnie nieproporcjonalna, nie warto jednak tego porównania bagatelizować. Kilkuletnie przygotowania do nieudanego powstania, które po raz pierwszy miało być oparte na zupełnie nowej bazie społecznej, nie przyniosły oczywiście spodziewanych rezultatów, doprowadzając jedynie do przejściowego wyzwolenia Krakowa oraz szeregu niedużych wystąpień w innych miastach. Jednak, wprowadzając przedstawicieli klas ludowych w pole tego, co polityczne, rewolucja krakowska, na niewielką niestety skalę, dokonała ich upodmiotowienia. Była to zapowiedź tego, co miało nadejść później – potężnych rewolucji miejskich, które, jak w roku 1905, zdolne były wstrząsać posadami imperiów. W tym sensie rewolucja w Krakowie była wyłomem w skorupie tego, co stare. Pod tą skorupą zaś przez moment dostrzec można było zapowiedź nowego społeczeństwa, zapowiedź porządku dobra wspólnego.
[crp]Argentyny neoliberalna droga przez mękę
„Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…
Nie masz racji. Taka wiedza jest potrzebna, choćby po to, aby nie popełniać starych błędów. Wiedza jest bronią często skuteczniejszą od siły. Wiedza jest siłą. Inaczej nie majstrowanoby przy edukacji…
nuuuda
poco pisac jakies historyczne pierdoly
lewica ma paczec w przyszlosc anie do tylu
to prawiczki sie brandzluja jakimis powstaniami,