Wszystkie sondaże przewidują, że ugrupowanie prezydenta Emmanuela Macrona zdobędzie absolutną większość w parlamencie. Lewicowy ruch Nieuległa Francja Jean-Luca Mélenchona uległ pewnej demobilizacji po przegranych wyborach prezydenckich. Pierwsza tura wyborów w niedzielę 11 czerwca, druga tydzień później.
We francuskim większościowym systemie dwuturowym trudniej szacować konkretną liczbę miejsc dla poszczególnych partii w Zgromadzeniu Narodowym, niż w np. w systemie brytyjskim, lecz jeśli wierzyć sondażom, które dają ugrupowaniu prezydenta (LREM) od 29 do 31 proc. głosów, zdobędzie ono nawet do ok. 420 miejsc w 577-osobowym parlamencie. Od kiedy wybory parlamentarne przypadają miesiąc po wyborach prezydenckich, Francuzi zawsze dają nowemu szefowi państwa pełnię władzy parlamentarnej. Wszystko wskazuje, że stanie się tak i tym razem, choć 70% z nich jest przeciwna zapowiadanym zmianom w kodeksie pracy.
Nie dość, że szykuje się olbrzymia przewaga większości prezydenckiej, co najmniej połowa tradycyjnej prawicy (Republikanie) też będzie popierać rząd. Sondaże dają jej 20-22 proc. tj. 95-115 miejsc w parlamencie. Pierwsza prawdziwie opozycyjna partia – Front Narodowy (FN) – może liczyć na ok. 18 proc. głosów, ale to da tylko 5 do 15 miejsc. Dopiero na czwartym miejscu sytuuje się opozycję lewicową, czyli Nieuległą Francję, na którą w wyborach prezydenckich głosowało prawie 20 proc. wyborców: sondaże dają jej 11 do 13 proc., tj. najwyżej 21 miejsc. „Socjaliści” mają jeszcze mniej, ok. 8 proc., ale – ze względu na tradycyjne „wycinanie” kandydatów FN w drugiej turze – mogą mieć nawet ok. 30 posłów.
Należy podchodzić ostrożnie do tych projekcji, sytuacja będzie jaśniejsza dopiero po pierwszej turze, jednak bezapelacyjna wygrana Macrona wydaje się przesądzona. Gdyby wynik wyborów potwierdził ostatnie sondaże, lewica zostanie we Francji politycznie zmarginalizowana.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Akurat wyborcy Melenchona byli podzieleni. Jednak większość głosujących na lewicę w pierwszej turze, wolała w drugiej ,,mniejsze zło”. To będą mieli dewastację kodeksu pracy, dalsze odbieranie pracownikom ich praw. Rządy człowieka banków dla banków, wspierane przez deputowanych, których większość już dawno straciła kontakt z rzeczywistymi problemami jakie trapią ludzi. Może lepiej gdyby Le Pen zaczęła rządy już teraz, a tak za 5 lat pewnie wygra wybory w cuglach, co zresztą wieszczy wielu Francuzów. I co teraz zrobi lewica z około 50 deputowanymi. Sami są winni tej sytuacji, toteż nie ma co ich żałować.Główną opozycją będzie FN i. kwestiach społecznych oraz sprzeciwie wobec neoliberalizmu głównego nurtu ludzie lewicy powinni mimo wszystko życzyć FN powodzenia, chyba, że likwidacja ich miejsc pracy będzie znośna i stanowi kwintesencję ,,mniejszego zła”.
„To będą mieli dewastację kodeksu pracy, dalsze odbieranie pracownikom ich praw. ”
„I co teraz zrobi lewica z około 50 deputowanymi.”- będą się bawić swoimi lub cudzymi genitaliami w trans toaletach lub spółdzielczych burdelach i piać ” nacjonalizm nie przejdzie”
Marginalizacja karą za poparcie Macrona. To przecież wyborcy Melenchona rzucili się do głosowania na niego w drugiej turze. Za błędy trzeba płacić.