Setna rocznica rewolucji rosyjskich zaowocowała szeregiem nowych publikacji na temat wydarzeń z roku 1917. W europejskich księgarniach – od Paryża po Petersburg – od kilku miesięcy zalegają stosy książek, których autorki i autorzy kuszą świeżym spojrzeniem na historię rewolucyjnych przemian w Rosji. Na tym tle zupełnie odmiennie prezentuje się polski rynek księgarski, a także polska debata publiczna w ogóle, w ramach których rewolucję właściwie przemilczano. Nieliczne komentarze, nawet jeśli się pojawiały, służyły zazwyczaj utrwalaniu wtórnych, upraszczających opowieści o krwawych konsekwencjach rewolucji. Wśród zwolenników tego typu narracji prym wiedli „eksperci” katowickiego Instytutu Pamięci Narodowej, którzy na okoliczność stulecia rewolucji rosyjskiej przygotowali specjalną broszurę, mającą upamiętnić „ofiary bolszewizmu”. Autorzy publikacji uznali Marksa i Engelsa za pierwszych filozofów, dla których „ludobójstwo było drogą do celu”, a bolszewikom zarzucili m.in. wprowadzenie w Rosji prawa do rozwodu. Tego typu linia argumentacji jest w zasadzie powieleniem znanych już z dziewiętnastego wieku antysocjalistycznych narracji, które sprowadzały wszelką dyskusję o różnych8 możliwościach organizacji życia społeczno-gospodarczego do pytania o koszty takiej zmiany. Tak postawione pytanie pociągało za sobą, z jednej strony, konieczność skrupulatnego zliczania owych „kosztów”, przede wszystkim dość dowolnego żonglowania liczbami ofiar, z drugiej zaś strony – szukania w historii ludzkości początku, owego pierwotnego błędu, który pociągnął za sobą szereg katastrof.
Książka Sheili Fitzpatrick w umiarkowanym stopniu wyposaża czytelniczki w argumenty przeciwko tej uproszczonej narracji. Pewien niepokój wzbudza wstęp, w którym autorka próbuje znaleźć moment graniczny rewolucji. Rozważając różne możliwości, ostatecznie za kres procesu przemian rewolucyjnych uznaje ona rok 1938, zastanawiając się zarazem, czy nie upłynęło jeszcze zbyt mało czasu, by rewolucję rosyjską właściwie oceniać. Taki punkt widzenia ma swoje mocne strony, ale także określone słabości. Zaletą czasowego umocowania rewolucji jest odmowa traktowania wydarzeń z 7 na 8 listopada 1917 r. jako „krwawego puczu” bądź „bolszewickiego zamachu stanu”. Autorka uznaje zajęcie Pałacu Zimowego za pojedynczy epizod znacznie dłuższego procesu rewolucyjnego, a zarazem wskazuje, że „centralizacja” i „dyscyplina partyjna” absolutnie nie odegrały decydującej roli w przejęciu władzy przez bolszewików (s. 57-59). Z kolei słabością proponowanej periodyzacji wydaje się wynikająca z niej koncentracja na wielkich postaciach, ważnych debatach i całościowych przemianach, które na kartach książki Fitzpatrick niemal całkowicie przysłaniają oddolne doświadczenia, mogące osłabiać czy rozsadzać wielkie i nierzadko upraszczające opowieści.
W tym samym wstępie Fitzpatrick deklaruje, że głównymi kategoriami w jej ujęciu rosyjskiej rewolucji będą modernizacja (rewolucja jako sposób ucieczki od zacofania), klasa (rewolucja jako misja proletariatu i jego „awangardy”) oraz przemoc i terror (s. 18). W ramach tak rozpisanej ramy pojęciowej autorka portretuje rosyjskich marksistów jako jednocześnie zafascynowanych nowoczesnym światem i zgorszonych miejscowym zapóźnieniem (s. 39). To właśnie analiza rosyjskiego zacofania, ale także podejmowane przez rządy carskie próby umiarkowanej modernizacji, są najważniejszym wątkiem pierwszego rozdziału książki. Drugi został poświęcony rewolucjom lutowej i październikowej. Autorka przygląda się tu owym gorącym miesiącom roku 1917, zwracając uwagę na działania bolszewickich przywódców, ale również na reakcje demonstrujących tłumów i samoorganizację środowisk robotniczych (czyli na tak zwaną rewolucję ludową). Rozdział trzeci dotyczy wojny domowej, choć obok tak znanych wątków, jak powstanie Czeki czy Armii Czerwonej, Fitzpatrick przygląda się też w nim m.in. komunistycznym wizjom przyszłości, gdzie odnajduje różnorodne elementy: od przekonania o stopniowym obumieraniu socjalistycznego państwa aż po postulaty wyzwolenia seksualnego. Trzy ostatnie rozdziały przedstawiają takie zjawiska, jak NEP, dojście do władzy Stalina i koniec rewolucji. Są one w istocie poświęcone analizom walk frakcyjnych wśród bolszewików, ale także gigantycznym projektom industrializacyjnym, podjętym przez stalinowską biurokrację.
W książce Fitzpatrick szczególnie interesujące są te fragmenty, gdzie autorka ukazuje bolszewików jako wrzuconych w wir wydarzeń, których gwałtowność zaskakiwała nawet ich samych. Tego typu wydarzeniem był dynamiczny rozrost szeregów frakcji bolszewickiej w 1917 roku. Wedle ostrożnych szacunków Fitzpatrick, jeszcze w lutym liczba bolszewickich legitymacji partyjnych wynosiła ok. 24 tys., podczas gdy w październiku było ich już ok. 350 tys. (s. 69). Podobnie, analizując wzrost bojowych nastrojów rosyjskich robotnic i robotników, autorka wskazywała, że w gruncie rzeczy ich postulaty były anarchistyczne i dotyczyły całkowitego przejęcia władzy nie tylko w fabrykach, ale także w całych miastach. Bolszewicy poparli owe dążenia do „kontroli robotniczej” bez szerszego wyjaśnienia, co właściwie przez tę kontrolę rozumieją (s. 72).
Fitzpatrick wielokrotnie zwraca uwagę na charakter dyskursu politycznego bolszewików, którzy umiejętnie operowali śmiałym, ożywczym radykalizmem, trafiającym na podatny grunt w zmęczonym wojną społeczeństwie. Tego typu opisy są zresztą jednymi z najciekawszych partii książki, gdyż autorce udaje się uniknąć traktowania decyzji politycznych jako epifenomenów prac teoretycznych, tworzonych w kręgach rosyjskich socjalistów. Nie ma tu zatem obszernych wyimków z Państwa i rewolucji czy innych tekstów Lenina lub Trockiego, które byłyby traktowane jako uzasadnienie ich decyzji politycznych. Przeciwnie – poza ogólnymi ramami, takimi, jak postulat natychmiastowego wyjścia z wojny czy przekazania władzy w ręce rad robotniczych, dyskurs bolszewicki ukazany jest jako tworzony ad hoc, raczej na bazie wydarzeń, które już nastąpiły, a na które wielkie i te mniej znane postaci często miały jedynie umiarkowany wpływ. Zarazem jednak Fitzpatrick zręcznie udaje się odmalować frakcję bolszewików jako grupę bezkompromisową, z ambitnymi projektami i sloganami, nie cofającą się przed wzięciem odpowiedzialności za państwo w najbardziej krytycznym momencie. W tym sensie historia ta pokazuje, że skuteczność formacji, oferujących socjalistyczną alternatywę, wymaga raczej wyostrzenia przekazu i politycznej samodzielności, a nie rozmywania politycznej identyfikacji w ramach szerokich koalicji.
Autorka pozostawia czytelniczki i czytelników z wizją nieuczczonej rewolucji. W stulecie rewolucji francuskiej w Paryżu wzniesiono wieżę Eiffla i chętnie powracano do wątków obalenia tyranii. W Rosji jednak, jak wskazuje Fitzpatrick, nie istniały żadne plany oficjalnego upamiętnienia rewolucji, gdyż kraj ten do dziś zmaga się z traumą utraconego, historycznego przeznaczenia (s. 213-214). W istocie jednak wydaje się, że sama autorka również nie dostarcza przekonujących argumentów na rzecz tego, co właściwie było trwałym i wartym upamiętniania rezultatem rewolucji 1917 roku, ograniczając się zaledwie do stwierdzenia, że było to wydarzenie „formacyjne” dla XX w. (s. 214). W zasadzie, w jednym zdaniu autorka ukazuje rewolucję jako inspirację dla ruchów emancypacyjnych w Trzecim Świecie (s. 212), choć wątek ten zdecydowanie wymagałby bardziej dogłębnego rozwinięcia w podsumowaniu. Rewolucja rosyjska, wpisana w szerszy, globalny kontekst, okazuje się bowiem najważniejszym z ludowych, antyimperialistycznych zrywów, rozpalających w XX wieku peryferia globalnego kapitalizmu.
Prawdopodobnie wiele ze słabości książki Fitzpatrick wynika z przyjętej konwencji. Jak wskazano na tylnej okładce, pozycja ma stanowić „zwięzły przewodnik”, wyjaśniający „przyczyny, przebieg i skutki lutego i października”. Tak szeroko zakreślone cele trudno w sposób satysfakcjonujący zrealizować w niedługiej, nieco ponad 200-stronicowej książce, gdyż taka objętość nie pozwala na wejście w krytyczny dialog z istniejącymi narracjami, ani też na szerszą kontekstualizację rosyjskich rewolucji na mapie dziewiętnasto-i dwudziestowiecznych zrywów społecznych i walk klasowych. Z tego też powodu, Rewolucję rosyjską polecić można przede wszystkim jako punkt wyjścia do kolejnych lektur i poszukiwań.
*
Tekst został pierwotnie opublikowany w dwudziestym szóstym cyklu krótkich recenzji „Praktyki Teoretycznej”.
Seks biznes w Polsce mówi po ukraińsku
Ponad 9 milionów obywateli Ukrainy uciekających przed wojną wjechało do Polski od początku…
„Z tego też powodu, »Rewolucję rosyjską« polecić można przede wszystkim jako punkt wyjścia do kolejnych lektur i poszukiwań.”
Czy aby, ktoś kiedyś nie powiedział: „Filozofowie dotąd tylko objaśniali świat, chodzi jednak o to, by go zmieniać”?
Rewolucja Pażdziernikowa spełniła swoje założenia i to jest najważniejsze miała szlachetne cele lecz do władzy dostali się różni watażkowie i stąd meandry podobnie jak u nas w 80r