Strajk nauczycieli został zawieszony w sobotę, ale spór zbiorowy w oświacie trwa. Związek Nauczycielstwa Polskiego zachęca, by pedagodzy kontynuowali protest w formie strajku włoskiego. – Pracujemy tylko tyle, ile zobowiązują nas do tego przepisy prawa oświatowego i tylko w oparciu o to, co znajduje się w miejscu naszej pracy i co zapewnia nam pracodawca – czytamy w komunikacie Zarządu Głównego związku.
Co to oznacza w praktyce? Jak tłumaczył prezes ZNP Sławomir Broniarz, nauczyciele mieliby powstrzymać się od wszelkich czynności dodatkowych wykraczających poza zapisane w przepisach minimum oraz od ponoszenia wydatków w związku z pracą. A zatem – koniec z drukowaniem sprawdzianów na papierze zakupionym prywatnie i na domowej drukarce, z bezpłatnymi zajęciami typu koła zainteresowań, z wycieczkami i rajdami, których przeprowadzenie oznacza przekroczenie dziennego czasu pracy, z wyjazdami na zawody sportowe.
W efekcie uczniowie i rodzice mają przekonać się, że nauczyciel naprawdę nie pracuje „trochę mniej”, jak stwierdził swojego czasu premier Morawiecki, lecz wręcz przeciwnie – jeśli jest zaangażowany w nauczanie i wychowanie, poświęca dzieciom wiele czasu, energii i środków zupełnie bezpłatnie. O tym, ile pracują tacy nauczyciele, kiedy już skończą lekcje, wiele napisano podczas strajku w szkołach.
Listę zajęć dodatkowych, niepłatnych i prowadzonych w teoretycznie wolnym czasie, zamieścił na Facebooku Grzegorz Lorek, nauczyciel z II LO w Lesznie, w 2002 r. wyróżniony tytułem Nauczyciela Roku. Z informacją, że w obecnej sytuacji postanowił je odwołać.
Związek Nauczycielstwa Polskiego przypomina również, że przedstawił swój program naprawy polskiej oświaty pod nazwą Szkoła na 6, w którym podwyżki dla nauczycieli to tylko jeden z punktów. ZNP domaga się od rządu również zwiększenia autonomii szkół i ich pracowników, rewizji przeładowanych podstaw programowych, zmniejszenia szkolnej biurokracji oraz dojścia do wydatkowania 5 proc. PKB na oświatę.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Mam w rodzinie nauczycielkę i naprawdę szlag mnie trafia, kiedy muszę współfinansować drukowanie sprawdzianów, pomocy naukowych itp. Koniec z tym. W końcu obowiązkiem pracodawcy jest zapewnienie pracownikowi narzędzi do pracy. Ja nie używam w robocie WŁASNEGO telefonu, WŁASNEGO laptopa ani WŁASNEGO auta. Dlaczego zatem zmuszana jest do tego moja żona nauczycielka?!
Wiem też, że w szkole moich dzieci zniknął pozalekcyjne kółka zainteresowań, chór i szkolny teatr. I ja to rozumiem, w końcu ideą nikt się jeszcze nie wyżywił, ani nie opłaci rachunków.
…i żeby nie było – jestem gorącym zwolennikiem likwidacji Karty Nauczyciela. 40 godzin pracy, 5 dni w tygodniu. Od 8 do 16. W tym czasie zajecia, opieka, ALE TEŻ zebrania, wywiadówki, rady pedagogiczne. Wszystko po 16 – płatne nadgodziny lub bank godzin do odebrania jako czas wolny (do wyboru). Wyjazdy szkolne? Jasne, z delegacjami i dodatkiem za pracę w godzinach nocnych (dyżury nocne żeby się dzieci nie pozabijały) plus dodatek za pracę w dni wolne, jeśli wypada np. sobota lub niedziela. Płatny urlop 26 dni w roku. Ja tak mam i może chciałbym zabrać ją na urlop w kwietniu lub wrześniu, bo akurat w wakacje to ja mam największy kocioł w pracy.
„kiedy muszę współfinansować drukowanie sprawdzianów, pomocy naukowych itp. ”
Skoro nauczyciele i dyrekcja nie potrafią wygospodarować w dowolny sposób nawet kilku stówek na zakup i utrzymanie szkolnych drukarek, to nie dziwię się, że z taką powalającą zaradnością nie mają czego szukać na rynku pracy :)
Pomijam fakt, że sprawdziany nie odbywają się często i można je podyktować/zapisać na tablicy, a ewentualne pomoce udostępnić chociażby mailem. No ale po co optymalizować robotę, skoro można rytualnie narzekać?
„ALE TEŻ zebrania, wywiadówki”
Żaden problem. Idąc np. do lekarza najczęściej też trzeba załatwić sobie wolne na ten czas.
„40 godzin pracy”
Sądząc po obu komentarzach, zwyczajnie nie wiesz, co piszesz. Niemal całe społeczeństwo, za wyjątkiem nauczycieli, gorąco popiera likwidację karty i wydłużenie czasu pracy. Tylko tutaj jest pewien „haczyk”, a właściwie dwa. Mianowicie, 40h musi wiązać się z precyzyjną rejestracją czasu pracy na wzór tej w firmach, a nie na zasadzie pustych deklaracji, bo nonstop przygotowuje się i sprawdzam, a na wycieczkach to w ogóle pracuję też we śnie :) Ponadto 40h pracy = masowa redukcja etatów i koniec z najmniejszą w Europie liczbą uczniów na jednego nauczyciela. Jednego i drugiego nigdy nie poprze żaden związek, więc ich realizacja wymaga dość twardej ręki u steru władzy.
„Ja tak mam i może chciałbym zabrać ją na urlop w kwietniu lub wrześniu, bo akurat w wakacje to ja mam największy kocioł w pracy.”
I tutaj powinieneś dojść do wniosku, że o przyznaniu urlopu decyduje pracdawca. Nikt nie ma gwarancji, że uda mu się dostać wolne w pożądanym terminie, jeśli koliduje to z określoną sytuacją firmy/instytucji lub planami innych osób. Życie zmusza do kompromisów.
Drogi/a Fauxpas, widać, że nie wiesz o czym piszesz wspominając o „dyktowaniu uczniom zadań na sprawdzianie”. Spróbuj to zrobić z np. arkuszem próbnej matury, życzę powodzenia :D. Za organizację pracy w szkole odpowiada dyrektor, za jej finansowanie organ prowadzący, więc pisanie, że „nauczyciele nie potrafią wygospodarować kilku stówek” jest raczej chybione…
Odnośnie rejestrowania czasu pracy, w czym widzisz problem? No chyba, że porównujesz pracę nauczycieli z np. górnikami, którzy przez 8 godzin fedrują węgiel lub z inna profesją, która wiąże się z pracą przy maszynie bite 8 godzin (z przerwą). Tu oczywiscie praca Kowalskiego przekłada się na konkretne ilości wydobytego surowca lub wytworzonego produktu, co jest niepoliczalne w przypadku pracy umysłowej.
O przyznaniu urlopu decyduje pracodawca, i tu zgoda. I teraz znów mamy sytuację wakacji i ferii oraz kolejny jazgot o „tyle wolnego” nauczycieli. I żeby to ukrócić warto pochylić się nad tymi bitymi 26. dniami urlopu, który należy się (w zależności od stażu pracy) jak psu kość. A kompromis jak sama nazwa wskazuje to nie jednostronne narzucanie woli pracownikowi przez pracodawcę, bo to już niewolnictwo, ale obopólna zgoda na danie wolnego w takim czy innym okresie roku.
I naprawde, żebyś wiedział/a, że praca podczas wycieczek, to robota przez sen (uczniów oczywiście). I dyżury, aby młodzi nie wymykali się z pokoi i nie chlali wódy po kątach.
Osobiście jako mąż swojej żony nauczycielki bardzo życzyłbym sobie, aby ona mogła pracować w systemie np. niemieckim, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Wyższe pensum – nie ma sprawy, przerwy wliczone do pensum (!). Materiały do pracy? To już kompetencja nie tylko nauczyciela, ale i sekretariatu, który drukuje testy, ale i wypełnia świadectwa (nie jak u nas, kiedy robi to nauczyciel).
„Spróbuj to zrobić z np. arkuszem próbnej matury, życzę powodzenia :”
Arkusze próbnych matur trafiają do szkół m.in. z wydawnictw, które je organizują.
„Za organizację pracy w szkole odpowiada dyrektor, za jej finansowanie organ prowadzący, więc pisanie, że „nauczyciele nie potrafią wygospodarować kilku stówek” jest raczej chybione…”
Polskie wydatki na edukację przekraczają średnią unijną (5,41 vs 4,9% PKB), więc ten sektor jest wbrew pozorom dość dofinansowany. No, ale skoro nauczyciele wolą tworzyć sztuczne etaty + wydawać kasę na premie i nagrody, zamiast doposażać placówki, to do kogo pretensje o niegospodarność? Niech męczą dyrektora, żeby kupił urządzenia wielofunkcyjne w miejsce innych wydatków. To naprawdę groszowe sprawy w tych czasach.
” co jest niepoliczalne w przypadku pracy umysłowej.”
Zaraz, zaraz. Skoro jest rzekomo niepoliczalne, to jak można domagać się policzalnych 40h tygodniowo? :) Każdą pracę odtwórczą można dokładnie wcisnąć w ramy czasowe. To nie jest uprawianie nauki lub sztuki na światowym poziomie. Żaden problem do czasu lekcji doliczyć uśredniony czas wykonywania pozostałych obowiązków. No, za wyjątkiem tego, że obecne 18h + reszta nijak ma się do standardowych 40.
„A kompromis jak sama nazwa wskazuje to nie jednostronne narzucanie woli pracownikowi przez pracodawcę, bo to już niewolnictwo”
Cóż, każdy zawód ma swoje wady. Nauczyciel nie weźmie urlopu w kwietniu, maszynista raczej nie odpocznie w wakacje, a dowolny pracownik ruchu ciągłego może nie spędzać świąt z rodziną. Mamy się licytować, kto bardziej poszkodowany?
” I dyżury, aby młodzi nie wymykali się z pokoi i nie chlali wódy po kątach”
Tak, tak. Jeśli np. zielona szkoła trwa tydzień, to nauczyciele w ogóle nie chodzą spać, tylko pracują bez snu 24/7 :) Na wycieczki jeździłem w poprzedniej dekadzie i wraz z nastaniem ciszy nocnej nauczyciele kładli się spać. Nie było żadnych dyżurów, czuwania, łażenia po korytarzach itp. Co najwyżej ktoś zgarnął ochrzan, gdy budził pozostałych.
„w systemie np. niemieckim”
Niemiecki nauczyciel pracuje przy samej tablicy 26h tygodniowo, a nie 13,5h jak polski. Społeczeństwo byłoby za tym, ale związki zaczną szaleć, gdy nastanie konieczność zwolnienia połowy zatrudnionych.
„Materiały do pracy?”
A jakich to materiałów wymaga ustawa bądź szkoła od nauczyciela? :) Pomijam fakt, że raz przygotowane pozostają do klepania latami (nauczyciel nie kształci doktorantów), a z pomocą przychodzą poradnik metodyczny + inne materiały od wydawcy podręcznika.
„wypełnia świadectwa (nie jak u nas, kiedy robi to nauczyciel)”
Uzupełnienie gotowych formularzy raz w roku jest problemem? No chyba nie, skoro strajkujący oburzyli się na wprowadzoną przez nowelizację możliwość wyręczenia w obowiązkach właściwego nauczyciela (tutaj wychowawcy). xD
Mam rozumieć, że nic się nie zmieni? przecież nauczyciele tak pracują od lat. Kiedyś starozakonny mówił „i tak żeby było ma być!”
Zamiast opowiadać bajdy o ,,przeładowanych” podstawach programowych sięgnijcie może do włoskiej szkoły podstawowej i porównajcie. Matma, Fizyka, Chemia, Biologia Programy są bardziej zaawansowane niż u nas.
W Polsce zamiast autonomii nauczycieli potrzebny jest tęgi kij. Z podstawówek do gimnazjów trafiają dzieciaki z niezrealizowaną podstawa programową i jest to problem nagminnie się powtarzający. To samo na styku gimnazjum i liceum.
Dopóki nie zrobi się porządku z tą wolną amerykanką – nie ma szans na skuteczną edukację.
Starożytni mawiali: jeśli człowiek chce się czegoś nauczyć, to mu żadna szkoła w tym nie przeszkodzi. Wystarczy zabrać gówniarstwu smartfony i laptopy, a zaczną sie z nudów uczyć. Żadna wiedza nie wygra z napier…niem na smartfonie, bo zdobywanie wiedzy zmusza do myślenia.
I nie zarzucaj Kolegi Skorpsion szkołom, że nie przerabiają materiału, a zarzuć to gówniarstwu.