– Precz z outsourcingiem! Precz z wyzyskiem! – skandowano wczoraj pod budynkiem Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. Kilkanaście osób zebrało się, by zaprotestować przeciw praktykom, które były pracownik placówki zarzuca firmie DGP. To ona na zasadzie outsourcingu zatrudnia w szpitalu gońców, sanitariuszy, personel sprzątający i kierowców.
Cyprian Kraszewski, który pracował dla DGP jako szpitalny goniec, przedstawił swoje zastrzeżenia pod adresem firmy w liście nadesłanym (początkowo anonimowo) Portalowi Strajk. Pisał o problemach z uzyskaniem umowy o pracę zamiast zlecenia, z wyliczeniem właściwego wynagrodzenia (chociaż, jak zaznacza, ten problem został ostatecznie rozwiązany), ze złą organizacją pracy gońców. Po publikacji materiału Kraszewski stracił pracę. O tym, jak pracuje się dla DGP, pisaliśmy również w osobnym reportażu.
Podczas pikiety Cyprian Kraszewski powtórzył swoje zasadnicze zarzuty pod adresem firmy outsourcingowej: zatrudnianie w oparciu o umowy śmieciowe, wprowadzanie w błąd pracowników z orzeczeniem o niepełnosprawności co do obowiązkowego wymiaru godzin, problemy z wyliczaniem wynagrodzeń, odliczanie od czasu pracy fikcyjnych przerw, zastraszanie niezadowolonych pracowników. Wspomniał również o samochodach, jakimi kierowcy z DGP wożą próbki czy sprzęt medyczny – przekonywał, że są to w zgodnej ocenie pracowników „trupy”, niebezpieczne dla otoczenia. DGP twierdzi, że pojazdy przeszły odpowiednie badania i są dopuszczone do ruchu.
Na proteście pojawili się działacze Wolnego Związku Zawodowego Walka, partii Razem oraz Ruchu Sprawiedliwości Społecznej z Gdańska. Przedstawiciel Razem Maciej Ostrowski zwracał uwagę na szerszy problem niedofinansowanej i przez to fatalnie funkcjonującej polskiej służby zdrowia. Wskazywał, że szpitale mają zupełnie inne zadania niż firmy i nie można organizować i oceniać ich działalności według neoliberalnych schematów.
Demonstracji, która odbywała się przy wjeździe do centrum klinicznego, przyglądało się kilka osób zatrudnionych przez DGP. Nie odważyły się jednak dołączyć do pikiety. – Brygadzistka zabroniła. Było powiedziane, że nie wolno, nawet podczas przerwy w pracy – powiedziała Portalowi Strajk pracownica. Podkreśliła, że zgadza się z hasłami i postulatami, które usłyszała. – Czy protestujący mają rację? Oczywiście. My tutaj w kilka osób sprzątamy cały szpital. To nie jest normalne. Za cały miesiąc pracy otrzymuje 2250 zł brutto – dodała.
Inni obserwatorzy mieli dla pikietujących mniej zrozumienia. – Mamy rynek pracownika, to pracownicy dyktują warunki – skomentował mężczyzna, który z parkingu szpitalnego przyglądał się protestowi i hasłu „Precz z wyzyskiem”. Kolejnemu obserwatorowi zaciśnięta pięść na czerwonej fladze, symbol związku zawodowego Walka, skojarzyła się z PZPR i komuną.
Uczestnicy pikiety podkreślali, że nie chodzi im o krytykę jednej tylko konkretnej firmy, DGP, ale o wskazanie, jakie konsekwencje ma outsourcing w służbie zdrowia w ogóle. Wskazywali, że outsourcing i dążenie do oszczędności za wszelką cenę nagminnie łączy się z łamaniem praw pracowniczych, a w takich miejscach jak szpitale nieuchronnie prowadzi również do pogorszenia sytuacji pacjentów.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Uczepili się firm, których rzecz jasna nie bronię, ale to nie tak, że one wzięły się znikąd. Dlaczego protestujący nie uderzyli w lekarzy zarządzających placówkami? To przecież oni sprowadzają firmy zewnętrzne (nierzadko powiązane rodzinnie lub towarzysko), a sami wręcz żądają (!) solidarności w walce o spełnienie swoich roszczeń. Przyjęcie cudzej optyki to wstęp do klęski.