Trzy lata pracy 450 ekspertów ONZ ds. bioróżnorodności zamknięte w opublikowanym dziś 1800-stonicowym raporcie przynoszą bardzo złe wiadomości: „Jesteśmy w trakcie niszczenia samych fundamentów naszych gospodarek, naszych środków przeżycia, bezpieczeństwa żywnościowego, zdrowia i jakości życia na całym świecie” – mówił dziś na konferencji prasowej Robert Watson, przewodniczący grupy naukowej Narodów Zjednoczonych (IPBES). Ten proces niestety przyśpiesza. Nasze środowisko jest już w tak żałosnym stanie, że przetrwane gatunku ludzkiego stanęło pod znakiem zapytania.
Już 75 proc. naturalnego środowiska ziemskiego zostało „poważnie uszkodzone” poprzez ludzką działalność. W rezultacie ok. miliona gatunków fauny jest zagrożonych całkowitym wyginięciem w ciągu najbliższych dziesięcioleci. Jeśli przyjąć, że długość historii Ziemi to doba, dwie dziesiąte sekundy istnienia ludzkości narobiły szkód wielkości kosmicznych katastrof.
Oto piątka winnych uszeregowana od najgroźniejszego: traktowanie powierzchni ziemi (rolnictwo i wycinanie lasów), bezpośrednie wykorzystywanie dóbr naturalnych (rybołówstwo, myślistwo), zmiany klimatyczne, zanieczyszczenie środowiska i niekontrolowany rozwój gatunków inwazyjnych z powodu zachwiania równowagi ekologicznej. Nawet jeśli klimatyczna umowa paryska, której ambicją jest ograniczenie globalnego ocieplenia do dwóch stopni Celsjusza powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej, zakończy się sukcesem, zmiany klimatyczne pójdą w górę tej klasyfikacji, co negatywnie wpłynie na pozostałe czynniki.
Pierwszym celem działań ratunkowych powinna być zmiana całego systemu żywnościowego. Choć naukowcy piszą wprost, że jedzenie mięsa ma największy – wśród innych produktów – negatywny wpływ na naszą przyrodę, synteza raportu przyjęta przez delegacje polityczne nie wzywa bezpośrednio do zmniejszenia konsumpcji mięsa, ze względu na naciski niektórych wielkich producentów.
Kilka liczb: tylko 13 proc. oceanów można określić jako „dzikie” i 23 proc. powierzchni lądowych, najczęściej w miejscach bardzo oddalonych od ludzkiej infrastruktury lub nieproduktywnych. „Ponad jedna trzecia lądów i trzy czwarte ich słodkiej wody są używane do produkcji rolnej i hodowli zwierząt rzeźnych” – mówi tekst raportu i zwraca uwagę, że wynikająca z tego degradacja gleby zredukowała produktywność rolną na ponad 20 proc. powierzchni upraw, co dotyka już trzech miliardów ludzi. 80 proc. ludzkich ścieków ląduje w przyrodzie bez żadnego oczyszczania (w tym do 400 milionów ton metali ciężkich), a to sprawia, że już 40 proc. ludzkiej populacji nie ma dostępu do czystej wody pitnej.
Już za późno, by przywrócić naturę do poprzedniego stanu, ale jeśli „teraz, nie później” będzie zdecydowana planetarna wola polityczna, by dokonać transformacji ekologicznej metod produkcji, ludzkość przeżyje. W przeciwnym wypadku podzieli los gatunków, które zniszczyła.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…
Skoro tak, to nie róbmy nic. Przyrodę uratuje koniec ludzkości.
A w naturze to nie było takich zdarzeń? Historia naszej planety zna takie przypadki gdy temperatury były wyższe (śnieg obecny jedynie na biegunach) obfita wegetacja roślinna poziom Co2 tak z 10x wyższy i… następnie zlodowacenie. W obu tych ekstremach (a zachodziły one w historii planety kilkakrotnie) ginęły gatunki najlepiej przystosowane do określonego ekstremum. Przezywały i rozwijały się inne.
Tym rzem będzie podobnie. Odchyłka będzie znacznie mniejsza, podobna do tej z okresu przełomu pierwszego i drugiego tysiąclecia.
Na razie nic nie wskazuje na to, aby mogło być coś więcej, no chyba ze zaburzenia orbity Ziemi doprowadza ją bliżej słońca lub aktywność naszej gwiazdy znacznie wzrośnie.
Jednak i takie scenariusze były już ,,przerabiane”.
Antropocentryzacja przyczyn – to chyba jakaś współczesna choroba. Jasne że mamy wpływ na te procesy, jednak byłbym jak najdalszy od przypisywania sobie całej zasługi.
Choćby sprawa CO2 uznawanego powszechnie za sprawcę całego zamieszania.
W okresie najzimniejszych zlodowaceń temperatura była niższa o jakieś 12 stopni od obecnej, a CO2 połowa dziewiętnastowiecznego poziomu. Dziś wahadło poszło w drugą stronę o mniej więcej tyle i mamy 150% średniej z XIX wieku.
Jednak temperatura, jak należałoby przypuszczać nie wzrosła o te marne 12 stopni, a zaledwie o 0,3-0,6 stopnia!
Zatem albo ktoś z nas robi durniów i CO2 nie jest tu czynnikiem sprawczym, albo jest to zależność silnie nieliniowa – a w takim wypadku podniecanie sie szkodliwością CO2 – jest oszustwem!
tu akurat nie chodzi wyłącznie o klimat a o cały wpływ ludzkiej (kapitalistycznej) aktywności na ekosystem
Redakcja wyciepała mój komentarz, powtarzam: Kolego Skorpsionie, wsio w pariadkie, dwutlenku węgla w atmosferze prawie nie przybyło, wzrost temperatury prawie w normie, ilość śmieci w oceanach prawie bez zmian, zniszczenia gleb prawie nie ma, ilość metanu wydalanego do atmosfery przez zwierzaki hodowlane znikoma, ilość homo sapiensów nie ma spływu na Ziemię. Czyli tylko siąść i czekać, aż roz …li się ludzka cywilizacja. Ziemia zaiste, przeżyje. Nie takie rzeczy przeżywała.
Skorpion 13
W deiejach Ziemi miały już miejsce mniejsze i większe katklizmy. Były to katastrofy naturalne, na które właściwie nic nie można było poradzić. Do dzisiaj mówi się o pięciu masowych zagładach życia na naszej planecie. Jak widać życie jako takie przetrwało, ale wyginęło wiele gatunków. To co dzieje się w tej chwili, to zagłada wywołana przez działalność jednego z zamieszkujących Ziemię gatunków. Działalność ta doprowadziła już do wyginięcia wielu gatunków zwierząt i roślin, a w tej chwili nabiera niekontrolowanego tempa, które najprawdopodobniej skończy się naszą samozagładą. Za wszystko odpowiedzialny jest krótkowzroczny, kapitalistyczny model ekonomiczny.