Niedawna nominacja na ministra spraw wewnętrznych twardogłowego Víctora Péreza rozpoczęła nową falę przemocy. Mając rządowe przyzwolenie, policja z pomocą prawicowych bojówkarzy jeszcze brutalniej tłumi protesty dyskryminowanej rdzennej ludności. Wszystko to w cieniu dyskusji o nowej konstytucji.
We wtorek minie 100 dni, odkąd 27 Indian Mapuche prowadzi strajk głodowy w różnych więzieniach w prowincji La Araucanía. Wzywają oni m. in.: do wdrożenia Konwencji 169 Międzynarodowej Organizacji Pracy (MOP), gwarantującej prawa ludów tubylczych. Chile ratyfikowało ją wiele lat temu, ale jej zapisy pozostają w tym kraju martwą literą. Wyznaczenie w końcu lipca na stanowisko ministra spraw wewnętrznych Víctora Péreza lipca jedynie dolało oliwy do ognia. Już dawno dał się on poznać jako bezwzględny prawicowy radykał i sympatyk faszyzującej niemiecko-chilijskiej osady kultowej Colonia Dignidad. Jego pierwszy weekend po objęciu urzędu upłynął pod znakiem eskalacji przemocy. Grupy prawicowych bojowników, które odczytały tę nominację jako zachętę i przyzwolenie na agresję, dołączyły do oddziałów policji, wspierając je w działaniach wymierzonych w Mapuche na południu kraju. Władze czterech miast z tego regionu zaprotestowały już przeciwko łamiącym wszelkie standardy warunkom zatrzymywania i przetrzymywania Indian Mapuche. Punktem kulminacyjnym prześladowań była noc 2 sierpnia, kiedy doszło do masowych aresztowań, napadów na domy Indian Mapuche oraz podpaleń i dewastacji ich posągów i symboli. Odpowiedzialni za to bojówkarze czują się całkowicie bezkarni – już dzień później wpływowa skrajnie prawicowa organizacja APRA Araucanía otwarcie pochwaliła się w mediach społecznościowych udziałem w tych akcjach i aktywnym wspieraniem policyjnych represji wobec Mapuche.
Całym krajem regularnie wstrząsają protesty, dobitnie pokazując, że niezadowolenie, które doprowadziło do wielkiej fali demonstracji począwszy od 18 października ubiegłego roku trwa nadal. Od tego czasu miliony ludzi wyszły na ulice by wyrazić swój sprzeciw wobec braku zabezpieczenia społecznego i rosnących nierówności ekonomicznych. Obecny kryzys wywołany pandemią jeszcze bardziej pogorszył sytuację. Szczególnie duże rozmiary protesty przyjęły wśród ludności rdzennej (jak Indianie Mapuche), od lat systemowo dyskryminowanej i znajdującej się w najgorzej sytuacji.
„Od początku protestów prawicowy rząd Sebastíana Piñery próbował rozwiązać problemy społeczne policją i wojskiem” – mówi dziennikowi ,,Neues Deutschland” politolog Sebastían Monsalve. Mimo masowych i długotrwałych demonstracji próżno szukać oznak zmiany tej taktyki. Niedawno rząd przedłożył parlamentowi dwa projekty ustaw, które pozwoliłyby wojsku prowadzić działalność wywiadowczą w kraju i zapewnić ochronę „infrastruktury krytycznej”. „Wojsko przygotowuje się do wewnętrznej misji obrony interesów elit” – podsumowuje Monsalve.
Kryzys wykorzystuje skrajna prawica, coraz odważniej poczynając sobie w przestrzeni publicznej. W centrach miast można coraz częściej zobaczyć ulotki i slogany prawicowej organizacji terrorystycznej Patria y Libertad. Ludzie z nią związani pokazują się z karabinami i wzywają do zabijania lewicowych demonstrantów, a terror wymierzony w Indian Mapuche pokazuje, że nie są to puste frazesy. Napięcie w kraju cały czas rośnie, a wielkimi krokami zbliża się październikowe referendum w sprawie nowej konstytucji. Do tego czasu bezpardonowa walka między rządzącą oligarchią a ludowymi demonstrantami będzie się niewątpliwie tylko zaostrzać.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…