Premier Ewa Kopacz poprosiła Senat o uszanowanie prośby prezydenta i zezwolenie na przeprowadzenie referendum 25 października. Ale prezydent musi poszerzyć listę pytań. Premier zarzuciła Dudzie, że jest prezydentem jednej partii.

facebook.com/andrzejduda
facebook.com/andrzejduda

Złożenie wniosku o referendum prezydent zapowiedział wczoraj w orędziu. Chce aby odbyło się w dniu wyborów parlamentarnych czyli 25 października i zawierało trzy pytania – dotyczące wieku emerytalnego, posyłania 6-latków do szkół oraz ochrony Lasów Państwowych przed prywatyzacją.

– Byłby to precedens bardzo niebezpieczny. Ta praktyka nie była w Polsce jeszcze stosowana – mówiła jeszcze przez orędziem prezydenta rzeczniczka sztabu Platformy Obywatelskiej Joanna Mucha. Ale premier i prezydium zarządu krajowego Platformy Obywatelskiej mają inne zdanie.

Kopacz odniosła się do słów Dudy z jego zaprzysiężenia, gdzie mówił, że chce być prezydentem wszystkich Polaków. – Wtedy, kiedy składałam mu życzenia, mówiłam, że życzę, żeby się panu udało, że wierzę w pańskie słowa. Dzisiaj czuję się zawiedziona – mówiła Ewa Kopacz podczas konferencji. – Prezydent Andrzej Duda wczoraj spotkał się tylko z przedstawicielami swojego zaplecza politycznego. Spotkał się tylko po to, aby ogłosić rodakom, że będzie pytał w drodze referendum tylko o zagadnienia, które są lansowane przez jego byłe zaplecze polityczne – tłumaczyła.

Ewa Kopacz zapytała prezydenta, czy przez to, że na niego nie głosowała, ani ona, ani prezydium zarządu PO, mają się czuć gorszym gatunkiem obywateli. – Chciałabym zadeklarować, że wszyscy ci, którzy na niego nie głosowali, uznają jego prezydenturę za legalną. Szanujemy wybór obywateli – atakowała premier. – Prościej jest uśmiechać się do tych, którzy mają podobne poglądy polityczne.

– Oczekuję na rozszerzenie tych pytań, wsłuchanie się w pytania, które mogłoby być zawarte w pytaniach referendalnych – mówiła Kopacz. Domaga się wprowadzenia takich kwestii, jak powrót do obowiązkowego poboru do wojska czy finansowania religii.

Krajowe Biuro Wyborcze poinformowało, że referendum odbywające się w tym samym czasie co wybory parlamentarne będzie o 30 mln tańsze. Jeżeli Senat wyrazi zgodę, nie będą powoływane dodatkowe komisje wyborcze, za wszystko będą odpowiadać komisje powołane na wybory parlamentarne.

Jeżeli ktoś nie będzie chciał brać udziału w referendum, musi odmówić odebrania karty od członka komisji. Pobrana karta referendalna liczy się do frekwencji, nawet jeżeli trafi do urny pusta, albo nie trafi w ogóle. KBW poinformowało, że najprawdopodobniej obie karty będzie się kwitowało jednym podpisem – co oznacza, że odmowa udziału w referendum nie będzie w żaden sposób uwidoczniona w dokumentach. Na razie nie ma pewności jak ograniczyć ewentualne oszustwa. Być może KBW zawnioskuje o dodanie dodatkowej rubryki do spisu wyborców. Referendum ogólnokrajowe jest wiążące przy frekwencji powyżej 50 proc. Jeśli frekwencja jest niższa, wynik referendum ma charakter jedynie opiniodawczy.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. fajne te próby zrobienia wszystkiego, żeby frekwencja w referendum była mniejsza niż 50%

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…