Związek Zawodowy „Solidarność” przestaje istnieć w sklepach sieci handlowej Lidl. Tym samym nikt nie będzie uczciwie czuwał nad przestrzeganiem praw pracowniczych.
W Urzędzie Skarbowym w Krakowie przedstawiciel regionu śląsko-dąbrowskiego „Solidarności” złożył dokumenty wyrejestrowujące komisję zakładową NSZZ „Solidarność” w przedsiębiorstwie Lidl Polska.
Reprezentował on jednocześnie zarząd komisaryczny władz związku, ponieważ pracownicy odmawiali stawienia się na walne zebranie w celu powołania zarządu. To rezultat dyscyplinarnego zwolnienia z pracy ostatniej przewodniczącej Justyny Charapowicz. Była na etacie związkowym, co nie przeszkodziło Lidlowi zwolnić ją za – jakoby – fałszowanie podpisów i bezprawne organizowanie akcji protestacyjnych.
Trudno nazwać atmosferę panującą w Lidlu wokół samoorganizacji pracowników inaczej niż jako klimat zastraszania i lęku. Sama Chrapowicz, jak pisze „Gazeta Wyborcza”, odpowiedziała w mailu dziennikarzom: „Mam problem ze znalezieniem pracy, bo który pracodawca chce zatrudnić osobę, która założyła związek zawodowy i ma zwolnienie dyscyplinarne”. To oznacza, że postarano się, by wokół działaczki związkowej stworzyć negatywny obraz trudnego pracownika, co w praktyce uniemożliwia jej znalezienie zatrudnienia. Związkowcy odmawiali stawienia się na zebranie, tłumacząc to obawami o utrzymanie pracy.
Lidl w Polsce, jak opisuje dziennik, wsławił się już utrudnieniami w działalności związkowej w różnych swoich placówkach na terenie całego kraju. Państwowa Inspekcja Pracy tylko w tym roku, po kontroli ponad 70 sklepów Lidl, stwierdziła 106 naruszeń praw pracowniczych. Nałożyła za nie tylko 25 mandatów – o śmiesznej łącznej wartości ok. 30 tys. złotych.
Lidl ze swojej strony zapewnia o otwartości na dialog z pracownikami, a naruszenia prawa pracowników nazywa „incydentalnymi”.
Rząd zrzuca maskę
Dzisiejszy dzień przejdzie do historii jako symbol kolejnej niedotrzymanych obietnic przed…
Nasz brak solidarności teraz, to diaspora szerzona przez media. Tak naprawdę skala skleja się tylko pomiędzy wyprofilowanymi sztucznie dziennikarzami (bez własnego zdania, lub zabranego zdania) kontra społeczeństwo które nie zgadza się na ten profil, a cała reszta czyli 80% to marazm, niechęć i lenistwo (zmęczenie gównem). Polacy znowu dostaną w dupę. Na chwilę się obudzą a za chwile oddadzą władzę i swoje zdanie komuś, kto przywdziewa wdzianko masońskie, a tak czy inaczej dla Illuminatów jest śmieciem nad śmieciami. Żal mi was polaczki.
no to skoro nikt jej nie chce zatrudnić, to niech biedaczka sama zacznie pracować na siebie i założy firmę, potem niech zatrudni pracowników i pozwoli im na założenie związku zawodowego u niej w firmie :)
Nie widzę powodu, dla którego związkowiec miałby być chroniony przed zwolnieniem z pracy.
moc „solidarności” to burdy przed sejmem, gdy przychodzi do realnego działania – mają swoich członków w dupie. to, co zrobił zarząd regionu śląsko-dąbrowskiego „solidarności” w obliczu konfliktu z lidlem, pokazuje wyraźniepo czyjej stronie stoi „solidarność” i co się liczy dla jej działaczy. „solidarność” to największy wróg pracowników w polsce i perfekcyjny „black public relations” dla idei zrzeszania się w związki zawodowe.
To chyba za komuny było jednak tę solidarność łatwiej zakładać.25 lat wolności jego mać!