Od wtorku 7 sierpnia zacznie się skoordynowany strajk ekip sprzątających ratusz Kensington and Chelsea oraz Ministerstwo Sprawiedliwości. W większości są to imigranci, zatrudniani przez zewnętrzne firmy.
Strajk potrwa trzy dni. Ekipy zatrudniane przez firmy zewnętrzne od wtorku do czwartku będą demonstracyjnie porzucać miejsca pracy w 5 różnych budynkach – tak, aby każdy mógł wziąć udział w akcji, a instytucje publiczne dostały sygnał, że istnieje problem dramatycznie niskich wynagrodzeń. Strajk zorganizował związek zawodowy United Voices of the World. Związek ten upomina się od lat o prawa sprzataczek i sprzątaczy w Londynie. Wywalczył chorobowe oraz podwyżki między innymi w Londyńskiej Szkole Ekonomii i Nauk Politycznych oraz w redakcji tabloidu „Daily Mail”.
Tomorrow cleaners at Kensington & Chelsea council will go on strike for the London Living Wage & Sick Pay https://t.co/hQrmV1eLJq. Islington shows how this can be done with NO increase in the councils spending: Remunicipalisation! https://t.co/E3GqVEGWz0 @kenandchelsea @UVWunion
— Public Services International Research Unit (@PSIRU1) 6 sierpnia 2018
Sprawę opisuje „Guardian”. Redakcja rozmawiała z protestującymi – to głównie imigranci z Ameryki Południowej lub krajów afrykańskich, którzy, jak 54-letnia Fatima Djalo, sprzątaczka w Ministerstwie Sprawiedliwości, usiłują przeżyć w Londynie za pensję minimalną (7,83 funta za godzinę). Djalo sprząta ministerstwo od 5 lat. Zarabia około 1000 funtów miesięcznie, z czego ponad 600 wydaje na wynajęcie pokoju na przedmieściach i dojazdy do pracy. Około 400 funtów zostaje je na rachunki i jedzenie. Włączyła się do akcji strajkowej, bo za minimalną nie jest w stanie wyżyć w stolicy.
Sprzątający nie otrzymują wynagrodzenia chorobowego przez pierwsze trzy dni nieobecności w pracy.
Domagają się jego przywrócenia – a także podniesienia wynagrodzeń przynajmniej do wysokości 10,2 funtów za godzinę (to wynagrodzenie, wyliczone na podstawie kosztów życia w Londynie). Te same postulaty przedstawiają pracownicy sprzątający w ministerstwie i w ratuszu. W tym drugim urzędzie zatrudnia ich głównie pośrednik, firma Amey.
Na razie ministerstwo oświadczyło, że ostatnie podwyżki płacy minimalnej miały miejsce w kwietniu, więc w porównaniu z ubiegłym rokiem załogi i tak zarobią o 600 funtów więcej, natmiast ratusz przerzucił odpowiedzialność na Ameya. Rzecznik prasowy firmy stwierdził, że kontrakt z instytucją opiewa na ustawową płacę minimalną i ani grosza więcej.
\
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…