Polska polityka zagraniczna pomnikami stoi. Stawia też sobie ambitne cele. Pomniki ku pamięci uczestników powstania warszawskiego, ofiar Katynia, żołnierzy wyklętych, Jana Pawła II, Polaków ratujących Żydów, Konstytucji 3 maja, a gdzie niegdzie też Bolesława Chrobrego czy zwycięzców bitwy pod Grunwaldem mają stać na całym świecie! Jednocześnie pomniki i symbole, które naszej wielebnej władzy się nie podobają, mają zniknąć z całego świata. Stąd oburzenie na obecność pomnika Karola Marksa w Trewirze i atak na Jean Claude Junckera za jego przemówienie o Marksie w kościele protestanckim. PiS-owskie władze uważają też, że mają prawo decydować o tym, jakie pomniki stoją w Rosji, na Ukrainie czy na Litwie.

Jakie argumenty ze strony polskich władz padają w dyskusji wokół Jersey City? Jeżeli ktoś chce usunąć czy choćby przenieść pomnik wzniesiony na cześć ofiar katyńskich, to znaczy, że kwestionuje zbrodnię katyńską, stoi po stronie katów, u boku oprawców stalinowskich. Z jazgotu PiS-owskich posłów i dziennikarzy wynika, że za sam pomysł usunięcia pomnika burmistrz Jersey City powinien być zdymisjonowany, a jeżeli wprowadzi w czyn swój pomysł o przeniesieniu pomnika, to powinien być deportowany do Polski i zamknięty do więzienia.

Z niejakim zdziwieniem należy odnotować, że w tę szaloną retorykę polskich władz wpisują się też największe siły opozycyjne. Zastrzegają jedynie, że rząd powinien atakować burmistrza Jersey City, ale… sprawniej. Tymczasem aż narzuca się pytanie, jakim prawem polskie władze ingerują w suwerenne decyzje samorządu innego kraju? Dlaczego Kaczyński i jego świta uważają, że mają prawo wciskać całemu światu pomniki upamiętniające wydarzenia ważne dla części Polaków? Wszak równie dobrze władze Gwatemali, Kamerunu albo Australii mogłyby oczekiwać od polskich władz, aby w centrum Warszawy stał pomnik upamiętniający jakieś ważne dla nich wydarzenie. I argumentować, że jeżeli Polacy nie zgodzą się na postawienie pomnika ku czci ofiar mordu w Australii, to znaczy, że stoją po stronie katów. Przy takiej postawie trudno się dziwić, że Polska ma coraz gorszy wizerunek na świecie. Coraz częściej Polaków traktuje się jako zarozumiałych, chamowatych buców, którzy z nikim się nie liczą, ciągle się awanturują i demonstrują wszystkim swoje poczucie wyższości. Jeśli politycy wysokiego szczebla nadal będą jeździć po świecie z obwoźnymi krzyżami, pomnikami Jana Pawła II, Lecha Kaczyńskiego albo ofiar katyńskich, obrażając każdego, kto będzie zgłaszał wątpliwości, wizerunek Polski upadnie tak bardzo, że nawet Reduta Dobrego Imienia i Polska Fundacja Narodowa razem wzięte go nie naprawią.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Państwo, które na swoim terytorium skasowało tysiące pomników upamiętniających wyzwolenie spod okupacji niemieckiej czy w jakikolwiek sposób przypominało PRL nie ma żadnego prawa pouczać inne państwa czy ich obywateli w sprawie obcych im pomników.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…