![](https://strajk.eu/wp-content/uploads/2015/07/Bez-tytułu5-773x475.png)
Partia Pracujących Kurdystanu (PKK) przyznała się do ataku na tureckich policjantów w mieście Diyarbakir. Jeden funkcjonariusz nie żyje, drugi został ciężko ranny. Możliwe, że to koniec trwającego od 2013 roku zawieszenia broni. Kurdowie mogą znów podjąć zbrojną walkę przeciwko państwu tureckiemu.
![twitter.com](https://strajk.eu/wp-content/uploads/2015/07/Bez-tytułu5-300x205.png)
Napięcie, które na linii Ankara-Kurdowie narastało od jesieni ubiegłego roku, osiągnęło apogeum w poniedziałek. Wtedy w miejscowości Suruc, położonej tuż przy granicy z Rożawą (syryjski Kurdystan) eksplozja bomby zabiła 32 uczestników konferencji poświęconej odbudowie miasta Kobane, zniszczonego w wyniku walk z Państwem Islamskim (Daisz). Zamach został prawdopodobnie zorganizowany przez dżihadystów, jednak władze Rożawy twierdzą, że posiadają dowody na współudział tureckich służb specjalnych (MIT) w przygotowaniu ataku oraz istnienie baz szkoleniowych Daisz w okolicach tureckiego miasta Urfa.
Od trzech dni w tureckim Kudystanie trwają ataki na policjantów. Wczoraj, w miejscowości Ceylanpinar w prowincji Sanliurfa znaleziono ciała dwóch funkcjonariuszy. Do ich zabicia przyznała się PKK. Dzisiaj Kurdowie zaatakowali w Diyarbakir. Tym razem postrzelonych zostało dwóch policjantów z drogówki. Jeden z nich zmarł w szpitalu. PKK wydała oświadczenie, w którym tłumaczy, że ataki są formą odwetu za współpracę Ankary z „bandami z Państwa Islamskiego”.
Zamach w Suruc może się okazać początkiem końca procesu pokojowego, zapoczątkowanego przez przywódcę PKK Abdullaha Öcalana w marcu 2013 roku. Wtedy właśnie PKK zobowiązało się do zaprzestania ataków na terytorium Turcji i wycofania z tego kraju swoich bojowników.
Zamach na Donalda Trumpa
W sobotę (o 1.00 w nocy w niedzielę czasu polskiego), podczas mityngu Donalda Trumpa w mie…