W Polsce urodził się niedawno szeryf. Obrońca uciśnionych, postrach mafii sędziowskiej i kasty reprywatyzacyjnej. Ten szeryf to wiceminister sprawiedliwości i poseł Opolszczyzny, Patryk Jaki. Jest tylko jeden problem: to, co Jaki robi na własnym podwórku.
Wysiłki Patryka Jakiego w kierowaniu komisją reprywatyzacyjną i medialna przepychanka z Hanną Gronkiewicz-Waltz przynoszą skutki: według przeprowadzonego dla PiS sondażu to on wygrałby pierwszą turę wyborów prezydenckich w Warszawie.
Trudno zaprzeczyć, że ustawa reprywatyzacyjna ogłoszona przez Jakiego jest bardzo potrzebna. Trudno także mieć wątpliwości, że prezydentka Warszawy nie może uciekać od odpowiedzialności. Jednak problem z wiceministrem sprawiedliwości polega na tym, że polem jego działań jest nie tylko Warszawa. Na Opolszczyźnie działania Jakiego są dokładnym zaprzeczeniem tego, za co zgarnia on dziś polityczne profity.
Walcz z koterią, załóż własną
Patryk Jaki w 2006 r. został opolskim radnym z list Platformy Obywatelskiej. Współpraca ta nie trwała jednak długo i stanowi raczej niewygodną dla wiceministra, dziś członka Solidarnej Polski, ciekawostkę. To w 2014 r. w kampanii samorządowej Jaki udziela oficjalnego poparcia byłemu wiceprezydentowi z ramienia PO, obecnie bezpartyjnemu Arkadiuszowi Wiśniewskiemu. To ten epizod zapoczątkował serię działań o znacznie dalej idących konsekwencjach.
Kiedy walka wiceministra Jakiego z układami w Warszawie nabiera rysów, układy posła Jakiego na Opolszczyźnie zdążyły się już solidnie zakotwiczyć. Trzy miesiące po wygranych przez PiS wyborach Arkadiusz Wiśniewski ogłosił powołanie nowego wiceprezydenta: Marcina Rola. Szybko okazuje się, że 26-letni Rol ma zbyt krótki staż pracy, by mógł zgodnie z prawem objąć stanowisko. Został więc asystentem prezydenta miasta. Karierę polityczną rozpoczął jako barman w nieistniejącym już klubie należącym do żony Jakiego, „Pod Amfiteatrem”. Później został asystentem w biurze posła, a następnie radnym. Dziś piastuje również stanowisko sekretarza rady nadzorczej spółki Śląski Rynek Hurtowy Oborki.
Prezydent Opola większość w Radzie Miasta zawdzięcza ludziom Patryka Jakiego. Jednym z jego radnych jest Tomasz Wróbel, który wraz z asystentem Rolem ma decydujący wpływ na finansowanie miejskiego sportu. Wsławił się nazwaniem uchodźców „gwałcicielami kóz”. Dziś jest prezesem dwóch klubów sportowych oraz tzw. „okrąglaka” – świeżo wyremontowanego obiektu sportowego, na którym kluby Wróbla rozgrywają swoje mecze. Echem odbiło się wrogie przejęcie klubu szczypiornistów, Gwardii Opole. Zdyskredytowano jego prezesa, Janusza Maksyma, a członkowie dawnego fanklubu (po przejęciu powstał nowy) czują się dziś oszukani.
Wróbel jest także prezesem klubu siatkarskiego Politechniki Opolskiej, który konkuruje z klubem uniwersyteckim. Po awansie siatkarek ECO Uni Opole do pierwszej ligi, miejski sponsor (Energetyka Cieplna Opolszczyzny SA)… wycofał swoje wsparcie. To przypadek bez precedensu. To kluby Wróbla zawsze dostają większe dotacje od miasta, choć grają w niższej klasie.
Patryk Jaki ogłosił się ojcem projektu poszerzenia granic Opola o miejscowości z sąsiednich gmin. To temat, który na Opolszczyźnie wywołał największy konflikt od wielu lat. Tłem tego sporu była dochodowa elektrownia i tereny przemysłowe leżące w miejscowości Brzezie. Sołtysem Brzezia był kolega Jakiego, Tomasz Gabor. Chociaż brzezianki i brzezianie w konsultacjach społecznych powiedzieli „nie” dla przyłączenia do Opola w 98,5 procentach, Gabor ogłosił, że Brzezie chce należeć do miasta. Mieszkanki i mieszkańcy natychmiast przegłosowali odwołanie go ze stanowiska. Nie minęło kilka miesięcy, kiedy szeregowy elektryk został z rekomendacji wiceministra mianowany dyrektorem całej elektrowni. Lokalny oddział PiS, który z niepokojem obserwuje wpływy Jakiego w regionie, nie był poinformowany o tej decyzji. Gabor był więc dyrektorem elektrowni… przez jeden dzień. Po charakterystycznych dla swojej osoby przechwałkach, oficjalnie podał się do dymisji. Dziś jest dyrektorem jednego z działów.
Konflikt o poszerzenie Opola w sposób groteskowo stronniczy relacjonowało TVP3 Opole. I trudno się dziwić, kiedy jego dyrektorem jest Mateusz Magdziarz, kolega posła Jakiego. Magdziarz był reporterem lokalnego portalu 24Opole. Po wyborach samorządowych został pracownikiem biura medialnego w Ratuszu, a następnie mianowano go dyrektorem opolskiego oddziału TVP. Telewizja wielokrotnie nagrywała materiały zniesławiające osoby będące w kontrze do Patryka Jakiego. Władza wiceministra nad telewizją sięga do tego stopnia, że obecnie TVP3 Opole dyskredytuje nawet Arkadiusza Wiśniewskiego, który pokłócił się z kolegami Jakiego przy okazji tegorocznej edycji Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej.
Patryk Jaki ma swoich ludzi w kluczowych instytucjach Opolszczyzny. Jego ojciec, Ireneusz Jaki, został dyrektorem miejskiej spółki wodociągowej. Wicedyrektorem Powiatowego Urzędu Pracy jest Tomasz Kwiatek. Mirosław Borzym jest dziś dyrektorem Agencji Nieruchomości Rolnych. Jana Stępowskiego mianowano dyrektorem opolskiej Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. W Kuratorium Oświaty rządzi Michał Siek. To wszystko ludzie, którzy przed „zwykłymi mieszkańcami”, takimi jak kibice Gwardii Opole czy „anektowani” z sąsiednich gmin, zbudowali mur nie do przebicia. Jak traktowani są oni przez elity Jakiego, widać na przykładzie wizyty w jego biurze poselskim.
Broń lokatorów, traktuj z góry „anektowanych”
W listopadzie 2016 r. mieszkanki i mieszkańcy gminy Dobrzeń Wielki weszli do biura Patryka Jakiego, domagając się rozmowy na temat poszerzenia Opola. Poseł do dziś ani razu nie spotkał się z nimi, mimo że ogłosił się autorem całego pomysłu. Zwolnione pracownice Gminnego Ośrodka Kultury, sportowcy, sołtysi, emerytki ogłosiły, że nie wyjdą z biura, dopóki nie dojdzie do takiego spotkania. Po ostrych negocjacjach dostali dwa terminy potwierdzone na piśmie. Później zostali wyprowadzeni przez policję, a Jaki zapowiedział, że tego „wtargnięcia” im nie podaruje. Złożył zawiadomienie do prokuratury. W sprawie o „zakłócanie miru domowego” (w publicznym biurze) zeznawano na kilka dni przed Bożym Narodzeniem. Choć prokuratura ją umorzyła, w uzasadnieniu dopatrzono się znamion wykroczenia: „zakłócano porządek publiczny”. Rozpoczęła się druga seria wezwań na komisariat. Mnie wezwano w dniu urodzin.
Osoby obecne w biurze domagały się rozmowy, poszanowania ich godności, jakiejkolwiek formy dialogu. W zamian dostały wezwania na policję. Tak układa się relacja pomiędzy pokrzywdzonymi „zwykłymi ludźmi” a Patrykiem Jakim na Opolszczyźnie. Niepartyjne, pragnące jedynie spokoju osoby są ofiarami kasty politycznej.
Wzywaj przed komisję, uciekaj przed sądem
Jest szczególnie zdumiewające, kiedy opolski poseł domaga się odpowiedzialności od Hanny Gronkiewicz-Waltz. Z apelami wiceministra nie byłoby żadnego problemu, gdyby nie to, że on sam ucieka przed sądem w Opolu od roku.
W trakcie konsultacji społecznych w gminie Dobrzeń Wielki (kiedy to 99,7% mieszkanek i mieszkańców całej gminy opowiedziało się przeciwko przyłączeniu pięciu sołectw do Opola) wolontariuszki i wolontariusze rozdawali po domach ankiety. Jaki na łamach lokalnych mediów oskarżył mniejszość niemiecką o fałszerstwa. Lokalną demokrację nazwał w tym kontekście „kabaretem”. Mówił, że jako polski parlamentarzysta nie wtrąca się do tego, jakie granice ma Monachium. Te słowa spotkały się z odpowiedzią sołtyski wsi Czarnowąsy, Krystyny Pietrek, która była jedną ze współorganizatorek tych konsultacji. W imieniu wszystkich wolontariuszek i wolontariuszy oskarżyła Patryka Jakiego o naruszenie dobrego imienia.
Poseł nie przyszedł na ani jedną rozprawę. Próbował wykazać, że słowa o mniejszości niemieckiej i konsultacjach społecznych były wypowiadane… w ramach obowiązków poselskich i chroni go immunitet. Z taką interpretacją nie zgodziła się sędzia. Jaki miał stanąć przed sądem. To oznaczałoby małe, symboliczne zwycięstwo tych, którzy zostali przez niego poszkodowani. Mogliby wiceministrowi choć raz spojrzeć prost w oczy.
Pełnomocnik posła w odpowiedzi na żądanie sądu, by Jaki był obecny na rozprawie tłumaczył, że wiceminister ma zbyt dużo obowiązków i nie może stawić się w sądzie bezpośrednio. Sędzia ponownie nie zgodziła się i wskazała trzy terminy, by poseł mógł się dopasować do jednego z nich. Jaki nie zaakceptował żadnego. Wskazał własny, lecz do tego czasu złożył już zażalenie do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu o oddalenie mu immunitetu. Zażalenie zostało przyjęte, a ewentualne odebranie immunitetu przekazane w ręce Sejmu, co może się skończyć tylko w jeden możliwy sposób.
Tworzenie swojej kasty i ucieczka od odpowiedzialności – tak wyglądają działania posła Patryka Jakiego od kuchni. Jest znaczące dla Polski, że w kontekście afery prywatyzacyjnej standardy przywraca osoba tego pokroju. Należy mieć nadzieję, że podczas kampanii wyborczej na prezydenta Warszawy pamięć o peryferiach okaże się wystarczająco silna, by pokazać stolicy, kto pretenduje do objęcia jej sterów. Warto zacząć już dziś.
Para-demokracja
Co się dzieje, gdy zasady demokracji stają się swoją własną karykaturą? Nic się nie dzieje…
I w toku kiedy Komisja Jakiego zaczęła pokazywać prawdę o reprywatyzacji ucierać nosa HGW to „demaskatorski” artykuł na lewicowej stronie. Dla kogo to jest działanie?
Nadrzędną przyczyną jest wyjątkowy talent uważających się za Polaków ludzi bez wyobraźni państwowej, szukających wszędzie wroga polskości, a faktycznie największych szkodników polskiej państwowości. Jeden Polak katolik i najlepiej ze szlacheckiej Kongresówki. Przedwojenna Polska przynajmniej dała Śląskowi autonomie, ale w PRL-u to komuniści z Dąbrowy Górniczej i ściągani skąd się dało mieli być wiarygodnymi Polakami. Po 1989 roku nie było lepiej. A niby w Warszawie jest inaczej? Hanysy na Śląsku przeżyły przez sześćset lat pod czeskim, austriackim, pruskim i niemieckim panowaniem, a Polacy z Kongresówki i Kresów nie uznali ich przywiązania do polskości. W regionie powinni nade wszystko decydować o własnej władzy wyborcy, a nie judzić mieszkańców i zrzucać skoczków. A sama inicjatywa odebrania zagospodarowanych terenów, aby rzekomo wzmocnić żywioł polski w Opolu jest błędna i fałszywa. To tylko szkodliwa zagrywka, która będzie pozostawała na długo w pamięci okolicznych mieszkańców. Podobnie zresztą, jak wielkopaństwo przypadkowych właścicieli stolicy, za nic mających podmiejskie miejscowości. Ten sam poziom lekceważenia mniejszych ośrodków i ta sama wielkopańska buta parweniuszy, odzianych w patriotyczne barwy z oszukańczą patriotyczna retoryką, mającą chronić ich ciemne plany. I nie ma znaczenia, czy byli to z SLD z błędną ideą dzielnicy centrum, czy łzepatrioci z PiS-u z dominującym superprezydentem metropolii..
Ja to znam z innego podwórka. Aleksandrów pod Warszawą, osada zamieszkala przez Niemców. Teren pomokły. Niemcy w ok 1925 zrobili GENIALNE MAPY I przepraowadzini melioracje. Wszystko grało. Przzyszli Poloczki, kupowali działki jak był rów ro zasypywali, jeden , drugi itd.. Tak to popieprzyli, że woda wywala teraz gdzie chce. Jak bym z takimi debilami mieszkala w takim Opolu to też prawdoodobnie cholera by mnie brała:)) Nie specjalnie się dziwię , bo głupole tez mnie denerwują:)
Chodziło o włączenie do Opola terenów elektrowni, które leżały na terenach opanowanych przez hanysów. I na pewno ta cała „ciemnota śląska” nie byłaby w stanie sama zbudować takiej inwestycji. Jest to niemożliwe z powodu ich odwiecznego prymitywizmu dziedziczonego w genach. Natomiast żerować na tym bardzo chętnie chcieli. Teraz trwa rozbudowa elektrowni o dwa bloki warta ok 11,5 miliarda złotych finansowanych bezpośrednio z budżetu państwa! Więc wyrwanie tego z rąk tych pasożytów i uczynienie kawałkiem polskiej ziemi było obowiązkiem. Tak też uczyniono nie oglądając się na ich bezgraniczną furię
Nadrzędną przyczyną braku woli porozumiena w sprawie rozszerzenia Opola jest organiczna nienawiść śląskich autochtonów skupionych wokół mniejszość niemieckiej do polskości i Polaków w ogóle. Stąd taka dzika i zajadła reakcja na plany, których źródłem było „czysto polskie” Opole. Reszta jest sprawą wtórną będącą jedynie pretekstem. Potraktowali to jak obronę swojej „ziemi świętej” gdzie myśleli, że będą się mogli samowolnie panoszyć więc z olbrzymią satysfakcją wyrwaliśmy im ją i zdeptaliśmy tą butę i bezczelność.
Ale Ojciec Jakiego został szefem Wodociagów ( tak jak ludzie piszą ) czy nie? Był konkurs czy tak jak za PSL-u wystarczy byc w rodzince i nie ważne, że goowniane geny?:))Fajna fucha!
To nie ma bezpośredniego związku z tematem. Rząd podejmuje decyzje o zmianie granic administracyjnych a nie lokalny układ nawet nie wiadomo jak patologiczny. Akurat ten przykład wynika ze ślepego wyzłośliwiania się tych, którzy na rozszerzeniu stracili swoje wpływy.
Jakie wyzłośliwienie? W kilku gminach wycięli najbardziej dochodowe obiekty, bo niby w Opolu mieszkają patriotyczni Polacy, a zamieszkującym od wieków nic się nie należy? To może od razu, wzorem najbardziej demokratycznego kraju świata, założyć rezerwaty i zezwolić na jaskinie hazardu dla miejscowych? Zajmą się rozrywką, rozpija i po kłopocie. Patryk Jaki i Hanna Gronkiewicz Waltz to ta sama para polityków, która najpierw robiła za katolików, potem w PO, a dziś młodszy chwycił wiatr w żagle i ściemnia polityczny rodowód. Zrobi swoje, zaskarży ileś osób, odzyska kilkanaście domów dla miasta, a reszta zostanie okryta mgła tajemnicy.
Dochodowe, które nie były ich zasługują ani nie powstały ich wysiłkiem. Za to bez żenady na tym pasożytowali i marnotrawili ten potencjał całkowicie bezmyślnie. To w połączeniu z ich pogardą i regionalnym szowinizmem dało wyjątkowo zajadłe połączenie. Nie chcieli negocjować to się z nimi nie negocjowało.
„Nie chcieli negocjować, to się z nimi nie negocjowało”! Przepiękne. Pozdrowienia od towarzysza Soso . Ale i do akceptacji na Nowogrodzkiej.
Ale jaja… stajecie po stronie mafii reprywatyzacyjnej? Czy czepiacie sie ot tak bo nie macie innych tematow?
A w Opolu taka jest ?
Przecież Jaki, ktory już byl w PO, to kolejna ściema dla naiwnych. Przegonią cwaniaków, ktorzy nie wiedzieli,że tort już dawno podzielono. Miłych marzeń o wolnej, sprawiedliwej i transparentnej. Ile razy naród daje sie nabrać.