Rok temu związkowcy z Inicjatywy Pracowniczej w Poznaniu protestowali w obronie portierów zatrudnianych przez zewnętrzną firmę do pilnowania obiektów Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalnych. W efekcie ZKZL zerwał z nią umowę – ale kilkanaścioro portierów do dziś nie zobaczyło zaległych zarobków.
Podczas protestów Inicjatywy Pracowniczej w ubiegłym roku pod adresem firmy zatrudniającej portierów wykrzyczano bardzo ciężkie zarzuty. Była mowa o zaległościach w odprowadzaniu składek ZUS, narzucaniu długiego czasu pracy, umowach opiewających na 1/16 etatu i arbitralnym obniżaniu wynagrodzeń. Jedna z pracownic opowiadała również, w jakich warunkach przyszło im pilnować budynków ZKZL w zimie. Brakowało ogrzewania, a w toalecie – mydła i papieru toaletowego.
Nagłośnienie sprawy dało efekt. ZKZL zerwał umowę z firmą, która tak potraktowała pracowników i ogłosił nowy konkurs na zewnętrznego wykonawcę zadania, jakim jest dostarczanie usług portierni. Firma, z którą kontrakt zakończono, nie zapłaciła pracownikom za dwa ostatnie miesiące. Na kolejną firmę, Caprea, skarg nie było; dla niej pracowało też część portierów, którzy tak fatalnie zapamiętali poprzedniego pracodawcę. Tyle, że ZKZL z zasady co kilka miesięcy rozpisuje konkurs na nowo, a firma Pewność, która wygrała w sierpniu, wcale nie musi zatrudnić wszystkich dotychczasowych portierów. Ci, którzy rozmawiali o swojej sytuacji z poznańską „Gazetą Wyborczą”, powiedzieli, że od przedstawicieli Pewności usłyszeli, że dyskwalifikuje ich brak orzeczenia o niepełnosprawności.
Portierzy, których wzięła znowu w obroną Inicjatywa Pracownicza, boją się, że zmieniając miejsce pracy stracą ostatecznie szansę na wyegzekwowanie zaległych wypłat. A chodzi o kwoty dla tych ludzi niebagatelne – rzędu kilku tysięcy złotych, za kilkaset wypracowanych godzin. Mają też żal do ZKZL, gdzie uspokajano ich, że będą dalej pracować, tyle, że dla nowego podmiotu zewnętrznego.
Dziś prezes ZKZL twierdzi, że nie mógł tego formalnie zagwarantować, bo naruszyłby przepisy o zamówieniach publicznych. Argumentuje również, że miejska spółka nie może bezpośrednio zatrudniać portierów. – Wymogiem w przetargu jest posiadanie centrum monitoringu i grupy interwencyjnej funkcjonującej 24 godziny na dobę. Nasza spółka nie jest firmą ochroniarską. ZKZL nie posiada również koncesji na świadczenie usług ochrony osób i mienia – powiedział poznańskiej „GW”.
ZKZL podkreśla, że jednym z kryteriów przetargu były godne wynagrodzenia dla pracowników. Zadeklarowanie, że będzie się płacić więcej, dawało więcej punktów w konkursie dla podwykonawców. Ale aktywiści Inicjatywy Pracowniczej nie są tymi słowami przekonani.
– To absurdalne tłumaczenie, że potrzebne są grupy interwencyjne, po które w wypadku niebezpieczeństwa dzwoni portier. To budynki publiczne. Dlaczego portierzy nie mogą zadzwonić po straż miejską i policję w wypadku, gdyby było jakieś zagrożenie? Jedynym wytłumaczeniem takich rozwiązań jest chęć obniżenia kosztów pracy, co prowadzi do pogarszania warunków zatrudnienia – twierdzi w rozmowie z „GW” Jarosław Urbański, działacz związku.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
faszystowski kraj, faszystowska zmiana od 1989
Doucz się o faszystowskim kraju jakim były Niemcy w okresie 1933-45. Tam taki numer skończyłby się dla pracodawcy ,,wycieczką do sanatorium” w Dachau. Między innymi z tego powodu, że robotnicy mieli pewność otrzymania wypłaty, spadło bezrobocie (zbrojenia i wojna zawsze to spowodują) Adolf miał poparcie sięgające 95%.
To co obserwujemy w naszym kraju to zwyczajny bananowy kapitalizm rodem z ameryki łacińskiej.