W niedzielę, dwa dni przed 25 września, kiedy przypada zapomniane już “święt0 budowlańca”, stowarzyszenie Żelbet, skupiające pracowników tego sektora, zorganizowało “Festyn Budowlańca”. Odbył się pod patronatem OPZZ i Związku Zawodowego Budowlani, przy wsparciu OZZ Inicjatywa Pracownicza i członków Partii Razem. Towarzyszyła mu dyskusja o notorycznym łamaniu praw pracowniczych na budowach.
Oprócz aktywności rekreacyjnych, których główną część stanowił turniej piłkarski, uczestnicy festynu, odbywającego się na warszawskiej Pradze, zorganizowali dyskusję poświęconą prawom pracowniczym na budowach. W debacie wzięli udział zarówno robotnicy, jak i przedstawiciele związków zawodowych. Związkowcy byli reprezentowani przez członka ZZ “Budowlani” (część OPZZ) Tomasza Nagórkę, wiceprzewodniczącego OPZZ Piotra Ostrowskiego i Krzysztofa Króla z Inicjatywy Pracowniczej. Gościem debaty był Adrian Zandberg z zarządu krajowego Partii Razem.
Mówiąc o problemach z egzekwowaniem praw pracowniczych, robotnicy skupili się na czasie pracy, podkreślając też względy bezpieczeństwa jej wykonywania. Panowała zgoda co do tego, że norma polegająca na pracy po kilkanaście godzin na dobę jest nie do zaakceptowania. Zgodnie z obowiązującym prawem pracownicy budowlani nie powinni pracować w wymiarze podstawowym przekraczającym 40 godzin tygodniowo. Prawo jest jednak fikcją. W sektorze budowlanym nie stosuje się praktycznie nadgodzin. Niestety przyjął się standard pracy nawet po 16 godzin dziennie, a – jak podkreślali uczestnicy dyskusji – większość robotników ani nie zna prawa określającego normy w tym zakresie, ani nawet już nie wyobraża sobie innego sposobu pracy.
– Praktycznie nie mamy życia poza pracą. A w niedziele każdy musi poświęcać czas rodzinie i nawet nie ma kto przyjść, żeby dyskutować o takich problemach – mówił jeden z uczestników dyskusji.
W spotkaniu brało udział około 30 robotników. Na pytanie, kto jest zatrudniony na umowę o pracę, rękę podniosły trzy osoby. Reszta pracuje na umowy-zlecenia, na samozatrudnieniu lub “na czarno”, czyli bez jakichkolwiek praw. Za źródło tej patologicznej sytuacji uznano przede wszystkim bardzo długie łańcuchy pośrednictwa przy wykonawstwie projektów budowlanych – czasem liczą one nawet kilkanaście ogniw. Powoduje to całkowite rozmycie odpowiedzialności biznesu za przestrzeganie prawa i kodeksu pracy, a często uniemożliwia terminowe wypłaty. Drugą przyczyną, będącą w zasadzie konsekwencją pierwszej, jest rozproszenie i wielka rotacja pracowników w firmach podwykonawczych, utrudniająca komunikację między nimi i skuteczne wywieranie presji na kapitalistów w obronie swojego interesu. Podkreślano sprawność, z jaką przedsiębiorcy “rozgrywają” robotników między sobą i nastawiają ich przeciwko sobie nawzajem. Zgodzono się, że kluczowym problemem jest właśnie olbrzymia trudność w jednoczeniu pracowników, by mogli uzyskać odpowiednią siłę przetargową w negocjacjach z szefami.
Nawiązując do tego, Piotr Ostrowski z OPZZ wyraził wręcz zdumienie sytuacją, że udało się w tej debacie zabrać w jednym miejscu i czasie przedstawicieli różnych zawodów budowlanych: cieśli, zbrojarzy i operatorów, bo prawie nigdy nie zachodzi między nimi żadna komunikacja. – To ewenement w okresie ostatnich kilkunastu lat – ocenił Ostrowski.
Przedstawiciel “Budowlanych” zwrócił uwagę, że dzięki działalności związków można liczyć na dokonujące się powoli pozytywne zmiany w branży. Jego organizacja przy udziale związku Wspólnota Pracy zdołała doprowadzić do decyzji o przywróceniu rozporządzenia o BHP pracy operatorów żurawi, które w 2013 r. zostało anulowane przez ministra gospodarki, doprowadzając do usankcjonowania całkowitej wolnoamerykanki w pracy operatora. Nowe rozporządzenie w zmienionej formie przewiduje ośmiogodzinny dzień pracy i tzw. “normy wiatrowe” wpływające na bezpieczeństwo nie tylko operatora żurawia, ale i całej budowy. Rozporządzenie zostało podpisane już przez Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii oraz Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, ale czeka jeszcze na podpis resortu zdrowia. Uczestnicy debaty docenili osiągnięcie związkowców, wyrazili jednak przekonanie, że lepsze przepisy pozostaną martwe, o ile pracownicy nie zaczną jednoczyć się w działaniu, bo egzekucję prawa trzeba na szefach zwyczajnie wymusić. Na instytucje państwowe nie można na razie liczyć.
Spotkanie zakończyło się obietnicą kontynuacji tematu i zapowiedzią dalszych spotkań, by ustalić szczegóły konkretnych działań zmierzających do aktywizacji robotników w oporze przeciwko dyktatowi kapitału. Ustalono, że podstawowym celem będzie obowiązkowe skrócenie wymiaru czasu pracy na budowach, przy zachowaniu wymiaru wynagrodzenia za dzień pracy.
Czas, by klienci Solarisa poparli strajk!
– Duże polskie miasta mają wpływ na powodzenie strajku w Solaris. To z publicznych z…