Kilka lat temu w czasie pierwszomajowej demonstracji dziennikarz jednego z lokalnych mediów zapytał mnie, jaki jest sens organizowania tego typu zgromadzeń, skoro większość Polaków woli tego dnia urządzać grilla, niż manifestować. Ku zdumieniu pytającego odpowiedziałem, że to właśnie beztroska dnia wolnego od pracy ilustruje rzeczywisty sens 1 maja.
Od pierwszych dziesięcioleci XIX w. w lewicowych dyskursach afirmacja pracy wytwórczej splatała się z dążeniem do stworzenia warunków, które umożliwiłyby wyjście poza kondycję proletariacką. Wbrew pozorom, obie linie krytyki kapitalizmu, formułowane z tych perspektyw, były ze sobą komplementarne. Tym, co je do pewnego stopnia różniło i różni, jest ich czasowe ukierunkowanie. Podkreślanie wartości pracy jako takiej wymierzone było głównie przeciwko wyobrażeniom elit dawnego społeczeństwa, owym „klasom próżniaczym”, pogardzającym pracą fizyczną jako niegodną ich pozycji. Z kolei realizacja marzenia o świecie, w którym praca nie będzie już przykrą koniecznością, tylko twórczym wypoczynkiem, odnosiła się zazwyczaj do czasowo nieokreślonej przyszłości.
W praktyce życia politycznego te dwa sposoby argumentacji nie funkcjonują jednak w sposób jednokierunkowy, gdyż afirmację pracy można wykorzystać także przeciwko interesom samych pracowników. Nie bez powodu pracowitość, sumienność czy punktualność do rangi cnót podnieśli liberałowie, obiecujący wyjście poza proletariacką kondycję każdemu, kto wypracuje w sobie te cechy. Z tej perspektywy ci, którzy znaleźli się w stanie biedy, mieliby być winni sami sobie. Rzecz jasna przemilcza się fakt, że w realiach kapitalizmu praca często nie zapewnia środków do przetrwania, a jednostkowe talenty stają się własną karykaturą. Oznacza to, że jeśli ktoś lubi zabawę z dziećmi, to będzie codziennie wracał do domu po kilkugodzinnej pracy w przedszkolnym hałasie. Ten, kto jest sprawnym korektorem, będzie wspomagał się napojami energetycznymi, kończąc w nocy redagowanie zleconej książki przy stawce 90 zł za arkusz. I tak dalej.
Nakierunkowana wyłącznie ku przyszłości nie była także wizja społeczeństwa wyzwolonego od alienującej pracy, gdyż w pewnych momentach historii lokowano je w zamierzchłej przeszłości (np. w stanie przedpaństwowym), w innych zaś podejmowano śmiałe próby oporu wobec systemów eksploatatorskich. Próby te nie zawsze osiągały spektakularną formę robotniczych rewolt, a często były po prostu lokalnymi formami oporu przeciwko machinie opresji. W tym więc sensie w tę długą, uniwersalną historię wpisują się zarówno akty chłopskiego zbiegostwa w Rzeczypospolitej szlacheckiej czy odmowy pracy przy budowie umocnień Warszawy w czasie powstania listopadowego, jak również Komuna Paryska lub rewolucja rosyjska sprzed 100 lat.
W tym też podwójnym kontekście proponuję interpretować znaczenie Święta Pracy. Jest to dzień, symbolizujący dokonania tych, którzy własnym trudem zbudowali cały otaczający nas świat. Z tego właśnie powodu zasługują oni na większy szacunek od roszczeniowych potomków dawnych rodów arystokratycznych czy drobnych przedsiębiorców z klasy średniej, oszukujących na podatkach. Jednocześnie jednak Święto Pracy, obchodzone na ziemiach polskich od 1890 r., a ustanowione dniem ustawowo wolnym dopiero w roku 1950, przez pierwszych 60 lat było przede wszystkim Świętem Odmowy Pracy. Był to więc szczególny dzień w roku, w którym robotnice i robotnicy odmawiali pójścia do fabryki po to, by w sferze publicznej wyartykułować swe demokratyczne i socjalne roszczenia, a także walczyć z szarżującymi kozakami, sanacyjną policją i nacjonalistycznymi bojówkarzami. To właśnie obraz Utopii, zawierającej wizję obfitości dóbr, a także swobody dysponowania własnym ciałem i czasem, tej Utopii, która znajdowała tak liczne sposoby wyrazu w historii, domaga się dziś ponownej artykulacji. Niech więc w czasie pierwszomajowych manifestacji wybrzmią żądania skrócenia czasu pracy i prawa do lenistwa.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …
autor opisał Święto Pracy w pigułce a z przytoczonymi faktami się zgadzam, nie rozumię tylko tytułu, gdyż uważam ten Dzień za szczególny bo okupiony rzeką krwi Robotników
a mnie się podoba, jest bardzo mądry i wcale nie ma trudnego słownictwa
„Nie ma trudnego słownictwa”, w takim razie musisz być bardzo mądra. No co to nie Ty. Skromność typowa dla lewicy.
Pozycja lewicy w Polsce (słupki sondażowe, opinia przeciętnego Polaka o lewicy) jest dla mnie jak najbardziej zrozumiała.
Bardzo kiepski tekst, jak na taki portal. Za dużo zbyt trudnego słownictwa, za dużo ogólników, brak konkretnego celu do jakiego ten tekst w ogóle zmierza. Za dużo odniesień do historii, ludzie się dzisiaj nie chcą interesować co było 100 lat temu a jak będą chcieli to zajrzą do googla. Ludzie chcą wiedzieć jaka będzie przyszłość.Taką literaturą lewica poparcia nie zdobędzie.
P.S. w dodatku Piotr Kuligowski „lajkuje” sam siebie na facebooku :)))))))))