Protesty społeczne zapoczątkowane orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego wyraźnie zmierzają w stronę ogólnonarodowego buntu przeciwko rządom PiS. Świadczą o tym m.in. podziały na tym tle w tak, zdawałoby się, konserwatywnych obyczajowo grupach jak rolnicy i kibice piłkarscy.
W Warszawie doszło do spotkania manifestacji rolników ze związku AgroUnia z marszem Strajku Kobiet. Rolnicy, którzy wcześniej blokowali ruch uliczny, przejechali kolumną samochodów na pl. Trzech Krzyży, gdzie zbierał się pochód kobiet zmierzający pod gmach Sejmu. Lider AgroUnii Michał Kołodziejczak wygłosił do zgromadzonych przemówienie, w którym wezwał do wspólnej walki przeciwko PiS-owi. – Rolnicy z kobietami puszczą rząd z torbami! – zakrzyknął. Kołodziejczak nie ukrywał swoich konserwatywnych poglądów, podkreślił jednak, że wspólny wróg powinien połączyć oba protesty – rolniczy i kobiecy. Przy wzajemnym poszanowaniu mimo wielu różnic i świadomości odmiennych w znacznym stopniu interesów. Nie tylko spotkał się z aplauzem, ale jego hasło powtórzyła chwilę później prowadząca kobiecy marsz na Sejm Marta Lempart. Znamienne, że uczyniła to z pokładu lawety udostępnionej strajkującym kobietom przez AgroUnię. Sojusz przybrał więc całkiem materialny wyraz.
Takie spotkanie było z pewnością trudne dla obu stron, naznaczonych wzajemnymi uprzedzeniami. Dla wielu rolników wielkomiejskie feministki to przecież istoty egzotyczne, często wręcz demonizowane, z kolei feministkom rolnicze protesty przeciwko „piątce dla zwierząt” jawiły się na ogół jedynie jako wyraz niepojętego barbarzyństwa i okrucieństwa wobec zwierząt. A jednak najwyraźniej zwyciężyła realistyczna kalkulacja, że na danym etapie najważniejsze jest pokonanie wspólnego wroga.
Michał Kołodziejczak ostrożnie przygotowywał grunt pod takie posunięcie wśród swoich zwolenników. Już w piątek 23 października wydał oświadczenie, w którym kładł nacisk na sprzeciw wobec policyjnej przemocy w stosunku do kobiet. Poparcie dla nich ujął w dość asekuracyjnej formule: „Jesteśmy ze wszystkimi, którzy mają odwagę strajkować”. Zakończył jednak jednoznaczną prognozą: „Dziś jeszcze są podziały. (…) Jeszcze kilka dni i będzie prosty podział na dwie grupy: 1. Ludzie, którzy kochają Polskę i wolność – strajkujący. 2. Aparat władzy, ludzie żyjący z naszych pieniędzy – zdrajcy”. Oświadczenie to wywołało żywą dyskusję na rolniczych forach, w których jednak górę wzięły głosy o słuszności kobiecych protestów. Spotkanie na pl. Trzech Krzyży nie przekreśliło oczywiście od razu dystansu, czemu AgroUnia dała jasno wyraz w podsumowaniu protestu: „Na ulicy spotkali się ludzie o różnych poglądach. My rolnicy-tradycjonaliści, katolicy, przywiązani do wartości narodowych. ALE pamiętaj! Wśród nas rolników są tacy, którzy pójdą bronić kościołów przed atakami protestujących, a są tacy, którzy pójdą z kobietami ramię w ramię”.
Inaczej zareagowały jednak pozostałe związki rolnicze, z którymi jeszcze 13 października AgroUnia demonstrowała na ulicach Warszawy przeciwko „piątce dla zwierząt”. Od protestów odcięła się rolnicza „Solidarność”, a przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Rolników i Organizacji Rolniczych Sławomir Izdebski twardo orzekł, że „Polska wieś stanie murem w obronie wartości chrześcijańskich, przeciwko lewicowemu szaleństwu”. Podkreślił też, że „nasze protesty mają wyłączny związek z procedowaną w ostatnich tygodniach „piątką dla zwierząt”, która w naszym odbiorze jest wyjątkowo szkodliwa dla polskiego rolnictwa i przyszłości gospodarstw rodzinnych w Polsce”. Można pokusić się o podsumowanie, że taka izolacjonistyczna postawa raczej nie przyczyni się do społecznego poparcia dla rolniczych protestów, podczas gdy Kołodziejczak ma szansę coś dla swojej sprawy ugrać. A nawet, być może, w długofalowej perspektywie doprowadzić do zbliżenia rolniczego ruchu związkowego z szeroko pojętą lewicą.
Jeszcze bardziej zaskakujący jest fakt, że spory wokół stosunku do Strajku Kobiet podzieliły środowisko kibiców piłkarskich, kojarzonych ze skrajnie prawicowymi sympatiami. Na forach kibicowskich pojawiły się głosy, że kibice powinni poprzeć kobiety. „Żaden normalny kibic nie będzie walczył z kobietami w imieniu jakichś ugrupowań politycznych” – przekonywał jeden z fanów Wisły Kraków. Do środowego strajku kobiet przyłączyła się redakcja facebookowego fan page’a Polonii Warszawa, powstrzymując publikację newsów na dwa dni. Nie brakowało też oczywiście głosów o konieczności zdecydowanej walki z „lewactwem”. Zresztą w niektórych miastach skrajne odłamy kiboli dały temu wyraz, atakując fizycznie kobiece protesty w odpowiedzi na apel wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego. Szczególnie drastyczne sceny miały miejsce we Wrocławiu, gdzie brutalnością wykazała się bojówka chuliganów Śląska Wrocław „Ave Silesia”.
Wobec podziału w środowisku główne stowarzyszenia kibicowskie zmuszone zostały jednak do przyjęcia niezdecydowanej, lawiranckiej linii. Dobrze oddaje ten pokrętny kierunek fragment oświadczenia stowarzyszenia kibiców Lecha Poznań „Wiara Lecha”: „Atmosfera na ulicach miast w całej Polsce jest wyjątkowo gorąca. Ostatnich kilka dni pokazało, że skala niezadowolenia społecznego jest olbrzymia. Kryzys gospodarczy, obostrzenia związane z pandemią, decyzja Trybunału Konstytucyjnego, a także działania rządu paraliżujące funkcjonowanie społeczeństwa wyprowadziły Polaków na ulice. Kibice również nie są obojętni na to, co dzieje się wokół. Wielu z nas brało udział w manifestacjach wspierających Polki. Jednakże nigdy nie będzie naszej zgody na niszczenie dziedzictwa kulturowego, zabytków, czy przerywanie obrządków religijnych. Nie zamierzamy jednak bronić jakichkolwiek oprawców – bez względu na to czy są w sutannach czy bez – tylko ofiary. Wykorzystywanie tragedii kobiet przez lewicowe i anarchistyczne ugrupowania usiłujące zbić kapitał polityczny to kolejna rzecz, z którą nie możemy się zgodzić. (…) Ale na wandalizm, niszczenie zabytków, pomników nie pozwolimy. Nie dajmy się podzielić”.
A poza tym to w Sokółce zwolenniczki i zwolennicy Strajku Kobiet odśpiewali na manifestacji hymn narodowy, a w Lesznie nawet „Rotę”. Ten protest zdecydowanie wyrósł poza ramy ruchu feministycznego i zapewne nadal obrastał będzie kolejnymi koalicjantami społecznymi. Co może mu tylko wyjść na zdrowie.
Argentyny neoliberalna droga przez mękę
„Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…