Scena po wybuchu w Moskwie 7 grudnia 2015 / Źródło: Twitter

7 grudnia późnym wieczorem w centrum Moskwy, przy ul. Pokrowka 19, na przystanku autobusowym miał miejsce wybuch. Władze twierdzą, że nie był to atak terrorystyczny.

Początkowe reakcje rosyjskich mediów były dość wstrzemięźliwe i niedokładne. Przypuszczano, że doszło do detonacji bomby domowej roboty, umieszczonej w koszu na śmieci. Ludzi (2 kobiety i 3 mężczyzn) poraniły odłamki — jak przypuszczano, materiał wybuchowy był zawinięty w folię wraz z metalowymi odpadami.

Dopiero dzień później szef służby prasowej moskiewskiej policji Andrej Halikabierow poinformował, że to był granat F-1 (zasięg około 1 tys. odłamków wynosi 200 metrów).

Opozycyjna telewizja „Dozhd’” twierdzi, że kamery miejskie sfilmowały mężczyznę, uciekającego z miejsca zdarzenia, i że najprawdopodobniej to on rzucił granat w grupę ludzi na przystanku.

Ruch w miejscu wybuchu był zatrzymany, ludziom znajdującym się w okolicznych kawiarniach nie pozwolono wyjść na ulicę.

Jak donoszą oficjalne komunikaty, prokuratura wszczęła postępowanie karne z artykułu kodeksu karnego Rosji opisującego czyny chuligańskie i wandalizm, co brzmi nieco dziwnie wobec ewidentnego charakteru zamachu na życie i zdrowie. Najprawdopodobniej bez mocnych dowodów na zamach terrorystyczny, władze rosyjskie chcą za wszelką cenę uniknąć wywołania paniki wśród mieszkańców stolicy.

Po rozpoczęciu nalotów w Syrii rosyjskie służby specjalne oczekiwały wzmożenia aktywności terrorystów z Północnego Kaukazu i przygotowywania do serii aktów terroru. Czy wybuch na przystanku jest pierwszym wydarzeniem z tragicznej serii?

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Ławrow: Zachód pod przywództwem USA jest bliski wywołania wojny nuklearnej

Trzy zachodnie potęgi nuklearne są głównymi sponsorami władz w Kijowie i głównymi organiza…