„Od strajku klimatycznego w zeszłym roku politycy nie zrobili nic. Zachowanie polityków i polityczek jest nieodpowiedzialne i niemoralne. Mam dość patrzenia na to. Żałośni jesteście i dwulicowi” – zwracał uwagę jeden z uczestników demonstracji klimatycznej, która w czwartek przeszła ulicami Warszawy. Protesty odbyły się również w innych polskich miastach.
To była manifestacja gniewu młodego pokolenia. Większość spośród kilkudziesięciu tysięcy osób, które przemaszerowały wczoraj przez centra miast stanowili uczniowie i studenci. To właśnie im, za kilkadziesiąt lat przyjdzie żyć w świecie targanym ekstremalnymi zjawiskami klimatycznymi, dlatego ich cierpliwość wobec elit politycznych i biznesowych już dawno się wyczerpała.
Przekaz, jaki towarzyszył wczorajszemu protestowi daje nadzieję, że przyszłe dorosłe społeczeństwo naszego kraju będzie bardziej świadome od obecnego. Obok znanych już postulatów dotyczących redukcji emisji gazów cieplarnianych, rozsądnej gospodarki wodnej czy inwestycji w ochronę przyrody obecne były też przemyślenia na temat nierówności dochodowych i niesprawiedliwego podziału zasobów – obok klimatycznej dewastacji kolejnych strasznych efektów systemu kapitalistycznego.
„Tym [marszem] razem chcemy zwrócić uwagę na nierówności społeczne związane z postępującym kryzysem klimatycznym. Wychodzimy na ulice w całej Polsce, ponieważ niesprawiedliwości doświadczamy również w naszym własnym kraju. Wiele polskich rodzin żyje na skraju ubóstwa między innymi przez rosnące ceny jedzenia spowodowane dotkliwymi suszami, a rządzący, w pełnej ignorancji konsekwencji swoich działań, skazują mieszkańców coraz większej liczby miejscowości na brak wody w kranach latem. Polskie społeczeństwo musi zyskać świadomość sytuacji, w jakiej się znajdujemy, by zawalczyć o sprawiedliwą i bezpieczną przyszłość dla naszego i przyszłych pokoleń” – głoszą organizatorzy polskiego Młodzieżowego Strajku Klimatycznego.
Uczestnicy demonstracji wspomnieli o najnowszych raporcie NASA, który przewiduje, że w wyniku topnienia lodowców poziom światowych mórz i oceanów może się podnieść do końca obecnego stulecia o 38 cm. Taki wariant oznaczałby katastrofę dla ponad pół miliarda osób, zamieszkujących tereny, które mogą pochłonąć wody. Zanim to jednak nastąpi, będziemy musieli zmierzyć się z falą migracji, nieporównywalnie większą od tych, których doświadczyliśmy dotychczas.
Wzrost poziomu wód dotknie również nasz kraj. Do 2010 roku pod wodą może znaleźć się część Żuław Wiślanych, a takie miasta jak Nowy Dwór Gdański mogą przestać istnieć. Zalane zostaną też niektóre dzielnice Gdańska. Tereny zagrożone podtopieniem zamieszkuje obecnie ok. 270 tysięcy osób.
Młodzi Polacy zdają sobie sprawę, że tu nie tylko o nich chodzi. – Na krajach globalnego Południa odbije się to dużo mocniej. Przez lata kolonialnego wyzysku to my, państwa europejskie bogaciliśmy się ich kosztem. Teraz mamy obowiązek się zająć zmianami klimatycznymi również dla nich – mówiła jedna z uczestniczek Młodzieżowego Strajku Klimatycznego.
Poparcie dla MSK wyraziła sejmowa Lewica, przypominając też, że jest jedyną formacją, w której programie znajdujemy kompleksowy plan działania w związku z kryzysem klimatycznym. „Nikt nie pytał młodego pokolenia o zgodę na zaciągnięcie w ich imieniu ekologicznego długu, którzy dzisiaj powstaje w wyniku rabunkowej eksploatacji naszej planety” – czytamy w komunikacie Lewicy.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…