Wtorek był dniem strajku generalnego we Francji, ogłoszonego przez lewicową centralę związkową CGT pod wpływem protestów Żółtych Kamizelek. Strajk, mimo znacznego zasięgu, nie sparaliżował kraju, ale stał się ważnym wydarzeniem politycznym, przyczyniając się do integracji dwóch wielkich sił społecznych Francji – tradycyjnego ruchu związkowego i nowego, oddolnego ruchu protestacyjnego.

Symbolem tego aliansu byli prowadzący wspólnie pochód w Paryżu sekretarz generalny CGT (Generalnej Konfederacji Pracy) Philippe Martinez i podążający na wózku inwalidzkim Louis Boyard – 18-letni przewodniczący Unii Krajowej Licealistów, któremu podczas sobotniej manifestacji Żółtych Kamizelek policyjny pocisk LBT strzaskał stopę.

Studenci protestują w Paryżu / fot. Jacek Cezary Kamiński

Potrzeba współdziałania związkowców i Żółtych Kamizelek w obliczu pogarszającej się sytuacji ekonomicznej ludzi pracy we Francji była jednym z głównych tematów wtorkowych debat uczestników manifestacji. Integracja obu sił była trudnym procesem, bowiem początkowo ich liderzy podchodzili do siebie z wzajemną nieufnością. Ostatecznie oddolna presja w CGT doprowadziła kierownictwo związku do podjęcia współpracy, zaś Żółte Kamizelki przełamują niechęć do central związkowych, które uważają za skorumpowane.

– Na początku nie chcieliśmy związków zawodowych ani polityków, ale teraz część osób ma wrażenie, że ruch trochę zamiera, więc potrzebne są nam związki, żeby go ożywić – mówił uczestnik paryskiej manifestacji, Philippe. – Szkoda, że CGT tak późno przyłączyło się do naszych protestów, ale lepiej późno niż wcale. Musimy wstępować do związków zawodowych, żeby je wzmocnić – wtórowała mu inna „żółta kamizelka” Alexandre.

Podobnie widzą sprawę związkowcy i politycy lewicy.

– Potrzebujemy zjednoczenia naszych sił. Najważniejsze, że Żółte Kamizelki pokazały, jaka jest rzeczywista sytuacja zwykłych ludzi we Francji, jak źle im się żyje – oceniał Matthieu z CGT.

Wielu uczestników protestu demonstrowalo poglądy antykapitalistyczne /fot. Jacek Cezary Kamiński

Uczestniczący w paryskiej demonstracji deputowany lewicowej partii Nieuległa Francja Eric Coquerel podkreślił, że związki zawodowe muszą bardziej otworzyć się na „inne formy organizacji ludzi pracy” i zrozumieć, że „trzeba być bardziej radykalnym, odważnym”. – Jest to moment historyczny, w którym warto być odważnym – uznał.

Oficjalnymi postulatami strajku generalnego były podwyżka płacy minimalnej, wynagrodzeń i emerytur, likwidacja VAT-u na produkty pierwszej potrzeby, przywrócenie podatku od bogactwa, poprawa dostępu do usług medycznych, rozwój usług publicznych (szpitale, szkoły, żłobki i transport publiczny), likwidacja selekcji przy przyjęciu na studia wyższe, opodatkowanie firm naftowych i właścicieli autostrad.

W ramach protestu wstrzymali się od pracy przedstawiciele głównie takich branż jak kolejarze, pracownicy służby zdrowia, nauczyciele, pocztowcy i pracownicy urzędów podatkowych. Strajkowały także uniwersytety w Paryżu, Tuluzie, Grenoble i Bordeaux. Akcjom strajkowym towarzyszyły blokady dróg, autostrad i portów prowadzone wspólnie przez związkowców i Żółte Kamizelki. Doszło m.in. do blokady głównego ronda w Rouen, autostrad wokół Havre’u, Dieppe i Tuluzy.

W podparyskim Rungis zablokowane zostały dwa z czterech wjazdów do wielkiego kompleksu hurtowni spożywczych, zwanego „brzuchem Paryża”. – Te hurtownie to newralgiczny punkt systemu, musimy zadać cios kapitalizmowi. Są z nami postępowe Żółte Kamizelki, które protestują w soboty – przemawiał do uczestników blokady lider CGT w departamencie Val de Marne Cedric Quentin. Podkreślając postępowy charakter Żółtych Kamizelek najwyraźniej chciał rozwiać nieufność wciąż odczuwaną wobec tego ruchu białych Francuzów przez pracowników pochodzenia imigranckiego. W blokadzie Rungis około połowy uczestników stanowili związkowcy o czarnym kolorze skóry.

W strajku zainicjowanym przez CGT wzięły udział także lewicowe centrale Sud Solidarite i Force Ouvriere, nie dołączyła natomiast prawicowa centrala CFDT.

Manifestacje solidarnościowe ze strajkującymi odbyły się w 160 miastach, m.in. w Marsylii, Lyonie, Bordeaux i Tuluzie. Według CGT wzięło w nich udział 300 tysięcy osób, z tego około 30 tysięcy w Paryżu, gdzie policja zaatakowała protestujących używając gazu łzawiącego. Jak zauważył dziennik „Parisien”, wśród protestujących dało się odczuć silne nastroje antykapitalistyczne.

Kolejne protesty Żółtych Kamizelek odbędą się w najbliższą sobotę.

Współpraca: Monika Karbowska.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Zatem po Grecji, Hiszpanii, w mniejszym stopniu także pogrążonych w kryzysie Włoszech przyszedł czas na kryzys we Francji. Francja to jednak w przeciwieństwie do tych państw jeden z dwu najważniejszych (obok Niemiec) filarów UE. Jak France szlag trafi to cała UE padnie na pysk automatycznie.
    Oby to się stało jak najszybciej.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…