Dziś minął rok od kiedy Konstanty Radziwiłł zakończył finansowanie ze środków publicznych procedury zapłodnienia pozaustrojowego. Przez ten rok dzięki temu, że rodzice zdążyli się załapań na „państwowe in vitro” urodziło się 2 358 dzieci. Łącznie, dzięki tej finansowanej z budżetu procedurze, przyszło zatem na świat ponad 10 tysięcy maluchów.
Do tej pory, zastopowany przez „dobrą zmianę” program in vitro kosztował ledwie 238 216 849,44 zł.
Niestety zakończenie dofinansowywania, postawiło wiele par wobec dramatycznych decyzji. W klinikach wciąż są ich zamrożone w czasie obowiązywania programu zarodki, ale z powodu braku dofinansowania, par tych nie stać na to, żeby znalazły się one w macicach matek. Bo pomimo, że pary wciąż mają prawo do bezpłatnego transferu zarodka, to za badania, leki i za przechowywanie zarodków muszą płacić same.
– Dla wielu par jest to bariera nie do przeskoczenia. Miesiącami odkładają pieniądze i później dochodzi do transferu – powiedział „Rzeczpospolitej” dr Grzegorz Mrugacz z białostockiej kliniki Bocian.
Jednak takie opóźnienie ma wpływ na powodzenie procedury. Im bowiem kobieta jest starsza, tym bardziej jej szanse na utrzymanie ciąży maleją. taka zwłoka ma wpływ na powodzenie, bo im kobieta starsza, tym mniejsza szansa na dziecko. Dlatego kliniki starają się coś z problemem zamrożonych zarodków zrobić.
– Parom, które były w programie, oferujemy specjalne rabaty. Staramy się być elastyczni, bo sytuacje życiowe i materialne pacjentów są bardzo różne – powiedziała Aleksandra Bilewicz z kliniki InviMed.
W miejsce państwowego dofinansowania in vitro weszły niektóre samorządy Jednak kwoty, którymi dysponują nie są oszałamiające. W Częstochowie, gdzie program działa od 2012 r., na ten rok samorządowcy przeznaczyli na zapłodnienie pozaustrojowe 235 tys. zł – o 85 tys. zł więcej niż rok temu.
Najwięcej – 10 mln zł – zaplanowano na ten cel w Warszawie. Z dofinansowania skorzysta ok. 2,5 tys. par.
– Chcemy, by program ruszył jesienią – komunikuje rzeczniczka stołecznego ratusza Agnieszka Kłąb.
Łódź na in vitro w latach 2016–2017 zarezerwowała 1 650 000 zł. Dofinansowanie tam ruszyło w czerwcu tamtego roku, a w miesiąc temu urodziło się pierwsze dziecko – Hania.
Sosnowiecki projekt ruszył pod koniec kwietnia. Miasto wyłożyło na ten cel 800 tys. zł.
– Po kilku dniach listy były już pełne – powiedział Rafał Łysy, rzecznik prezydenta Sosnowca.
Dodajmy, że w marcu szczecineccy radni zdecydowali o przeznaczeniu na zapłodnienie pozaustrojowe 100 tys. zł.
W wielu miastach uchwały samorządowców są blokowane przez pisowskich wojewodów. Tak było w Gdańsku i Bydgoszczy. Przedstawiciele rządu wykorzystują wszystkie możliwe kruczki prawne, by do finansowania in vitro nie dopuścić.
Są też miejsca, gdzie mimo prób, radnym nie udało się przekonać swoich wierzących w bruzdę kolegów. Wsparcia nie uchwalono dzięki temu we Wrocławiu, w Opolu, Płocku i Krakowie.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…