Myśliwy z Sokółki został skazany za to, że zastawiał w Puszczy Knyszyńskiej pułapki: wieszał na drzewach mięso naszpikowane haczykami i kotwiczkami wędkarskimi. Obok ustawiał urządzenia rejestrujące. Dostał pół roku w zawieszeniu.

wikipedia commons

Na przełomie lutego i marca 2016 w Puszczy Knyszyńskiej przypadkowy spacerowicz odkrył mięso naszpikowane kawałkami metalu, które stanowiło śmiertelne zagrożenie dla wilków czy rysi. Właśnie zakończyło się trwające rok z okładem postępowanie sądowe w tej sprawie. Straż Leśna i policja wpadły na trop jednego z myśliwych, pochodzącego z Sokółki.

Mężczyzna kilka dni przed zdarzeniem widziany był w sklepie wędkarskim w Sokółce, gdzie kupił ponad sto haczyków i kotwiczek. Został oskarżony o „działanie ze szczególnym okrucieństwem i usiłowanie uśmiercenia dzikich, wolno żyjących zwierząt”. Skazano go na pół roku pozbawienia wolności w zawieszeniu, dostał też 2-letni zakaz posiadania zwierząt oraz 5-letni zakaz udziału w polowaniach. Musi też zapłacić 5 tysięcy na rzecz schroniska dla zwierząt w Białymstoku.

– Ta wizyta w sklepie, zarejestrowanie kupna wielu haczyków, a potem ich odkrycie w mięsie zawieszonym na drzewie, łącznie z innymi dowodami, tworzy nierozerwalny ciąg poszlak. To oskarżony jest odpowiedzialny za przygotowanie tej pułapki na drzewie – mówił sędzia Marek Rymarski z Sądu Rejonowego w Białymstoku. – Wiele drapieżników mogło ponieść bardzo bolesną, okrutną śmierć, decydując się na zjedzenie tego mięsa z haczykami.

Skazany przyznał się do ustawienia fotopułapek (twierdził, że chciał namierzyć kłusowników), nie przyznał się do pozostawienia w lesie mięsa z kawałkami metalu. Dowody jednak mówią same za siebie.

„Jak tam ta sławna etyka myśliwska i zasady? Samo to, że ktoś w ogóle wpadł na taki pomysł i postanowił wcielić go w życie, wiele mówi o podejściu części środowiska łowieckiego wobec zwierząt. Ale cóż. Przecież ci sami, którzy teraz z oburzeniem wyprą się kolegi, nie widzą nic złego w polowaniach zbiorowych, szkoleniu dzikarzy, polowaniach na stogach czy norowaniach lub nęciskach. Nie słychać też myśliwskich protestów przeciw szalonym planom MŚ dotyczących wymordowania dzików w parkach narodowych, ani przeciw polowaniom na łosie. A za odstrzał żubra jeszcze chętnie zapłacą” – podsumowują sprawę na swoim profilu twórcy kampanii „Nie podaję ręki myśliwym”.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Ja też nie podam ręki myśliwemu, nawet gdy to był mój ojciec czy brat, nie jadł bym z nimi przy jednym stole!
    PS. Spadaj na drzewo!

  2. „Nie podaję ręki myśliwym”.

    Napisał jeden z tych inteligentnych inaczej.
    To odpowiem – poczekam aż tego mądralę wataha dzików przetrzyma na drzewie ze 24 godziny (a potrafią) Albo pętający się gdzie popadnie łoś go stataruje (bo w lasach, przy takim pogłowiu – jest im zwyczajnie za ciasno) a może jaki uparty Żubrzyk o wadze blisko tony spróbuje swoich sił z lokomotywą Pendolino… Zobaczymy co ów mądrala powie i czy weźmie na klatę skutki takiej jak proponuje ,,ochrony zwierząt”.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…