Politycy wszystkich opcji od lat powtarzają, że mikroprzedsiębiorstwa to nasze największe bogactwo, o które państwo powinno się troszczyć. Kolejne rządy ogłaszają programy wsparcia dla małych firm, proponują im ulgi, zwolnienia i dopłaty. Rząd Prawa i Sprawiedliwości ze wsparcia dla mikroprzedsiębiorstw uczynił jeden z fundamentów polityki gospodarczej. Stąd między innymi zwolnienie od płacenia składek dla małych firm, obniżka podatku CIT dla firm o niskich przychodach czy wprowadzenie działalności nierejestrowanej dla najmniejszych podmiotów. Również ograniczenie handlu w niedzielę dokonywało się pod hasłem wsparcia dla małych, polskich firm i osłabienia dużych przedsiębiorstw zagranicznych.
Tymczasem dane Głównego Urzędu Statystycznego pokazują, że sytuacja w małych firmach jest znacznie gorsza niż w tych większych. Mikroprzedsiębiorstwa gorzej płacą, częściej łamią prawa pracownicze, oferują niższą jakość usług, są mniej innowacyjne.
W 2017 r. działalność gospodarczą w Polsce prowadziło 2,07 mln przedsiębiorstw o liczbie pracujących do 9 osób, co oznacza wzrost ich liczby o 3,5 proc. w skali roku. W tym samym roku w mikroprzedsiębiorstwach pracowało 4,09 mln osób, czyli o 133 tys. więcej niż rok wcześniej. GUS wskazuje, że od lat regularnie rośnie liczba mikrofirm oraz osób w nich zatrudnionych.
Z perspektywy pracowników kluczowe jest to, że w ubiegłym roku przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w takich firmach wyniosło zaledwie 2800 zł brutto, czyli 2018 zł na rękę. Rok wcześniej średnia płaca w najmniejszych firmach wynosiła 2577 zł. W ciągu roku nastąpił wzrost wynagrodzeń o 8,7 proc., co wiązało się przede wszystkim ze wzrostem płacy minimalnej. Mimo to wynagrodzenia w mikroprzedsiębiorstwach są wciąż radykalnie niższe niż w firmach zatrudniających ponad 9 osób – w tych ostatnich średnia płaca w ubiegłym roku wynosiła 4530 zł, czyli aż o 1730 zł więcej!
Jednocześnie GUS zwraca uwagę, że do branż o najniższych płacach w mikroprzedsiębiorstwach należą zakwaterowanie i gastronomia – 2393 zł, transport i gospodarka magazynowa – 2524 zł, budownictwo – 2548 zł, handel i naprawa pojazdów samochodowych – 2709 zł. We wszystkich tych sektorach istnieje przepaść między poziomem wynagrodzeń w mikroprzedsiębiorstwach i w większych firmach.
Warto w tym kontekście zbadać sytuację w handlu i w sektorze napraw pojazdów samochodowych, ponieważ na tym obszarze władza szczególnie mocno podkreśla potrzebę umacniania małych, polskich firm. Tymczasem w placówkach tego rodzaju zatrudniających ponad 9 osób średnie płace w ubiegłym roku wynosiły średnio 4206 zł, czyli o 1497 zł więcej niż w mikroprzedsiębiorstwach. Przesuwanie siły roboczej z dużych sklepów do mniejszych jest więc dla pracowników niekorzystnym rozwiązaniem. Dotyczy to też planowanego w ustawie o handlu w niedzielę zwiększenia zatrudnienia w placówkach gastronomicznych. W tych ostatnich płace należą do najniższych na rynku. Trudno więc tu mówić o dobrej zmianie.
Umowę o pracę w najmniejszych przedsiębiorstwach ma tylko 1,42 mln na 4,09 mln pracujących, czyli niecałe 35 proc. Reszta, czyli blisko dwie trzecie pracowników mikrofirm, ma umowy innego rodzaju. Praktycznie nie istnieją tam związki zawodowe, a łamanie prawa pracy jest codziennością. Na dodatek do większości z nich nie docierają kontrole Państwowej Inspekcji Pracy – pracodawca zazwyczaj jest w nich samowolnym panem, który bez żadnych konsultacji narzuca warunki pracy pracownikom. Stąd gigantyczna skala bezprawia i nadużyć odnośnie wypłaty wynagrodzeń na czas, ewidencji czasu pracy czy płacenia za nadgodziny. Dotyczy to też handlu, w tym handlu w niedzielę. W 2016 roku PIP zbadała przestrzeganie zakazu pracy w placówkach handlowych w święta. Okazało się, że największe placówki handlowe znacznie rzadziej łamią przepisy niż te małe. Już wtedy małe sklepy omijały przepisy, nie pozwalając pracownikom odpoczywać w święta. Od niedawna rząd dał im premię za eksploatację pracowników i postanowił umocnić ich pozycję na rynku.
Duża rola mikroprzedsiębiorstw nie stanowi o sile gospodarki, lecz o jej słabości. W Unii Europejskiej najbardziej rozdrobnione gospodarki mają kraje śródziemnomorskie, które od lat borykają się z kryzysem. Najwięcej firm na świecie mają zaś najbiedniejsze kraje afrykańskie, w których odsetek przedsiębiorców wśród dorosłych mieszkańców jest najwyższy.
Assange o zagrożeniu wolności słowa
Twórca WikiLeaks Julian Assange po kilkunastu latach spędzonych w odosobnieniu i szczęśliw…
te najmniejsze przedsiębiorstwa to w ogromnej większości „przedsiębiorstwa jednoosobowe” czy normalni etatowcy wyrzuceni na samozatrudnienie
Z tą średnią płacą to jest tak, jak ilość nóg na spacerze z psem. Małe firmy mają mało usług i z tego powodu właściciel nie może sobie zarobić 100 tys./ mc. Duże firmy mają więcej do podziału i prezes, dyrektorzy i inni „doradcy” mogą brać całymi garściami. Proszę zmusić GUS do podawania średniej płacy po odrzuceniu maksymalnej i minimalnej. To będzie bliższe prawdy. W rzeczywistości jest tak, że tylko nieliczni najemnicy zarabiają powyżej 3000 zł.