Ponad 10 tys. pracowników oświaty pikietowało Kancelarię Prezesa Rady Ministrów. Domagają się co najmniej dziesięcioprocentowych podwyżek i zaprzestania prywatyzacji szkolnictwa.

Manifestację zorganizował Związek Nauczycielstwa Polskiego wspólnie z oświatową Solidarnością. Prezes ZNP Sławomir Broniarz stwierdził, że nie ma już żadnej przestrzeni do rozmowy z rządem, a zwłaszcza z restortem edukacji. Związkowcy złożyli wprawdzie petycję adresowaną do Ewy Kopacz, ale dokument odebrał niskiej rangi urzędnik. Przewodniczący rady Sekretariatu Nauki i Oświaty NSZZ „Solidarność”, Ryszard Proksa, wyjaśniał, iż przyznane w ostatnich latach symboliczne podwyżki niczego nie zmieniły i sa elementem dalszej degradacji zawodowej w szkolnictwie. Jeśli wziąć pod uwagę inflację łatwo wyliczyć, że nauczyciele zarabiają faktycznie obecnie mniej niż w 2005 roku. Dodał, że wykształcony pedagog na początku swojej kariery zawodowej zarabia tylko 300 złotych powyżej najniższej krajowej.

Minister Joanna Kluzik-Rostkowska zorganizowała później konferencję prasową, na której tłumaczyła dziennikoarzom, iż w przyszłym roku nakłady na edukację wzrosną o 1,2 mld zł. Środki te nie są jednak przeznaczone na podyżki dla nauczycieli. To mają być fundusze, które przekazane zostaną m.in. na zatrudnienie nowych nauczycieli, którzy będą pracować z dziećmi sześcioletnimi.

W trakcie demonstracji mówcy wyrażali głębokie rozgoryczenie swoją sytuacją, niektórzy zagrzewali do ostrzejszej konfrontacji z władzą. Opisywano dramatyczne sytuacje gmin, w których szkoły zostały całkowicie niemal przejęte przez różnego rodzaju organizacje pozarządowe. Wskazywano nie tylko na fatalny poziom płac i śmieciowe zatrudnienie, ale również na stopniową klerykalizację sektora. – Gdy fundacje kościelne przejmują szkoły dochodzi do kuriozalnych sytuacji, gdy dziecko, by uczęszczać do państwowej, świeckiej szkoły, musi wyjechać do innej gminy – mówiła jedna  nauczycielek z Kujawsko-Pomorskiego. Obalano również twierdzenia przedstawicieli rządu, którzy – jak powiedział jeden z dopuszczonych do głosu demonstrantów – „w ferworze walki z Kartą Nauczyciela” kłamią twierdząc, iż nauczyciele zarabiają ponad pięć tys. zł.

Protest przeprowadzono 14 października, który jest Dniem Edukacji Narodowej.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
    1. Taaa. Jest z czego być dumnym (rad). Przytłaczająca większość kończących szkoły w PRL nie potrafi dogadać się w najprostszych sytuacjach zagranicą, np. na recepcji hotelowe czy w kasie na dworcu kolejowym. Skończcie z tym mitem dobrego wykształcenia Polaków.

    2. #ck22: przyjacielu, o tym że edukacja – na wszystkich poziomach w RPjakiśtamnumer – jest na poziomie zbrodni cywilizacyjnej to mówią prof. Łukasz Turski (ostatnio w TVP powiedział: NACZELNĄ CECHĄ NASZYCH UCZELNI JEST LENISTWO!!!! a prof. Michał Heller kiedyś westchnął w Wybiórczej: żeby ci nowi studenci znali choć trochę matematyki i JĘZYKA POLSKIEGO). A ostatni występ: rektor Politechniki Łódzkiej zarządził 2 godziny rektorskie „na modlitwę” (Wspólna modlitwa zamiast wykładów dla przyszłych inżynierów Politechniki Łódzkiej – onet.pl z 13.10.2015).
      Młodzież dzisiejsza to odmóżdżone matoły za to pełne arogancji: efekt pracy dzisiątków tysięcy „profesorów” typu np. Płatek, Środa, Oko,
      Jak powiedziała p. Ewa Wiśniewska: rośnie drugie pokolenie PRZYGŁUPÓW, ludzi pozbawionych wyobraźni.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…