Ikaryjczycy byli jednym z pierwszych masowych ruchów lewicowych w Europie. Choćby z tego powodu ich historia nie powinna być traktowana z lekceważeniem, z jakim współczesna lewica często podchodzi do opowiadania dziejów XIX-wiecznych socjalizmów utopijnych.
Dyskusje wokół socjalizmu utopijnego i krytyki tego zjawiska, formułowane na przykład z marksistowskiej perspektywy, zdają się należeć do sfery dawno przebrzmiałych, przepracowanych i odległych od trosk współczesnego świata zagadnień. Plany zniszczenia kapitalizmu za pomocą tworzenia i rozbudowy wspólnotowych przyczółków nie powiodły się, a ich architekci są bądź to zapomniani, bądź też – w najlepszym wypadku – wspominani jako egzotyczne ciekawostki w pierwszych rozdziałach książek, dotyczących historii ruchu rewolucyjnego czy socjalistycznego.
Paradoksem tej sytuacji jest fakt, że w opasłych tomach różnych teoretyków radykalnej lewicy, którzy odrzucali tę drogę, zazwyczaj próżno szukać odniesień do konkretnych praktyk i doświadczeń ruchów, określanych zbiorczym, acz nieco upraszczającym mianem socjalizmu utopijnego. Tymczasem historia tego rodzaju przedsięwzięć pełna jest ambiwalencji i niejednoznaczności, a przez to – gdy potraktować ją z należną uwagą i wyczuciem – okazuje się być trudną do wpisania w proste ramy, w które zazwyczaj próbowano ją wtłoczyć.
Bodaj najbardziej masowym i wpływowym spośród odłamów utopijnego socjalizmu był ruch ikaryjski. Szczyt jego żywotności i aktywności przypada na lata 40. i pierwszą połowę lat 50. XIX w., choć najgorliwsi z ikaryjczyków ostatecznie porzucili swe polityczne koncepcje dopiero w 1898 r. W tym kontekście zaskakiwać może fakt, że polityczne doświadczenie ikaryjczyków rzadko bywa choćby wzmiankowane w syntezach, dotyczących dziejów ruchu socjalistycznego, a ulic imienia głównego ideologa ikaryzmu – Étienne’a Cabeta – próżno szukać w całej Francji.
Także w polskich badaniach historycznych, mimo silnej tendencji do akcentowania zaangażowania Polaków w różne międzynarodowe inicjatywy, ruch ikaryjski pokryty jest niemal całkowitym milczeniem. Jest to o tyle zaskakujące, że kilku Polaków odegrało istotną rolę w tworzeniu i popularyzowaniu jego ideologii. Józef Garnysz w latach 40. XIX w. przetłumaczył na polski główne dzieło Cabeta – „Podróż do Ikarii” (przekład się nie zachował), Ludwik Królikowski przez kilka lat był redaktorem naczelnym pisma „Le Populaire”, czyli głównego organu prasowego ruchu, a Aleksander Hołyński kilkukrotnie odwiedzał ikaryjskie kolonie w Stanach Zjednoczonych i na łamach francuskich czasopism lewicowych obszernie opisywał swoje wrażenia z tych wizyt.
Jak już wspomniano, ruch ikaryjski był najdłużej funkcjonującym, politycznym ruchem, opartym na idei wspólnotowego osadnictwa w Stanach Zjednoczonych. Jednak w jego historii, obok planów tworzenia i rozbudowy komunistycznych kolonii po drugiej stronie Atlantyku, wyróżnić można także istotny etap funkcjonowania na kontynencie europejskim. Ikaryzm był bez wątpienia ruchem ponadnarodowym – znalazł on zwolenników nie tylko wśród Francuzów i Francuzek oraz przynajmniej kilku Polaków, ale także niewielkie grupy zwolenników Cabeta funkcjonowały w Alzacji oraz w Barcelonie. Trudno niestety o precyzyjne dane ilościowe, ale rachuby badaczy odnośnie liczby zwolenników tego ruchu oscylują w przedziale między 55 tys. a 400 tys. Gdyby więc przyjąć za pewnik nawet niższe szacunki, to i tak ruch ikaryjski należałoby uznać za pierwszy, masowy ruch komunistyczny we Francji.
Określenie „komunistyczny” zdaje się tu wymagać dłuższego wyjaśnienia, gdyż przyjęcie tego właśnie terminu jako określenia obranej drogi politycznej było świadomym wyborem Cabeta. Ten urodzony w 1788 r. w Dijon prawnik niemal od początku swej adwokackiej kariery wykazywał duże zainteresowanie polityką. W 1830 r., po rewolucji lipcowej, aktywnie angażował się on w obronę rewolucjonistów, oskarżanych w procesach politycznych, zaś rok później wybrany został do Izby Deputowanych jako reprezentant departamentu Côte-d’Or. Od tego momentu jego kariera polityczna zaczęła nabierać tempa. 1 września 1833 r. wydał on pierwszy numer swego czasopisma „Le Populaire”, które miało trafiać, dzięki stosunkowo niskiej cenie (2 sous), przede wszystkim do robotników. „Le Populaire” szybko zyskał znaczną popularność – numer z 15 października 1833 r. ukazał się w zawrotnym jak na tamte czasy nakładzie 27 tys. egzemplarzy. Biuro wydawnicze tego pisma wydawało także mniejsze broszury Cabeta, które rozchodziły się w kilku tysiącach egzemplarzy. Popularność głoszonych przez niego poglądów – wówczas jeszcze raczej nie komunistycznych, tylko republikańskich – nie umknęła uwadze władz. W lutym 1834 r. Cabet został skazany na dwa lata więzienia za obrażanie króla. By uniknąć odsiadki, udał się on na emigrację do Londynu. To właśnie tam, dzięki lekturom w British Library, a także za sprawą obserwacji warunków życia angielskiej klasy robotniczej, ukształtował rdzeń swego komunistycznego światopoglądu.
W 1839 r. Cabet powrócił do Francji, zaś rok później, we wrześniu 1840 r., wydał dwie broszury, w których obwieścił sens swego pojmowania komunizmu. Od marca 1841 r. wznowił także wydawanie pisma „Le Populaire”, jednak – z powodu wprowadzonego w 1835 r., restrykcyjnego prawa prasowego – pismo nie osiągnęło już popularności sprzed kilku lat, a jego nakład oscylował w granicach 2-4 tys. egzemplarzy. W latach 40. francuska lewica ruszyła na podbój opinii publicznej za pomocą broszur – niewielkich, kilkunasto- lub kilkudziesięciostronicowych tekstów, służących zazwyczaj komentowaniu bieżącej polityki albo wzajemnym polemikom. Wiele z tych broszur było wielokrotnie wznawianych, a następnie odczytywanych na głos na robotniczych spotkaniach, odbywających się po godzinach pracy w warsztatach i prywatnych mieszkaniach. Zachowane wspomnienia uczestników tych spotkań łączy kilka elementów: robotnice i robotnicy traktowali je jako szczególne momenty, umożliwiające choćby chwilowe oderwanie się od kołowrotu codziennego życia fabrycznego. Wyrażana w tych tekstach krytyka istniejącego świata, ale także propozycje zbudowania całkiem nowego, silnie oddziaływały na wyobraźnię uczestników tych spotkań. Tego typu inicjatywy służyły jednak nie tylko jako trybuna do wyrażania zbiorowych nadziei, ale także do kształtowania postaw politycznych.
Klasy ludowe uczyły się argumentacji i zyskiwały dostęp do świata pojęć i idei, który dotąd był dla nich niedostępny. Co więcej, wokół dystrybucji i broszur – co doskonale rozumiał Cabet – kształtowały się ówczesne ruchy polityczne. Tworzenie sieci wydawania i dystrybucji, zyskiwanie informatorów i korespondentów, inicjowanie akcji pomocy dla strajkujących – wszystko to sprawiło, że w ciągu kilku lat ruch ikaryjski zyskał spore poparcie w środowiskach robotniczych, szczególnie w Paryżu, Lyonie i Tuluzie.
Zasadniczym celem działania zainicjowanego przez Cabeta ruchu politycznego była budowa Ikarii – doskonałej społeczności, opartej o zasady równości, rotacyjności pracy, emancypacji kobiet i samodoskonalenia jednostki, dla której wzorcem miały być ewangeliczne wspólnoty pierwszych chrześcijan. Powstanie choćby jednej, niewielkiej kolonii, miało być momentem, inicjującym nowy, sprawiedliwy i egalitarny świat. 3 lutego 1848 r., czyli dzień, w którym pierwsze 69 osób wyruszyło z portu Havre do Stanów Zjednoczonych, był przez ikaryjczyków traktowany jako data zainicjowania Ikarii. Już wkrótce jednak wybuch rewolucji we Francji w dużej mierze odciągnął uwagę Cabeta od zainteresowania utworzoną po drugiej stronie oceanu kolonią. Główny ideolog ruchu ikaryjskiego potraktował Wiosnę Ludów jako potwierdzenie jego politycznych przekonań. Władze Francji bowiem, w jego mniemaniu, nie wdrożyły żadnego remedium na bolączki przemysłowej gospodarki, opartej o zasadę egoizmu, stąd wybuch rewolucji był tylko kwestią czasu. Warto tu podkreślić, że dla tego typu myślenia rewolucja nie była – jak u późniejszej lewicy marksistowskiej – zjawiskiem, które mogło zapoczątkować socjalistyczną transformację gospodarki. Była ona raczej czymś, co pogłębia chaos, a przez to pośrednio skłaniać może do poszukiwania nowej harmonii, w tym przypadku – do chęci utworzenia Ikarii.
Cabet w 1848 r. rzucił się w wir spraw francuskich. W Paryżu istniał klub rewolucyjny ikarystów, którego sekretarzem był Polak, Ludwik Królikowski. W wyborach do Zgromadzenia Narodowego, które miały miejsce 4 czerwca 1848 r., Cabet uzyskał 68 tys. głosów, co jednak nie przełożyło się na uzyskanie mandatu. W międzyczasie z Ikarii dochodziły do niego coraz bardziej niepokojące wieści. 27 października Cabet otrzymał dramatyczny list, podpisany przez 52 kolonistów. Wynikało z niego, że część z nich cierpi na gorączkę, brakuje im odpowiednich narzędzi i broni do polowania, a ich głównym pożywieniem jest słonina. Na początku listopada Cabet otrzymał jeszcze bardziej dramatyczne wieści – z listu wynikało, że Ikaria przestała istnieć.
W tej sytuacji, po raz kolejny w obliczu czekającej go kary więzienia, Cabet ustanowił Królikowskiego redaktorem naczelnym „Le Populaire” i wraz z nową grupą zwolenników wyruszył do Stanów Zjednoczonych. Dzięki zebranym funduszom zakupił on zniszczony przez huragan teren rumowiska w Nauvoo – leżącego niedaleko Nowego Orleanu miasta, zamieszkiwanego wówczas przez ok. 3 tys. osób. 30 lipca 1849 r. koloniści dysponowali 22 budynkami mieszkalnymi, z czasem zbudowali także własną szkołę, jadalnię (mogącą pomieścić 800 osób naraz), piekarnię i szereg budynków gospodarczych. Zachowało się kilka dość szczegółowych opisów tego miejsca, które dają wgląd w jego funkcjonowanie.
Śniadania w kolonii podawano o godzinie ósmej rano, obiad – o trzynastej, zaś kolację – o osiemnastej. Budynek jadalni miał dwanaście drzwi i dwanaście okien, co było symbolicznym nawiązaniem do biblijnego motywu dwunastu apostołów jako założycieli pierwszych gmin chrześcijańskich. Szczególnie wyszukane dania, np. dziczyzna, serwowane były rokrocznie 3 lutego, w rocznicę wyjazdu pierwszej grupy kolonistów z portu Havre. W kolonii panowała całkowita równość materialna: nawet umeblowanie mieszkań i noszone ubrania były ujednolicone. Jak odnotował odwiedzający kilkukrotnie to miejsce Polak Aleksander Hołyński, nikt poza Cabetem nie nosił tam zegarka. Wyjaśniono mu, iż kolonia nie jest jeszcze miejscem dość bogatym, by zapewnić je każdemu, a nowo przybywające osoby muszą oddawać wszelkie „nadwyżki” rzeczy osobistych do wspólnego majątku.
Styl zarządzania kolonią był w dużej mierze regulowany przez Cabeta, który był człowiekiem o sporych skłonnościach autorytarnych, stopniowo także na jaw wychodziły jego kolejne obsesje. Za sprawą Cabeta, wśród najważniejszych zasad ikaryjczyków, umieszczonych na ścianie budynku jadalni, pojawiło się: „Ikaryjczycy mówią: wojna tytoniowi”.
Wynikało to z faktu, że od pewnego momentu palenie, a przede wszystkim bardzo popularne żucie liści tytoniu zostało w kolonii zakazane. Hołyński wspominał, że Cabet w jednej z rozmów powiedział mu wręcz, że żucie tytoniu przez Polaków to jedna z przyczyn braku niepodległości Polski. Co więcej, Cabet wypowiedział wojnę alkoholowi, a zwłaszcza whisky. Wspomnianego już Hołyńskiego podczas wizyty w Nauvoo uderzyła trzeźwość Ikaryjczyków, silnie kontrastująca z pijaństwem mieszkańców tego miasta. Z czasem liczba zakazów stopniowo rosła: Cabet zabronił nawet głośnych rozmów pod swoim biurem. Wreszcie mieszkańcy nie wytrzymali kolejnych bezsensownych zakazów i w 1856 r. wygnali Cabeta z kolonii. W tym samym roku główny z inicjatorów ruchu ikaryjskiego zmarł, choć, jak już wspomniano, mimo licznych podziałów wśród kolonistów ostatnia z osad funkcjonowała aż do 1898 r.
Powyższa opowieść może wydawać się zabawna, a ikaryjskie marzenia – naiwne. Warto jednak rozróżnić dwa wymiary tej historii – ruch ikaryjski był bowiem zupełnie innym fenomenem we Francji, a zupełnie innym po drugiej stronie oceanu. Cabet i poszczególni działacze komunistyczni wykazali się dużą zręcznością organizacyjną, tworząc sieć produkcji i obiegu radykalnych druków politycznych w realiach funkcjonowania represyjnego prawa prasowego. Poza tym, zachowane opisy organizowanych przez nich zebrań ukazują, że mieli oni niezwykłą umiejętność przemawiania do umysłów i wyobraźni francuskiego proletariatu. Również jednak amerykańskie doświadczenia tego ruchu nie powinny być zbyt łatwo wyszydzane czy dyskredytowane. Wydaje się bowiem, że trwałość tego typu osadniczych przedsięwzięć nie musi decydować o ich politycznej ocenie. W historii europejskiej lewicy zdają się wszak dominować przedsięwzięcia nietrwałe: doraźnie powoływane grupy samopomocowe, rozrzucane w miejscach publicznych druki ulotne, rozbijane w kilka godzin squaty, uliczny perferomance – wszystkie te inicjatywy to świadectwa żywotności marzeń. Tych samych lub podobnych, które we francuskich robotnicach i robotnikach rozbudzali francuscy komuniści w latach 40. XIX w.
Pamiętajcie o obozach
Czas na szczerość, co w dzisiejszej Polsce raczej szkodzi, niż pomaga. Przyjechał otóż do …