Odejście Jana Szyszki wcale nie przesądziło o zakończeniu szaleńczej wycinki. RDOŚ w Białymstoku przygotował projekty zarządzeń, dzięki którym chce zarabiać na sprzedaży drewna z Puszczy Białowieskiej. „To wrota do ekonomicznej eksploatacji rezerwatów” – uważa Przemysław Chylarecki z PAN.
Oko.press ujawniło projekty rozporządzeń białostockiego RDOŚ-u, które urząd na razie obawia się wdrożyć, ale zaznacza, że czeka na ogłoszenie wyroku Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, a potem zastanowi się, czy dalej je procedować. Tak stwierdziła regionalna dytrektor Beata Bezubik.
Na razie Dyrekcję powstrzymała zdecydowana reakcja ekologów: Obozu dla Puszczy i Koalicji „Kocham Puszczę”. Ale po tym, jak Bruksela wyda wyrok, sprawa może wrócić, bo jest bardzo niejednoznaczna, a dla RDOŚ to łakomy kąsek.
Chodzi o to, że urząd ma wielką chęć dodatkowo zarobić na wycince drzew „zagrażających bezpieczeństwu” czyli takich, które rosną przy drogach, ścieżkach i szlakach turystycznych. Wycince poddawane są te z nich, które mają np.”poderwane systemy korzeniowe” lub „są zawieszone”. Generalnie prawo mówi o tym, by takie drzewa pozostawiać w rezerwacie „do naturalnego rozkładu”.
Ale RDOŚ wypatrzył w przepisach lukę: co jeśli takie drzewo spadnie na drogę, a nie w kierunku lasu? Można na tym drewnie zarobić: „Jednakże w momencie, gdy brak jest możliwości obalenia wszystkich drzew stwarzających zagrożenie w kierunku drzewostanu […] istnieje możliwość wywiezienia i zagospodarowania drewna, które po ścince znalazłoby się w obrębie szlaków”. Wówczas ciężki sprzęt mógłby wjechać do białowieskich rezerwatów: Lasów Naturalnych Puszczy Białowieskiej, Rezerwatu Krajobrazowego Władysława Szafera, Berezowa, Sitek i Starzyny.
Dlatego zawczasu przygotowano takie wskazówki, by spokojnie czekały sobie na możliwość wdrożenia. Ponadto, jak twierdzą nadleśniczowie, RDOŚ nie konsultował z nimi swoich projektów.
– Te rozporządzenia są bezczelne, ponieważ otwierają wrota do ekonomicznej eksploatacji rezerwatów w Puszczy Białowieskiej. Pokazuje to skalę desperacji puszczańskich nadleśnictw, które skłonne są wycinać nawet na obszarach chronionych, byle tylko zmniejszyć swój deficyt – powiedział w rozmowie z „Okiem” dr hab. Przemysław Chylarecki z Instytutu Zoologii PAN. – A jeśli już rzeczywiście nie ma możliwości powalenia drzewa w kierunku drzewostanu, to jaki problem ścięte i przewrócone drzewo pociąć na mniejsze części i przetoczyć je na pobocze, by tam się rozłożyły?
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Przecież to było wiadome