PO, Nowoczesna i PSL założyły zespół parlamentarny, który zajmie się przyszłością Europy. PiS nie dostąpił zaszczytu uczestnictwa.

www.flickr.com/photos/premierrp/
www.flickr.com/photos/premierrp/polski parlament

Od następnej sesji polskiego parlamentu przyszłość naszego kontynentu będzie spoczywać w pewnych rękach: polscy posłowie się nią zajmą. O powołaniu zespołu poinformowali na briefingu przedstawiciele partii, wchodzących w jego skład. Jak informuje portal wp.pl, inspiracją do powstania zespołu było oczywiście referendum w Wielkiej Brytanii, ale to tylko inspiracja.

– Niezależnie do wyniku referendum jutro obudzimy się w nowej UE  – dramatycznie wieszczył Adam Szłapka, poseł Nowoczesnej. I, co nader zaskakujące, poseł przewiduje, że Unia będzie się zmieniać, dlatego Polska powinna uczestniczyć w dyskusji o przyszłości UE.

–  Tutaj wszyscy, jak stoimy, kibicujemy Wielkiej Brytanii, bo mamy takie głębokie przekonanie, że przede wszystkim obecność Wielkiej Brytanii oznacza silną UE, a silna UE oznacza Polskę – błyskotliwie zauważyła Agnieszka Pomaska z Platformy Obywatelskiej.

O wiele dalej w nośnym komunikacie poszła posłanka PSL, Urszula Pasławska, która skonstatowała dość odkrywczo, że polscy posłowie nie mają wpływu na wynik referendum brytyjskiego. Mają jednak wpływ na to, co będzie później, a dokładniej na „przyszłe, ale konieczne zmiany”. Niestety, nie wyjaśniła, na czym ten wpływ polegać.

Zespół będzie dawał odpór dezinformacji związanej z UE, „ z którą teraz mamy do czynienia”, ogłosił poseł Szłapka.

W powstałym zespole chodzi nie o to, kto tam jest, a o to, kogo nie ma. Posłowie trzech partii opozycyjnych dali jasno do zrozumienia, że przyszłością Unii Europejskiej zajmować się mogą tylko partie, które zrzeszone są w opozycji, a PiS taką partią nie jest i nie będzie. Co prawda, członkowie zespołu zaprosili wszystkich, którzy wierzą, „że silna UE to też silna Polska i że to, co się dzieje dzisiaj w UE to także jest interes Polski”, zakomunikowała celnie Pomaska.

Do tej pory wydawało się, że przyszłość Europy zależy nie od powoływanych zespołów, a od skuteczności i siły danego kraju na arenie międzynarodowej oraz tego, co ma do zaproponowania jego rząd i opozycja, które potrafią ponad podziałami wałczyć skutecznie o swoje racje. Na razie Polsce to nie grozi, więc powołanie zespołu i wygłaszane dość niepoważne deklaracje nie mogą być traktowane inaczej jak polityczny teatr.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…