Co najmniej 86 osób zginęło, gdy dwóch zamachowców samobójców zdetonowało bomby podczas demonstracji lewicowych działaczy pro-kurdyjskich. Wśród ofiar są działacze partii Ludowej partii Pracy (HDP).
Mehmet Muezzinoglu, turecki minister zdrowia poinformował na konferencji prasowej, że w zamachu zginęło 86 osób, zaś 186 zostało rannych. 28 z nich znajduje się obecnie na oddziale intensywnej terapii. Liczba ofiar może wzrosnąć.
Kilka miesięcy temu władze z Ankary otworzyły drugi, obok ataków na Państwo Islamskie, front działań militarnych – przeciw kurdyjskim rebeliantom z Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). Doprowadziło to do masowych protestów w kraju. Kilka godzin po zamachu PKK zaapelowało, żeby powstrzymać jakiekolwiek działania, które mogą zakłócić proces wyborczy.
Świadkowie twierdzą, że do obu wybuchów doszło chwilę po 10:00, gdy setki działaczy zebrały się przed planowanym pokojowym marszem. Chcieli wyrazić swój sprzeciw wobec konfliktu między siłami bezpieczeństwa i tureckimi kurdyjskimi bojownikami na południowym wschodzie.
Premier Turcji, Ahmet Davutoglu, ogłosił trzydniową żałobę narodową, a prezydent Tayyip Erdogan potępił zamach. Tureckie władze przedstawiają zamach jako atak na jedność ich kraju. Kurdowie ze swej strony wzywają członków Partii Pracujących Kurdystanu do powstrzymania się przed wszelkimi atakami do 1 listopada tj. do wyborów w Turcji.
Jak do tej pory żadna organizacja nie przyznała się do zamachu.
Nieoficjalnie padają sugestie, że to właśnie działacze HDP byli celem ataku. W Turcji ogłoszono trzydniową żałobę narodową.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…