Rok 2020 był rekordowy, jeśli chodzi o spadek emisji dwutlenku węgla do atmosfery. To dobra wiadomość, zważywszy na widmo katastrofy klimatycznej. Pomogła w tym co prawda epidemia koronawirusa, niemniej jednak są podstawy by patrzeć w przyszłość z nieco większym optymizmem.

Mijający rok pozwolił nieco odetchnąć. Spowolnienie gospodarcze wywołane lockdownami wpłynęło na zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych do atmosfery. Dokładnie – ilość wydalanego do atmosfery CO2 spadła o 7 procent, a więc do poziomu 34 miliardów ton. To rekord. Dotychczas największe spadki miały miejsce w latach 1981 i 2009 (po 0,5 miliarda ton) i w roku 1945 (0,9 miliarda ton).

Emisja gazów cieplarnianych to zagrożenie dla całej ludzkiej cywilizacji. Dwutlenek węgla, a także inne gazy, takie jak metan, generują efekt cieplarniany. W porozumieniu klimatycznym zawartym w 2015 w Paryżu sygnatariusze zobowiązali się do ograniczenia wzrostu średnich globalnych temperatur – w porównaniu z epoką przedindustrialną – do poziomu poniżej 2 stopni Celsjusza rocznie. Aby osiągnąć ten cel, należałoby w latach 2020-2030 zmniejszać poziom emisji CO2 o 1 do 2 ton rocznie.

W tym roku największe sukcesy na tym polu zanotowały: Stany Zjednoczone, gdzie emisja spadła o 12 proc., a także Unia Europejska, gdzie ilość CO2 wydalonego do atmosfery była mniejsza o 11 proc. Według niemieckiej geografki i klimatolożki Julii Pongratz, mamy do czynienia z synergią dwóch procesów.  – To łączny efekt zmniejszonych emisji pochodzących z użycia węgla oraz skutków restrykcji związanych z pandemią – zwraca uwagę naukowczyni.

Za największą część spadku emisji w 2020 roku odpowiadał sektor transportu. W grudniu 2020 emisje były niższe o 10 procent w transporcie drogowym oraz o 40 procent w transporcie lotniczym – w porównaniu do 2019 roku.

W związku z masowymi inwestycjami w zieloną energię jest spora szansa, że w przyszłym, zapewne już mniej pandemicznym roku, rekord redukcji zostanie pobity po raz kolejny. Nowy prezydent USA Joe Biden zapewnił, że za jego kadencji Waszyngton będzie zarówno odbudowywał gospodarkę po pandemii, jak i przeprowadzał zieloną transformację. Kilka miesięcy temu przewodniczący Xi Jinping ogłosił, że Chiny osiągną szczytową emisję CO2 przed 2030 rokiem i neutralność klimatyczną w 2060 roku. Również prezydent Rosji Władimir Putin podpisał w 2020 dekret obligujący rząd federalny do przygotowania strategii rozwoju społeczno-ekonomicznego z uwzględnieniem redukcji emisji gazów cieplarnianych o 70 procent w stosunku do 1990 roku. Na szczycie Unii Europejskiej, który odbył się 10 i 11 grudnia określono nowe zasady obniżenia emisji. Ustalono, że emisja ma zmniejszyć się o co najmniej 55 proc. do 2030 roku. Jak podkreśliła przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, to zdecydowany krok ku osiągnięciu neutralności klimatycznej.

– Bardzo nas cieszy, że doszło do porozumienia w sprawie klimatu, były to z pewnością bardzo trudne negocjacje, ale nadal uważamy, że 55 proc. to niewystarczająca ilość, aby wzrost globalnej temperatury zatrzymał się na poziomie 1,5 °C. Europa musi obniżyć emisje o 65 proc., a nie o 55 proc., jak ustalono. – powiedział Klaus Röhrig, koordynator polityki klimatycznej UE, Climate Action Network Europe.

Celem, jaki postawili sobie sygnatariusze porozumienia paryskiego w 2015 roku jest dążenie do szybkiej redukcji emisji oraz regulacji globalnego ocieplenia i utrzymywania go na poziomie 1,5°C. Dodatkowo to przełomowe porozumienie dąży do przydzielenia krajom odpowiednich narzędzi i pomocy do walki ze skutkami zmian klimatycznych.

Średni roczny poziom cząstek CO2 wyniesie w 2020 roku prawdopodobnie 0,0412 procent, co oznacza 48-procentowy przyrost w porównaniu z epoką przedindustrialną.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Rząd zrzuca maskę

Dzisiejszy dzień przejdzie do historii jako symbol kolejnej niedotrzymanych obietnic przed…