Kapitalistyczny model produkcji i dystrybucji zasobów kieruje świat istot żywych w kierunku zagłady. Skalę problemu obrazuje opracowanie Living Planet Report 2020, w którym zawarte zostały dane na temat zmian populacji i wymierania gatunków zwierząt.
Coraz mniej miejsca do życia mają zwierzęta na planecie Ziemia. W dodatku pogarszają się warunki życiowe. Sprzyjają temu zjawiska charakterystyczne dla kapitalistycznego systemu: wylesianie, niezrównoważone rolnictwo, nielegalny handel dzikimi zwierzętami, dzika industrializacja, zanieczyszczenie wód i gleb.
Living Planet Report 2020 to wszechstronna analiza stanu środowiska naturalnego tworzona we współpracy z ponad 125 ekspertami z całego świata. Najważniejszym elementem raportu jest opracowany przez Londyńskie Towarzystwo Zoologiczne (ZSL) Wskaźnik Żyjącej Planety (wskaźnik LPI), który odzwierciedla globalne trendy w wielkości populacji dzikich zwierząt kręgowych. Tegoroczny wskaźnik LPI objął niemal 21 tys. populacji i ponad 4 tys. gatunków kręgowców między 1970 a 2016 r.
Wnioski chwytają za serce. W skali globalnej średnia liczebność populacji ssaków, ptaków, płazów, gadów i ryb zmniejszyła się o 68 proc.</p
Głównym czynnikiem wymierania gatunków jest degradacja środowiska naturalnego, a co za tym idzie niszczenie siedlisk, w tym lasów. To jest z kolei, w największym stopniu konsekwencja sposobu, w jaki produkujemy żywność (w tym rosnące zapotrzebowanie na mięso). To ten sam czynnik, który odpowiada jednocześnie za pojawienie się nowych chorób odzwierzęcych, takich jak COVID-19.
Wśród uwzględnionych w raporcie zagrożonych gatunków i podgatunków znajduje się między innymi wschodni goryl nizinny. Jego populacja w Parku Narodowym Kahuzi-Biega w Demokratycznej Republice Konga zmniejszyła się w okresie 1994–2015 o 87 proc. Powód? Nielegalne polowania.
Nieograniczona grabież na przyrodzie odcisnęła piętno na populacji żyjącej w Ghanie papugi popielatej. Jej liczebność w latach 1992–2014 spadła nawet o 99 proc. Powód? Utrata siedlisk i odławianie do nielegalnej sprzedaży. Gatunek zniknie, bo ktoś chce mieć w domu egzotycznego ptaka i płaci komuś za wyrwanie go z natury.
To zaledwie dwa przykłady, obrazujące przerażający trend. Całościowy obraz tego, w jakim tempie ginie dzika przyroda, daje spojrzenie na spadek wielkości populacji zwierząt w poszczególnych regionach świata. Najgorzej sytuacja wygląda w Ameryce Łacińskiej, tu wystąpił spadek o 94 proc., najlepiej w Europie i Azji Środkowej, gdzie zanotowano spadek populacji o 24 proc.
– Różnice w spadku wielkości populacji wynikają m.in. z tego, że badanie odnosi się do okresu kiedy tereny o bogatej różnorodności biologicznej, jak Puszcza Amazońska, były rabunkowo eksploatowane, a Europa okres rabunkowej eksploatacji przeszła znacznie wcześniej. Te populacje zwierząt kręgowych, które przeżyły w Europie, są obecnie znacznie lepiej chronione, niż populacje kręgowców w Ameryce Łacińskiej. A i tak nadal w Europie wiele gatunków jest zagrożonych wymarciem. Skandaliczne jest to, że na część z nich wciąż legalnie można polować – mówi dr Przemysław Nawrocki z WWF Polska
Obrazu zniszczeń dzikiej przyrody dopełniają ekosystemy słodkowodne. Osuszanie terenów podmokłych, budowa tam na rzekach sprawiły, że liczebność światowej populacji zwierząt od nich zależnych spadła o 84 proc. Rocznie, od 1970 r. traciliśmy 4 proc. populacji gatunków ekosystemów słodkowodnych. Jednym z najbardziej obrazowych przykładów jest jesiotr chiński – wielkość populacji tarłowej tego gatunku w rzece Jangcy zmniejszyła się w latach 1982–2015 o 97 proc. Przyczyną jest budowa wielkich zapór wodnych.
– Wskaźnik Żyjącej Planety to jeden z najbardziej kompleksowych mierników stanu globalnej różnorodności biologicznej – wyjaśnia dr Andrew Terry, dyrektor ds. ochrony środowiska w Londyńskim Towarzystwie Zoologicznym. – Średni spadek wartości wskaźnika na poziomie 68 proc. w ostatnich 50 latach to katastrofa i bezsprzeczny dowód na to, jak ludzka działalność dewastuje środowisko naturalne. O ile nic się nie zmieni, spadek liczebności populacji z całą pewnością będzie postępował, przyspieszając wymieranie dziko żyjących gatunków i zagrażając ekosystemom, bez których nie możemy funkcjonować. Z drugiej strony widzimy jednak, że działania w zakresie ochrony środowiska przynoszą wymierne rezultaty i że możliwe jest odtworzenie populacji nawet tych gatunków, które stoją na krawędzi zagłady. Przy odpowiednim zaangażowaniu, finansowaniu i pracy ekspertów te negatywne trendy można odwrócić – komentuje.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…